Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#60941

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na piekielnych pojawia się mnóstwo historii o źle zachowujących się, rozpieszczonych dzieciach. Równie często pojawiają się pod nimi komentarze o bezstresowym wychowaniu. Zwolennicy tej teorii mówią, że rodzice nie powinni używać wobec dziecka siły, tylko konsekwencji, oraz tłumaczyć, tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć. Tą historię miałam opisać w komentarzu, ale stwierdziłam, że wyszło by za długo. Będzie zatem o piekielności idei bezstresowego wychowania w praktyce.

Jakiś czas temu, gdy wracałam autobusem do domu zaobserwowałam taką scenkę: wsiada mama z dwójką dzieci, na oko 6-7 i 4 latka. Starsze spokojnie zajmuje miejsce na podwójnym siedzeniu i zajmuje się patrzeniem przez okno, natomiast młodsze uparło się za wszelką cenę stać obok krzesła, ledwo co trzymając się rurki. Pierwsze trzy razy mama poprosiła: "Usiądź, proszę, bo jak autobus nagle zahamuje, to nie dasz rady się utrzymać i się przewrócisz". Logiczne, prawda? Ale nie dla czterolatka, który dziarsko dał trzy razy nie i dalej uparcie stoi.

No to mama zaczęła tłumaczyć. Tłumaczyła dobre kilka minut, że jak autobus rusza, to przechylamy się do tyłu, a jak hamuje, do przodu, że chłopiec ma za mało siły, żeby się samemu trzymać, że jak się przewróci, to uderzy głową w rurkę za nim i będzie miał guza, albo co gorsza przewróci się na podłogę i doleci do przedniej szyby, która może się stłuc i on może przez nią wypaść...

Kusiło mnie, żeby wręczyć mamie kartkę do rozrysowania praw dynamiki Newtona, ale się powstrzymałam.

Po całym, niesłychanie cierpliwym wywodzie mamy, pada ostateczny, najwłaściwszy czterolatkowi kontrargument: NIE!

Co miała w takiej sytuacji zrobić mama - tłumaczyć dalej, ryzykując, że za chwilę rzeczywiście wydarzy się tragedia, czy zapobiec jej używając tak pogardzanego argumentu siłowego?

Oczywiście mama się opamiętała, złapała krnąbrnego chłopczyka, ze sporym impetem usadziła i trzymała za ramiona do końca podróży, w akompaniamencie wrzasków i pisków "więzionego".

Naprawdę, nie demonizujmy tak stosowania siły wobec dziecka. Nie robimy tego przecież dla własnego widzimisię, bo być może narażamy dziecko na pewną dozę stresu, ale za to bezwzględnie zapobiegamy zdarzeniom, których tragiczne konsekwencje tylko my, jako dorośli, jesteśmy w stanie przewidzieć.

komunikacja_miejska

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 438 (634)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…