Jakiś czas temu wyczułam na szyi guzka. Nie powiem, zdenerwowałam się, najgorsze już w głowie, więc zapisałam sie do lekarza.
Podczas wizyty mówię co i jak, co się dzieje, gdzie boli, lekarz bada i daje skierowanie do laryngologa (niczego konkretnego się nie dowiedziałam).
W rejestracji pani poinformowała mnie, że najbliższa wizyta u laryngologa jest możliwa dopiero za miesiąc, więc się zabrałam i szukałam wizyty wcześniej.
Polatałam, podowiadywałam się i udało mi się dostać jeszcze tego samego dnia, ale w innej przychodni. W poczekalni czekałam ze 3 godziny - wchodzę, mówię kolejny raz co mi jest, pokazuje gdzie wyczułam guzek. Lekarz mnie zbadał, zajrzał do nosa, gardła i ucha i... nic więcej. Wspomniałam jeszcze raz o guzku i znowu nic. Zaczął mnie wypytywać czy pije mleko w kartonie, jem serki i inne tego typu rzeczy, no i czy używam mikrofali. Ja wielkie oczy, ale ok, odpowiadam co i jak. No i po moich odpowiedziach wszystko stało się jasne.
Przyczyną moich problemów jest mleko w kartonie, mam zakaz jedzenia serków i jogurtów. Broń Boże nie używać mikrofalówki, najlepiej od razu wywalić to z domu. Trzecia przyczyna, to czajnik elektryczny, też nie mogę używać. No i dostałam też absolutny zakaz kupowania kiedykolwiek kuchni indukcyjnej, bo to jest dopiero zabójca.
Z gabinetu wyszłam z takimi oto radami i kartką z tytułem jakieś książki, którą koniecznie muszę przeczytać. Oczywiście nie dowiedziałam się co mi jest, co to za guzek i jak to leczyć, żadnej recepty i żadnego skierowania na jakieś dodatkowe badania.
No cóż, pozostaje mi tylko szukać innego lekarza i wyrzucić cały sprzęt kuchenny.
Podczas wizyty mówię co i jak, co się dzieje, gdzie boli, lekarz bada i daje skierowanie do laryngologa (niczego konkretnego się nie dowiedziałam).
W rejestracji pani poinformowała mnie, że najbliższa wizyta u laryngologa jest możliwa dopiero za miesiąc, więc się zabrałam i szukałam wizyty wcześniej.
Polatałam, podowiadywałam się i udało mi się dostać jeszcze tego samego dnia, ale w innej przychodni. W poczekalni czekałam ze 3 godziny - wchodzę, mówię kolejny raz co mi jest, pokazuje gdzie wyczułam guzek. Lekarz mnie zbadał, zajrzał do nosa, gardła i ucha i... nic więcej. Wspomniałam jeszcze raz o guzku i znowu nic. Zaczął mnie wypytywać czy pije mleko w kartonie, jem serki i inne tego typu rzeczy, no i czy używam mikrofali. Ja wielkie oczy, ale ok, odpowiadam co i jak. No i po moich odpowiedziach wszystko stało się jasne.
Przyczyną moich problemów jest mleko w kartonie, mam zakaz jedzenia serków i jogurtów. Broń Boże nie używać mikrofalówki, najlepiej od razu wywalić to z domu. Trzecia przyczyna, to czajnik elektryczny, też nie mogę używać. No i dostałam też absolutny zakaz kupowania kiedykolwiek kuchni indukcyjnej, bo to jest dopiero zabójca.
Z gabinetu wyszłam z takimi oto radami i kartką z tytułem jakieś książki, którą koniecznie muszę przeczytać. Oczywiście nie dowiedziałam się co mi jest, co to za guzek i jak to leczyć, żadnej recepty i żadnego skierowania na jakieś dodatkowe badania.
No cóż, pozostaje mi tylko szukać innego lekarza i wyrzucić cały sprzęt kuchenny.
słuzba_zdrowia
Ocena:
394
(464)
Komentarze