Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#60484

przez (PW) ·
| Do ulubionych
"Której części słowa "nie" nie rozumiesz" - ostatnio nabrało dla mnie całkiem rzeczywistego znaczenia.

Jakiś czas temu wracaliśmy z imienin od teścia i zabrał się z nami brat cioteczny mojej małżonki - nazwijmy go Mareczek.
Mareczek jest wzorcowym przykładem rozpuszczonego jak dziadowski bicz jedynaka, a że rodzice Mareczka należą raczej do ludzi mocno zamożnych to jemu niczego nie brakowało (a bardziej co chciał to miał) i "wyhodowali" sobie despotycznego egocentryka, do tego cwaniaczka i manipulanta (o tym, że ma dwie lewe ręce do każdej roboty nie wspomnę).

Mareczek lat temu chyba z 5 czy 6 zdał maturę, co Mareczek za to by chciał dostać - samochód - ale Mareczek nie będzie jeździł używanym, "wypierdzianym" samochodem. Mareczkowi się zamarzyło nowe BMW 3 coupe, i co? Mareczek chciał to Mareczek dostał (z opłakanymi skutkami, bo jakoś po pół roku przejażdżka BMW skończyła się dla Mareczka i jego dziewczyny pobytem na OIOM'e). Tyle w kwestii wyjaśnienia.

No więc wracamy sobie i przez całą drogę Mareczek wypytuje mnie o mój samochód, a który rocznik, a ile pali, a ile mocy, ile do steki, a co w nim robiłem, a kupowałem nowy czy używany, w końcu pyta ile bym za niego chciał dostać. W tym miejscu mu odpowiadam, że w najbliższym czy dalszym czasie nie mam zamiaru go sprzedawać, bo mi ten samochód odpowiada to raz, dwa wiem co ma,m bo spędziłem sporo czasu i przeznaczyłem jeszcze więcej środków żeby samochód reprezentował sobą to co reprezentuje i jak te roczniki chodzą po 30-35 tys. to chyba bym musiał 2 tyle dostać żeby się nad sprzedażą zastanowić (generalnie wychodzę z zasady "jak się dba, tak się ma" i nienawidzę druciarstwa oraz półśrodków czym doprowadzam do szału teściową, która wychodzi z złożenia "z samochodem ślubu się nie brało").
Na koniec od Mareczka usłyszałem, że jak bym zmienił zdanie co do sprzedaży, to dać mu znać to on sobie zaklepuje.

Dowieźliśmy Mareczka do domu, my też wróciliśmy do siebie, i o powyższej rozmowie zapomniałem - na 2 dni.

Dwa dni później dzwoni do mnie Mareczek i mnie informuje, że on posprawdzał, a nawet oglądał taki samochód jak mój i ceny faktycznie są mniej więcej takie jak mówiłem, no ale samochód by "został w rodzinie" to jakaś zniżka dla rodziny się należy na koniec słyszę - "to co Vege 25 tysiączków tak żebyś stratny nie był i jesteśmy umówieni?"

Na szybko przypomniałem sobie naszą rozmowę sprzed 2 dni i przeanalizowałem powtórnie co przed chwilą usłyszałem. Tłumiąc w sobie dosyć mocne wk.... odpowiedziałem, że już go informowałem, że samochodu sprzedawać na razie nie zamierzam, a jeżeli miałbym to w ogóle rozważać, to ile bym musiał dostać. Jak się napalił, to mogę mu pomóc szukać, trochę gratów mi jeszcze zostało, to mu mogę po kosztach oddać, dam mu namiar na dobrego mechanika, który się specjalizuje w tej marce, ale swojego samochodu nie mam zamiaru sprzedawać, a już na pewno znacznie poniżej wartości. A jak już się na układy rodzinne powołuje, to niech nie liczy na zniżkę tylko sypnie coś ekstra - w końcu gość przy kasie jest (co prawda rodziców, ale zawsze).

Po takim wywodzie słyszę od Mareczka - "A żeby ci tego Szrota ukradli" - i na tym koniec rozmowy.

Początkowo mieliśmy niezły ubaw z Żoną z pomysłów Mareczka, ale na koniec już poważnie rzuciła - żebyś przypadkiem nie wsadził kija w mrowisko - wykrakała.
Jeszcze tego samego dnia otrzymałem bardzo "sympatyczny" telefon mamusi Mareczka - Mareczek sobie do konfabulował, że ja mu obiecałem sprzedać samochód, że teraz się wycofuję, że chcę go naciągnąć, że jak sprzedaję to chyba normalne, że się w rodzinie lepszą cenę daję itp.

Chwilę mi zajęło pozbieranie się po monologu Cioci mojej ślubnej i opanowanie emocji, zanim w sposób normalny przedstawiłem jak się mają fakty do tego co od syna usłyszała i w swojej naiwności myślałem, że sprawa zakończona - gdzie tam. Ciocia zmieniła strategię.

Mareczkowi bardzo zależy, samochód ma już swoje lata i jak mam okazję go sprzedać od razu, to nad czym się zastanawiam, przecież niedawno kupiliście drugi samochód, a czy nas w ogóle stać na taki samochód jak on tyle pali i w ogóle.
Po 5 minutach miałem serdecznie dosyć i nieco piekielnie zakończyłem wywody Cioci:

[J]a - Ciociu, jak Cioci tak zależy na tym żeby Marek ten samochód dostał, to mam dla Cioci propozycję.
[M]amusia [M]areczka - Tak, tak, co proponujesz?
J - Zamianę.
MM - Tak, tak, a na co?
J - Ja Markowi dam swój samochód, a Ciocia da mi swoje Volvo.
MM - No chyba sobie żartujesz, dwuletnie Volvo z takiego starego grata.
J - No widzi Ciocia, jednak Cioci tak bardzo nie zależy, a po za tym po co Markowi stary grat?
MM - Ja myślałam, że ty normalniejszy jesteś i będzie z tobą można się dogadać.

W tym miejscu rozmowa się zakończyła, następnego dnia dzwonił jeszcze teść do mojej żony, bo siostra nie omieszkała się jemu poskarżyć jak to strasznie została przez jego zięcia obrażona - po krótkim wyjaśnieniu nie mógł się powstrzymać od śmiechu.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 690 (740)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…