Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#60158

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed paru ładnych lat, kiedy moja edukacja zbliżała się ku końcowi i zaczęłam rozglądać się za stałą pracą. Trafiłam na ogłoszenie - praca w zawodzie, firma co prawda dopiero rozpoczynała swoją działalność, ale zdecydowałam się zaaplikować. Jako świeżo upieczona absolwentka z kilkoma praktykami na koncie nie mogłam sobie pozwolić na wybrzydzanie - kiedy otrzymałam ofertę pracy, wydawało mi się, że złapałam Pana Boga za nogi. Pensja nieco powyżej ówczesnej minimalnej, ale była umowa o pracę.

No i zaczęło się... Najpierw - jeszcze w pierwszym miesiącu pracy - dostałam do pomocy praktykanta. Czego on się miał nauczyć ode mnie, również stawiającej pierwsze kroki w tej pracy? Pozostawmy to pytanie bez odpowiedzi. To nie było aż tak bardzo piekielne. Po kilku miesiącach pracy zaczęły się problemy z terminowością wypłat. W tym czasie realizowałam zamówienia Klientów i wiedziałam, na jakie kwoty faktury im wystawiamy. Moje wynagrodzenie stanowiło mniej niż 5% tych sum. Szef jednak codziennie obiecywał, że przelewy "właśnie wyszły" i tak sobie szły 2-3 tygodnie... Tymczasem w przerwach w pracy umilał mi czas opowiadając jak urządza i wyposaża swój nowy dom. Kiedy sytuacja powtórzyła się kolejny raz, zaczęłam rozglądać się za inną pracą. Po 3 miesiącach sukces - złożyłam wypowiedzenie. Szef nie chciał mi wydać potwierdzenia wypowiedzenia, podarł je na moich oczach i powiedział, że jeżeli nie podpiszę porozumienia stron, da mi świadectwo pracy z porzuceniem pracy jako przyczyną rozwiązania umowy. Wszystko po to, żeby zaoszczędzić parę groszy na ekwiwalencie za niewykorzystany urlop, który musiałby mi wypłacić. Podpisałam, machnęłam na to ręką, nowa praca już czekała i chciałam jak najszybciej mieć to za sobą.

Kilka miesięcy później okazało się jeszcze, że nie opłacał za mnie składek ZUS (wydało się, kiedy OFE wysłało mi pismo, z którego wynikało, że nie wpływają składki i zaczęłam sprawę wyjaśniać w ZUSie) - co ciekawe wydając fałszywe dokumenty RMUA, więc byłam przekonana, że wszystko jest w porządku. ZUS zajął się sprawą :)
Po moim odejściu szef przyjął na to miejsce dwie praktykantki. Nieodpłatnie, bez umów. Po 3 miesiącach jednej z nich pozwolił złożyć wniosek w Urzędzie Pracy o staż. Po kilkunastu miesiącach firma upadła.

Dlaczego opisuję tę historię po tylu latach? Otóż niedawno koleżanka z pracy przekazała mi pozdrowienia od byłego szefa. W jakich okolicznościach go spotkała? Wykłada na uczelni, na której ona studiuje. Przedmiot nosi nazwę "Jak zarządzać własną firmą".

piekielny pracodawca

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 611 (653)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…