Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#59506

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem z innej, nie medycznej beczki.
Jakiś czas temu zleciłem wybudowanie domu. Gościowi wybranemu przez moją - obecnie byłą - żonę.
Pan nie budził mojego zaufania. Nie potrafił przez trzy tygodnie przygotować prostego kosztorysu, umowę - na moje usilne żądania - podpisaliśmy na kartce wyrwanej z zeszytu. Cały czas zapewniał, że u niego się nie pije, że ludzie solidni.

Proces budowlany to temat na kilka opowieści. Dość na tym, że po pół roku od budowy, w dwóch pokojach zapadła się podłoga, dach przeciekał itp.
Największym problemem była jednak nie działająca oczyszczalnia.
Dla nie wtajemniczonych: od domu leci rura do zbiornika, tam wpada treść z rur kanalizacyjnych, po wstępnym oczyszczeniu leci inną rurą do pakietów rozsączających wodę do gleby.
Teoretycznie, takie urządzenie wymaga odessania raz na rok.

Tymczasem, po dwóch tygodniach, zbiornik zaczął się wylewać górą. W rurach bulgotało, ogólnie - przesrane lekko...
Pan wykonawca przestał odbierać telefony, zapadł się pod ziemię.
Przez jakiś czas utrzymywał kontakt z moją eks, ale i to się skończyło.
Wreszcie, wysłałem pismo z wezwaniem do naprawienia usterek.
Zawarłem w nim nazwę mojej zaprzyjaźnionej kancelarii adwokackiej i wspomniałem o Urzędzie Skarbowym.
Pomogło. Gość w ciągu dwóch dni pojawił się i dziarsko przystąpił do napraw.
Głównie słownie, niestety.
Udało mu się naprawić podłogi. Ale oczyszczalni, nie wiedzieć czemu, nie chciał odkopać...
Wił się jak piskorz, tłumaczył, że w takiej glebie to nie ma prawa działać.
Uparłem się. Odkopał. Pod moją nieobecność, niestety.
Na szczęście, osoba nadzorująca te prace zameldowała mi, że pod rurą, przy zbiorniku, nie było śladu podpór czy podsypki. W momencie wrzucenia tam ziemi, rura została zgilotynowana, a treść ze zbiornika, miast sączyć się w me pole, wywalała górą...
Facet nawrzucał tam gruzu, zalał betonem, oczywiście, uprzednio podłączając nową rurę.
Ale właściwa piekielność objawiła się dnia następnego.

Siedzę na dyżurze. Telefon. On sam, Pan Wykonawca.
Zaczyna meldować, że naprawił oczyszczalnię. I jęczy, jakie koszta poniósł.
No cóż - gdyby zrobił to solidnie, poprawki nie miałyby racji bytu.
Ale W. stara się usilnie znaleźć winnego usterki, celem obciążenia kosztami koparki.
Najpierw wysnuł teorię, że oczyszczalnia była słabej konstrukcji i ścianki zapadły się do wewnątrz obok wzmiankowanej rury.
Niestety, urządzenie ma wszystkie atesty, pozwalające na działanie w Arktyce, Amazonii i na lądowisku kosmitów w Klewkach...
Czyli - teoria upadła.
I teraz W. błyska wiedzą z zakresu fizyki:
- Bo ja tak ze synem rozmawiałem i zostaje już tylko jedna możliwość. Ten pan, co wyciągał zawartość szamba, to wytworzył takie podciśnienie, że ścianki się zapadły do środka.

Po takim dictum musiałem zrestartować mózg...
Kiedy odzyskałem zdolność werbalizacji myśli, zadałem W. takie oto pytanie:

- Wie pan, ja nie czepiam się faktu, że do wytworzenia podciśnienia, gównopijka musiałaby być na szczelnie podłączona do wlotu zbiornika, a tak nie było. Ja nawet się nie odwołuję do faktu, że za pakietami jest rura odpowietrzająca, co rozszczelnia ponownie ten układ. Ale mam jedno pytanie: skoro, panów zdaniem, szambowóz wytwarza tak potworne podciśnienie, że załamało do środka zbrojone ścianki z kilkucentymetrowego plastiku, to jakim, k..., cudem nie zostałem przezeń wciągnięty pod ziemię razem ze sraczem???
Pan nie potrafił pociągnąć dalej dyskusji. Uznał, że torpeduję jego dochodzenie naukowe i nie chcę mu pomóc wskazać winnego kosztów.
A ja?
Cieszę się, że dom odzyskał wreszcie zdolność odbioru treści niepożądanych wewnątrz.
Ale i odczuwam niepokój, ilekroć udaję się do świątyni dumania.

I siadając drżę ze strachu: a nuż znienacka podjedzie mordercza gównopijka, cichaczem wytworzy podciśnienie... Huknie, zaśmierdzi, a ja się obudzę w ciemnym okrągłym pomieszczeniu i usłyszę: "let's play game"...

uslugi

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 732 (846)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…