Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#59732

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem osobą z natury spokojną i skłonna do ugody, ale na głowę nie dam sobie "wejść".
Wynająłem mieszkanie ze swoją dziewczyną w październiku 2013 roku. Tak się potoczyło, że rozstaliśmy się pod koniec marca. Żeby nie było rozstanie przebiegło spokojnie i była to nasza wspólna decyzja.
Postanowiliśmy, że zamieniamy się pokojami, a mianowicie moja dziewczyna idzie do małego pokoju, a stamtąd współlokator przenosi się do mnie.
Ogólnie atmosfera spokojna pomimo kłótni, które były na długo przed rozstaniem. Oczywiście ta sielanka nie trwała długo.
Po pierwszym jej powrocie po zerwaniu do domu, przyjechała do mieszkania kompletnie odmieniona.
Zaczęło jej wszystko przeszkadzać, szukała każdej okazji żeby rozpocząć ostrą wymianę zdań.
Pierwszym zaskoczeniem było dla mnie, że pomimo wcześniej ustalonej kwoty, którą będzie płaciła za mały pokój (logicznym jest, że będzie płaciła więcej za pokój jednoosobowy) zapłaciła jeszcze mniej niż jak była w pokoju ze mną. Właścicielka pretensje do mnie, czemu kwota jest mniejsza (umowa najmu jest na nas dwoje, więc nie wiem, czemu do mnie pretensje).
Była mi winna pewną kwotę pieniędzy, więc bez jakiegokolwiek wstydu oświadczyła, że ona będzie płaciła teraz mniej, a z tej kasy, którą jest mi winna opłaci resztę (swoją drogą nieźle to wyliczyła, bo pasowało idealnie).
Po długich "rozmowach" zrozumiała, że chyba to nie jest ok, chociaż i tak konsultacje z jej mamą nie miały końca.
Oczywiście ona nie ma problemów z pieniędzmi, do teraz często powtarza jak to na dużo ją stać i że rodzice jej zawsze dadzą tyle ile chce.
Następnie stwierdziła, że nie będzie już tak często mieszkać, więc chce klucz do swojego pokoju. Załatwiła sobie od właścicielki i było wszystko ok. Oczywiście do czasu.
Zauważyła, że taki sam klucz jest w drzwiach w łazience od wewnątrz, który służy do zamykania się w chwilach..hmm.. intymnych lub od własnego widzi mi się, ale to chyba oczywiste.
Jak się okazuje nie dla niej i jej mamy, a potem nawet dla właścicielki. Sprytnie podeszła do tematu wykorzystując moją nieobecność, aby spytać się współlokatora czy zgadza się żeby ten klucz wzięła oszukując go tym samym, że wg właścicielki właśnie ten klucz ma być jej.
Wróciłem w momencie, gdy klucz był już w jej posiadaniu.. a w sumie to już dwa klucze.
Po dość krótkiej kłótni, którą chciałem zakończyć wchodząc do łazienki i ucinając temat, otworzyła bez precedensu drzwi i kontynuowała swoją "argumentację".
Dowiedziałem się wtedy, że właścicielka ponoć zgodziła się na to jak również współlokator.
On sam oczy jak pięć złoty, gdy się dowiedział, że mamy klucznika, a właścicielka wypiera się rozmowy z nią i śmieje się z całej sytuacji.
Gdy wraz ze współlokatorem staraliśmy się dojść do ugody zauważyła, że jest w mniejszości. Zamknęła się w pokoju i powiedziała, że jeśli nie damy jej spokoju to zadzwoni po policję (później się okazało, że mama jej tak kazała zrobić).
Następnego dnia dowiedziałem się, że ja tutaj nie mam po co być i powinienem się wyprowadzić (pracuję i studiuję).
Powiedziałem jej to samo. Otóż w ubiegłym roku moja była ukochana nie zaliczyła sesji
i miała 3 warunki, no cóż zdarza się, ale okazało się, że rodzice nie mogą nic wiedzieć, więc nie pomogą jej finansowo.
I tak oto powstał jej dług, który spłaciła mi dopiero 2 tyg temu pomimo jej ciągłych wypadów ze znajomymi na musicale i spektakle do Wrocławia czy Krakowa.
Muszę dodać, że na prawie warunki są drogie. A i dodatkowo powiedziała, że jej rodzice stwierdzili, że to moja wina, że nie zdała. Dziwne, bo ja sam miałem dwa kierunki na głowie i średnią powyżej 4.0 dodatkowo działałem w samorządzie studenckim i jakoś mi wyszło. Najłatwiej nieudolność córeczki czymś usprawiedliwić. Ktoś może powiedzieć, że skoro studiuje prawo do musi się dobrze uczyć i coś może być na rzeczy, lecz prawda jest taka, że studiowała na gównianej uczelni, do której dostała się z marnymi wynikami maturalnymi i dopiero wtedy przeniosła się do lepszej, gdzie po prostu sobie nie poradziła.
Kiedy dowiedziała się, że no niestety, ale my nie ustąpimy dogadała się z właścicielką i pojechała do niej do domu.
Spodziewam się, że po kilku chwilach od końca tej wizyty dostałem telefon od właścicielki.
Nerwosol i nerwomix nie mógł mi pomóc przez 4h po tej rozmowie.
Dowiedziałem się, że nachodzimy moją byłą, jesteśmy w komitywie i robimy jej na złość, oraz że ona tego nie rozumie jak to można się zamykać w łazience, bo u niej w domu tego nie robią, bo sobie ufają...
Hitem było, że ona sobie nie życzy bycia nasza przedszkolanką i ciągłych telefonów do niej ze skargą na atmosferę w jej mieszkaniu.
No cóż tylko czemu do mnie pretensje? Ja byłem u niej i dzwonię z pretensjami i prośbą o interwencję?
Po tym wszystkim postanowiłem, że ja będę piekielny i zmieniłem hasło do wifi. Będzie klucz-będzie wifi.
Moja anielska dusza jednak postanowiła, że pierwszy wyciągnę dłoń na zgodę i dałem jej to zakichane hasło. Myślałem, że chociaż ja wykażę się cechami dorosłej osoby.
Nic z tego. Postawa tych dwóch Pań jak i rodziców byłej, sprowadziły mnie do bycia bardzo ostrożnym.
Od tego momentu każda rozmowa czy to telefoniczna czy face to face z powyższymi będzie nagrywana przeze mnie.
Właściciele mają przyjechać w ten weekend, żeby sprawdzić mieszkanie czy po tym wszystkim nie ma jakichś zniszczeń.
Zostali przeze mnie wyraźnie poinformowani, że nie życzę sobie, aby przychodzili, gdy nie będzie kogoś z nas w mieszkaniu.
Stwierdzili, że mają klucz i sobie poradzą. No cóż, pozostało mi podać godziny, w których ich się spodziewam. Oni nie podali dokładnej godziny tylko dzień - sobota.
I tak wiem, że będą czasie naszej "nieobecności”, więc zajmę sobie ławeczkę przed blokiem i poczekam na nich, piękny park jest przed blokiem, oby nie padało
Zgodnie z prawem mogą wejść podczas nieobecności najemcy tylko w obecności policji lub straży miejskiej w innym wypadku następuje natychmiastowe wypowiedzenie umowy przez wyraźne złamanie zasad wynajmu mieszkania.
Ważne to dla mnie o tyle, że umowa pomimo wypowiedzenia ważna jest do końca czerwca, a pośród takich ludzi mieszkać nie mam zamiaru.
Nie wiem czy Was to zanudziło, ale wierzcie mi, że jeśli by to nagrać wyszedłby kasowy hit porównywalny do Monty Phytona.

Centrum Polski

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 62 (388)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…