Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#59680

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tytułem wstępu - mamy psa. Piesek 'z odzysku', niespełna dwuletni, dobrze wychowany, przyjacielski, nasz ukochany. Trzy tygodnie temu urodził nam się synek, pech chciał że gdy ja stękałam na porodówce, zalało nam mieszkanie. Świeży tatuś wrócił szczęśliwy z półówką pod pachą do domu, a tam administratorka, sąsiedzi, ekipa hydrauliczna już w drodze. Opanowali jakoś sytuację, ale że podłoga drewniana, wiekowa już dość, zaczęła następnego dnia puchnąć. Chłop chcąc ratować sprawę jak najszybciej, zaczął próbę przykaklejenia tego co popłynęło, co wymagało otworzenia okien, a skoro syn już na świecie, pierwszy, to pępkowe zrobi się przy okazji. A piesek, korzystając z okazji otwartego okna, postanowił wybrać się na wycieczkę sam [mieszkamy na parterze]. I jego poszukiwania, okoliczności i konsekwencje okażą się piekielne..

Pańcio już rano, jak tylko się zorientował, pobiegł psa szukać po okolicy [było nie było, spacerowaliśmy dużo, zwierzak okolice zna świetnie, a że ma zadatki na 'myśliwca' powinien w okolice naszego bloku trafić spowrotem]. Biega, woła, szuka, nawet dogadał się z miejscowymi żulami, że jakby takiego widzieli to natychmiast informować mają. No, nie ma, pies jak kamień w wodę. Więc wyprawa na straż miejską, co ma siedzibę zaraz obok. A na straży... No, ubawił panów bez reszty. Dosłownie, bo obśmiali go wyjątkowo głośno, potem jeszcze raz [bo chłopak się przejął bardzo], a potem stwierdzili, że może już zapomnieć że miał psa. Bo miasto takie wielkie, bo psy to durne takie są, pewnie wpadł pod tramwaj i tyla, już dawno sprzątnięty, a pan niech już idzie.

Wrócił do domu, poszedł szukać znowu, powiadomił wszystkich znajomych sklepikarzy w okolicy najbliższej. Psa jak nie było tak nie ma. Ja w międzyczasie po rozmowie z babeczką od której mam psa [osoba wielkiego serca, bez ustanku jakieś psy znajdują się na jej drodze, ewidentnie po to żeby znaleźć nowe życie], która rozpętała akcję poszukiwawczą na skalę obejmującą w przybliżeniu pół Polski. Z racji tego, że pies miał chipa, zarejestrowanego w europejskiej bazie danych safe animal, zadzwoniła też do schroniska, tego dużego, znanego, na P. Tego konkretnego dnia dzwoniła do nich lekko z dziesięć razy, dokładnie opisując jak pies wygląda [a ma kilka cech charakterystycznych], i że ma chipa, i że bardzo ważny pies, chcą go w domu spowrotem ponad wszystko. -Nie, nie ma takiego psa.- Nie ma nie ma nie ma nie ma. Szczęściem w nieszczęściu Pańcio poszedł wieczorem rozejrzeć się, a może coś ktoś. I spotkał sąsiadów, też z psem, i pyta, czy widzieli naszego pieseła - i od słowa do słowa - tak! już około ósmej rano zastali go pod drzwiami klatki schodowej. Nie wiedzieli, że pies nasz, w bliskim sąsiedztwie stoją trzy bloki, i jest tu prawie 500 mieszkań, nie mówiąc o blokach 20 metrów dalej, zadzwonili więc na straż miejską, że jest pies, w obroży, że może by go zabrać, bo jeszcze mu się coś stanie.
Następnego dnia po serii telefonów do schronu, okazało się, że jednak mają takiego psa, a po dłuższym przyciśnięciu dopiero sprawdzili czipa. No jednak jest, sztuka się zgadza, właściciel też!
Konsekwencje są już gorsze - psisko ma ogromną traumę - przez prawie pięć dni nie chciał jeść wogóle, spał tylko w łazience, nie przychodził do nas prawie wcale, zawieszał się, dosłownie. Kolejną sprawą okazały się byś zdarte do krwi niemal jaja - zwierz nie wiedział sam jak ma usiąść. Potem doszła jeszcze angina i silne leki, a na końcu - pies ma uszkodzoną tchawicę, zaczyna się nagle dusić, i trzeba sprawy pilnować, podnieść łeb do góry, bo może się udusić bez pomocy.

Wiem, że bezpośrednio winą należy obarczyć narzeczonego, bo nie dopilnował psa, ale cholera jasna, jak można tak zwierzęta traktować? Żeby pies się nagle kulił pod uniesioną do pogłaskania ręką? Żeby był pozdzierany? Żeby mu tchawicę uszkodzić?? No i kwestia identyfikacji w schronisku - czemu nikt tego nie zrobił od razu?
Na koniec dodam tylko że piesek sięga połowy łydki, waży ok. 10 kg, i nie wygląda na mordercę w ogóle. Na dodatek lubi [lubił] ludzi bardzo bardzo, i reagował na tak powszechne hasło 'Pieseł'. Jak można było? Teraz czeka nas terapia dla psa w domowym zaciszu. Tyle mu tylko w głowie zostało, że nowego członka rodziny traktuje wspaniale i bezproblemowo. A poza tym - nowy pies.

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 243 (353)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…