Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Jestem instruktorką jazdy konnej.
Przyjeżdża na jazdę 13-letnia dziewczyna z tatą, pierwszy raz.
Przez telefon mówiła mi, że potrafi jeździć, po prostu przez przeprowadzkę musiała zmienić stajnię, nie wnikam, ale potrzebowałam zgody od rodzica - dlatego przyjechała z tatą.
Na miejscu potwierdzają, córka jeździć umie.

Czas na jazdę. Jako, że widziałam, że nie ma problemów z czyszczeniem konia (dodam, konia spokojnego, który jednak mocno odczuwa wszelkie działania łydki i wodzy), nie odczuwałam potrzeby ponownego pytania się jej o umiejętności.

Wsiadła. Nawet nie zdążyłam jej wydać polecenia, żeby ruszyła.

Jak się nie zamachnęła łydkami i nie kopnęła konia w żebra, to do tej pory pamiętam szał konia, chmurę piasku i jej krzyku kiedy spadała prosto za "kocie łby" daleko poza padokiem.

Czego się dowiedziałam później? Ano córeczka nigdy nie jeździła rekreacyjnie, jedynie oprowadzanka na kucyku dziadka, ale widziała na filmach, to wie jak się to robi.

Ona ma złamaną rękę, ja nerwy w strzępach, a ojciec? A ojciec ma za przeproszeniem wyje***** na moje pytanie: "dlaczego do jasnej cholery powiedział, że córka galopuje i skacze bez problemu przez przeszkody?"

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 721 (807)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…