Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#60081

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W niedzielę niewiele brakowało żebym zrozumiał postępowanie Breivik'a, ale po kolei:

Na sobotę byliśmy zaproszeni na spęd rodzinny do babci mojej ślubnej, osobiście wolałbym dostać grypy żołądkowej niż tam jechać, ale trudno. Umówiliśmy się, że ja prowadzę (= nie piję), do samochodu zabraliśmy jeszcze OMC szwagra i szwagierkę i pojechaliśmy - prawie 300 km w jedną stronę.
Poza epizodem, w którym jakiś kuzyn ganiał mnie z flaszką i starał się przekonać do pomysłu, żeby jego córka która właśnie zdawała maturę poszła na studia w Wawie i w tym czasie u nas zamieszkała (jak po 30 minutach mu nie wyszło to poszedł do mojej żony, ale ona chyba wykazała się większą asertywnością, bo po 5 minutach kuzyn odszedł od niej wyraźnie niezadowolony), impreza była nad wyraz nudna i spokojna.

W niedzielę przed południem zaczęliśmy się zbierać - OMC w poniedziałek na 6 do roboty, żona na 7, lekko licząc 5 do 6 godzin drogi przed nami, a jeszcze psa muszę od brata odebrać to chcieliśmy jak najszybciej wyjechać i tu zaczęły się jazdy.
Do samochodu podszedł jakiś kuzyn (gość jeszcze ledwo na oczy widział) który bez ceregieli i pytania wpakował się za kierownicę, po chwili oglądania rzuca tekstem "daj kluczyki"
W tym miejscu wywiązuje się taka konwersacja:

[J]a - Po co?
[N]awalony [K]uzyn - Chce się przejechać.
[J] - No chyba żartujesz.
[NK] - Ale o co ci k***a chodzi?
[J] - Człowieku nawalony jesteś jeszcze jak Messerschmitt, dwa z zasady nie daje "się przejechać", bo jak coś się stanie to chętnych na pokrycie szkód już tak szybko nie ma.
[NK] (już mocno podniesionym głosem) - Nie p*******ol, tylko dawaj te kluczyki.
[J] - Starczy tego, wysiadaj.

W tym miejscu przy samochodzie robi się tłumek, podzielony na 2 frakcje - jedni optują, żeby dać się Heniowi przejechać, drudzy mówią mu żeby wysiadł. OMC nie wytrzymał i jako jeszcze nie z rodziny stwierdził, że jego konwenanse nie obowiązują i "subtelnie" kazał Heniowi wysiąść, sugerując jednocześnie pomoc jak by ten miał jakieś obiekcje - pomogło.

Na tym nie koniec - "ulubiona" Ciocia mojej małżonki wpadła na pomysł, że zanim pojedziemy to, żebym porobił za taksówkę i porozwoził część gości - za nim zapytała nas o zdanie już złożyła zainteresowanym propozycje (kto by nie przystał na darmową taksówkę). Pytam się gdzie mam kogo zawieść - Zdzisiów do X, Janków do Y, Franków do Z - ok. Tylko do Z to jest 70 km w jedną stronę - sorry ale my chcemy w miarę szybko wyjechać, a to jest 2h tam i z powrotem, dwa samochód na wodę nie jeździ. Co słyszę w odpowiedzi - nie przesadzaj Vege, w Warszawie pracujesz to cię stać. Zanim zdążyłem się odezwać, inicjatywę przejęła moja małżonka i skończyła dywagacje stwierdzeniem - "Wujek wczoraj się chwaliłeś, że masz tyle zleceń, że musisz ludzi z kwitkiem odsyłać - to na taksówkę Cię stać" - foch jak stąd do Moskwy i z wycieczki do Z nici.

Na koniec Zdzisiu stwierdził, że przy okazji to on od dziadków z garażu worki z wylewką zabierze - ile? Niewiele 5 worków po 40 kg, w czym problem Vege przecież masz kombi.
Na pytanie czemu sam po to nie przyjedzie - bo jego Audi to nie dostawczak żeby nim cement wozić, sorry Zdzisiu mój samochód to też nie dostawczak.

W drodze powrotnej ślubna żartowała, że jak w przyszłym roku znowu coś takiego się będzie odbywało, to mi nawet nie zaproponuje jazdy, bo w odpowiedzi może dostać pozew rozwodowy.

Zjazdy rodzinne

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 773 (859)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…