Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#59453

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiaj byłem wraz z tatą na wycieczce do ogrodu botanicznego w Kamieńcu Ząbkowickim (chyba tak to się pisze). Wszystko było fajnie, zwiedziliśmy co chcieliśmy ale musieliśmy czekać na resztę na resztę wycieczki. Poszliśmy poczekać do galerii, ale że nie było nic ciekawego skierowaliśmy się do wyjścia.

Podszedł do nas jakiś starszy pan, około czterdziestki i zapytał, czy na terenie obiektu jest jakaś ochrona. Tata mu odpowiedział, że nie wie, bo też nikogo nie widzieliśmy a ogród był dość duży. Nie rozumiałem tak naprawdę co on mówił, tylko nieliczne słowa, ale chodziło mu o to, że jakaś banda trzech chłopaków przechodziła i jeden z nich uderzył jego synka w twarz.(jak potem widziałem, synek około 10 lat a tamci jakoś 14-16) Potem po prostu wyszedł. Zauważyłem go po kilku sekundach jak stał podszedł do pobliskiego ochroniarza. Przypatrywałem się temu. Ojciec zdenerwowany, jeszcze w miarę spokojny. A ochroniarz? Wysłuchał go z lekkim uśmieszkiem. I co? I nic. Nic nie zrobił. Dla mnie to nic wielkiego - ale dla ojca? Po następnych kilku sekundach ojciec odszedł od ochroniarza. Na pobliskiej ławce zobaczył jednego z bandy. Podszedł do niego (już nie taki spokojny jak przedtem), złapał za kark i trzymając krzyczał (już nie pamiętam co dokładnie) teksty typu (dlaczego go uderzyłeś). Chłopak, 14-16 lat powiedział mu, że to nie on. Ojciec jeszcze głośniej krzyczał kto uderzył jego syna. Ochroniarz podszedł - jedyna reakcja. Chłopak wyglądał na takiego typowego cwaniaka, myśli, że wszystko mu wolno. Gdyby nie miał niebieskiej koszuli (którą aktualnie ściągnął i siedział bez niej) powiedziałbym, że jest zwykłym JP. Co więcej, blisko mu było do płaczu. Cały czerwony, świeczki w oczach. Taka rozmowa trwała kilka sekund. Potem przydał się ochroniarz - w końcu. Młodego bandziorka zamknęli w jakimś pokoju i dalej wypytywali. W końcu wyszli - dalej blisko do płaczu - i włączyła się do kłótni jego matka. Oczywiście broniła swojego syna - w końcu to jej syn, co z tego, że pewnie ją też kiedyś uderzy tak jak i tego chłopca. Chłoptasia wzięli pod mur i wypytywali, potem złapali pozostałą dwójkę. Ojciec gdzieś dzwonił, zakładam, że na policję o której ciągle mówił albo do żony, która potem przyszła. Moim zdaniem syna uderzył ten pierwszy, żaden z pozostałej dwójki bo wyglądali dość spokojnie.
I co się stało?
Ano banda po prostu sobie poszła a matka została chwilę, pomarudziła i też poszła.
Synowi nic się chyba nie stało, ale kto by się nie zdenerwował na miejscu ojca?
Stawiam pytanie: po co społeczeństwu ochroniarze, gdy nimi najczęściej są stare dziadki które tylko stoją i wyglądają?
Gdzie tu sprawiedliwość?
Może ten mały gówniarz czegoś się nauczył.

ogród_botaniczny gówniarz synek ojciec bijatyka banda ochrona ochroniarze sprawiedliwość przemoc policja

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -17 (29)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…