Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#59854

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Wszy.

Jak przeczytałem to słowo w którejś historii, to automatycznie stanęła mi przed oczami walka z wszawicą w szkole. Szkoła w dużym mieście w roku ok 2000 i wydawało by się, że takiego problemu nie powinno być. Dzieciak przyniósł do domu dodatkowych mieszkańców głowy. Wsza jako pasożyt śmiertelna może nie jest, ale sympatii nie wzbudza. Krótka porada w aptece i środek na tyle skuteczny, że po dwóch dniach kłopotu nie ma.

Nie ma? Niestety sprawa się powtarza. Pal licho koszty preparatów ale ja i żona też pracujemy z ludźmi, a ile można brać wolnego na wytępienie tego dziadostwa. Po trzeciej rundzie poszedłem do szkoły. Szanowna pani dyrektor jak lwica broni honoru szkoły. Po pierwszym razie nie dochodziłem źródła, po drugim wywiad wśród znajomych i rodziców dzieciaków od wspólnych zabaw. Po trzecim razie wyszła prosta zależność że wszy przynoszą do domu tylko dzieciaki ze szkoły i to z konkretnej klasy.

Walka w pierwszej kolejności z personelem szkoły. Argumenty, że to niemożliwe, że proszę sprawdzić źródło itd... Potem okazało się, że szkoła nie ma możliwości skontrolowania czystości głów dzieciaków. Po pierwsze to nie ma w szkole pielęgniarki (etat był ale za na tak marnych warunkach, że nie znaleźli chętnych,) a po wtóre nie ma prawa sprawdzać głów dzieci. Byłem wystarczająco wściekły żeby być piekielnie bezczelnym. Na dniach odbywało się zebranie rodziców, więc chciałem być uzbrojony w choć szczątkową wiedzę i przepytałem dzieciaka. Dzieci są naprawdę dobrymi obserwatorami.

Na samym początku zebrania wstałem i do konkretnego rodzica wypaliłem że ma natychmiast zadbać o włosy swojej córki i jeśli jeszcze raz będę zmuszony do wizyty w aptece, to rachunek im prześlę. Oczywiście nauczycielka zaprotestowała, że tak nie można, że to pomówienie i ze trzeba było sprawę załatwi dyskretnie. A w du.. z dyskrecją. Inni rodzice wcześniej ustalili źródło i starali się "dyskretnie" załatwić sprawę, a babsztyl bezczelnie odpowiadał, że to nie ich sprawa. Po tak otwartym postawieniu sprawy dziewczynka nie pojawiła się w szkole przez parę dni, a problem zniknął. Przy okazji się spytam, faktycznie szkoła nie ma prawa sprawdzić higieny czy coś zmieniło się od tamtej pory.

Dziewczynka nie z żadnej patologi, czysta i zadbana ale mamusia przez dwa tygodnie stosowała grzebyk zamiast chemii "bo się dziecku włosy zniszczą".

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 590 (634)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…