Byłam dzisiaj rano z kocurem u weterynarza, dobrego znajomego z czasów studiów. Po wejściu do gabinetu, w zasadzie jeszcze przed otwarciem, zorientowałam się że pojawiła się nowa twarz w postaci młodej dziewczyny. Została mi przedstawiona jako nowa praktykantka, Ania. Pochwaliła się, że będzie to dla niej pierwszy dzień pracy.
Następnie Wojtek, weterynarz, zabrał się do oglądania pacjenta i zawołał Anię aby pokazać jej co i jak. Na koniec zapytał czy woli kota przytrzymać czy chce sama zrobić mu prosty zastrzyk. Ania zamiast odpowiedzieć, zrobiła tylko krok w tył. Razem z kolegą powiedzieliśmy aby się nie bała, każdy kiedyś się uczył, a kotu krzywdy nie zrobi. Dodatkowo Wojtek zaznaczył, że wszystko wytłumaczy i nie ma się czego bać. Ania natomiast zamiast wziąć się do roboty, odpowiedziała że kotów dotykać nie będzie, bo jest na nie uczulona.
Następnie Wojtek, weterynarz, zabrał się do oglądania pacjenta i zawołał Anię aby pokazać jej co i jak. Na koniec zapytał czy woli kota przytrzymać czy chce sama zrobić mu prosty zastrzyk. Ania zamiast odpowiedzieć, zrobiła tylko krok w tył. Razem z kolegą powiedzieliśmy aby się nie bała, każdy kiedyś się uczył, a kotu krzywdy nie zrobi. Dodatkowo Wojtek zaznaczył, że wszystko wytłumaczy i nie ma się czego bać. Ania natomiast zamiast wziąć się do roboty, odpowiedziała że kotów dotykać nie będzie, bo jest na nie uczulona.
lecznica weterynaryjna
Ocena:
661
(781)
Komentarze