Rzecz będzie krótka o gimnazjalistach i... odchodach.
Spaceruję dziś około południa z psami, w jednej ręce trzymam woreczek wypchany dorodną psią kupką. W pewnym momencie z tyłu słyszę tupot nóg a chwile później ktoś wyrywa mi z ręki worek. Dwóch gimnazjalistów (jeszcze w garniturach byli po testach) zaczęło z nieszczęsną kupą uciekać, po czym jeden odwrócił się i z całą siłą cisnął w moją stronę workiem, trafiając dokładnie w jednego z psów, a folia oczywiście pod wypływem takiej siły się rozerwała.
Następną godzinę spędziłam zmywając z psa rozbryzganą kupę.
Spaceruję dziś około południa z psami, w jednej ręce trzymam woreczek wypchany dorodną psią kupką. W pewnym momencie z tyłu słyszę tupot nóg a chwile później ktoś wyrywa mi z ręki worek. Dwóch gimnazjalistów (jeszcze w garniturach byli po testach) zaczęło z nieszczęsną kupą uciekać, po czym jeden odwrócił się i z całą siłą cisnął w moją stronę workiem, trafiając dokładnie w jednego z psów, a folia oczywiście pod wypływem takiej siły się rozerwała.
Następną godzinę spędziłam zmywając z psa rozbryzganą kupę.
dzicz gimbazjalna
Ocena:
670
(768)
Komentarze