Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#60071

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed roku.

Razem z o rok młodszą znajomą – nazwijmy ją D. – pojechałyśmy na wakacje na Rekolekcje Oazowe. Pociągiem w góry, trasa czternaście godzin, więc nauczone doświadczeniem podróży do celu w drogę powrotną wybrałyśmy kuszetki. Drożej, ale bardziej komfortowo.
Taka Oaza trwa piętnaście dni plus dodatkowe dwa (dzień pierwszy, dzień przyjazdów, dzień ostatni dniem odjazdów) czyli łącznie siedemnaście. Dla mnie i D. było to dziewiętnaście dni, bo dwa dni obejmowała podróż. Każda z nas miała duży plecak turystyczny i dodatkowy plecak, do tego jedna siatka, ja śpiwór w ręce i poduszka, koleżance udało się je przywiązać do plecaka. No, obładowane byłyśmy jednym słowem, do tego zmęczone niemiłosiernie.

Godzina dwudziesta trzecia, podjeżdża nasz pociąg, więc wsiadamy do odpowiedniego wagonu, a już na samym wejściu zatrzymuje nas Pani Kontrolująca Bilety (PKB).
Wizualizacja: wąski przedział, wielkie plecaki z na ramionach, masa rzeczy w rękach, tak, najpierw mamy pokazać bilety. Nawet mi się to spodobało, bo oznaczało, że PKP dba, aby do takich wagonów nie wszedł nikt niepowołany. Podałam PKB bilety i dowody tożsamości (w tym wypadku legitymacje szkolne i paszporty). Kobieta sprawdza bilety, podaje nam numer przedziału i miejsca po czym wsiada do swojego wagoniku nie oddając nam biletów ani legitymacji i paszportów.

Ja: Przepraszam, a bilety i dowody?
PKB: Przy wysiadaniu z pociągu.
Ja: I nie odda nam ich teraz pani?
PKB. Nie.

Zdziwiło mnie to, nie powiem, ale uznałam, że nie będę się z kobietą na ten temat kłócić stojąc w korytarzu z taką masą rzeczy. Wpakowałyśmy się do przedziału, rozłożyłyśmy, a ja przezornie (to wychowanie w rodzinie od pokoleń wojskowej i wieczne wpajanie, że jeśli coś wydaje ci się podejrzane to bardzo prawdopodobne, że takie jest) zadzwoniłam do Zwierzchniczki Pani Matki i mówię o zaistniałej sytuacji z dowodami i biletami pytając czy ma w ogóle taką możliwość, żeby nam je zabrać, bo co będzie jak ktoś nas poprosi o bilety? Powiem, że konduktorka zabrała? Niby z jakiej okazji mam ufać zupełnie obcej kobiecie i powierzać jej takie dokumenty? Zwierzchniczka zdziwiona mówi, że nie, że mam iść i kazać kobiecie, żeby nam wszystko zwróciła. Zostawiłam D. w przedziale i idę do PKB.

Ja: Dobry wieczór.
PKB: Słucham?
Ja: Chciałabym odzyskać bilety oraz nasze legitymacje i paszport koleżanki.
PKB: To niemożliwe.
Ja: A to dlaczego?
PKB: Muszę je trzymać aż do końca podróży na wypadek kontroli.
Ja: Kontroli? Nie ma pani prawa przetrzymywać bez mojej zgody moich dokumentów.
PKB: Ja ci ich nie oddam, bo nie będę potem chodzić podczas kontroli i sprawdzać czy to ty jesteś w swoim przedziale, a nie kto inny!
Ja: Mnie nie interesuje, co pani będzie robić a czego nie. Żądam, żeby pani mi natychmiast oddała, przetrzymywanie moich dokumentów jest niezgodne z prawem!
PKB: (odpięła moją legitymację od biletu i podała mi) Dobrze, ale w takim razie nie zdziw się jak będziesz budzona w środku nocy na kontrolę.
Ja: Dokumenty koleżanki poproszę.
Oddała.
Ja: A bilety?
PKB: Nie mogę ich oddać.

Nie miałam już siły na dyskusję z tą kobietą, więc wróciłam do przedziału zadowolona, że chociaż dokumenty odzyskałam. Po kilku godzinach dołączyły do nas dwie starsze panie. Spytałyśmy je czy im też zabrano dokumenty, a one odparły, że oczywiście, że zawsze tak robią.

Podróż odbyła się – o dziwo – bez kontroli i spałyśmy do rana. Po powrocie do domu wystosowałam e-mailowy list do PKP (Obsługa Klienta, jeśli mnie pamięć nie myli) z zapytaniem co to za dziwny zwyczaj zabierania dokumentów. Odpisali, że reguluje to ich regulamin i kontroler ma obowiązek (!) przetrzymać dokumenty pasażera na czas podróży. Spytałam jak to się ma do prawa polskiego. Zacytowałam ustawę o ewidencji ludności i kodeks karny. W odpowiedzi przeczytałam, że jeśli taka moja wola to mam prawo zabrać ze sobą swój dowód i nie muszę go oddawać tak, jak każe Regulamin Przewoźnika, jednakże muszę się liczyć z możliwymi konsekwencjami (podejrzewam, że chodzi o te kontrole).

I teraz niech mi ktoś wytłumaczy, bo czegoś nie rozumiem:
Jak można stworzyć Regulamin, który jest sprzeczny z prawem (bo przetrzymywanie czyjegoś dokumentu tożsamości podlega pod art. 275 § 1. Kodeksu Karnego). A może to ja to źle postrzegam?

PS. Zdziwiła mnie argumentacja kobiety, że musi sprawdzać czy aby nikt obcy nie wszedł do wagonu. Ona otwierała drzwi od wagonu i legitymowała już przy wejściu, praktycznie niemożliwe było, żeby wejść tam niezauważonym. Pomijając zatrważającą liczbę sześciu osób, która jechała w całym wagonie (dokładniej: cała szóstka w naszym przedziale, reszta była pusta). Doliczyć się nadprogamowych podróżnych to nie problem, zauważyć, że ktoś inny siedzi (śpi) w danym miejscu też nie, bo podróżni dość charakterystyczni. Dwie starsze panie, dwie młode dziewczyny (znaczy ja i D.) oraz dwoje studentów (chłopak i dziewczyna).

pkp

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (280)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…