zarchiwizowany
Skomentuj
(20)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Rowerzyści, królowie szos, debile.
Wracając z orlika samochodem pokonuję około ośmiokilometrowy odcinek. Obok drogi rok temu ukończono znaczną część ścieżki rowerowej/chodnika, coby dzieci z mojej miejscowości do szkoły mogły dojechać rowerem lub nawet dojść, jeżeli mieszkają gdzieś bliżej. Niestety, z gminnego daru wciąż nie potrafią korzystać KOLARZE (?). KOLARZE to ludzie, którzy tłuką się drogą, kiedy mają obok siebie ścieżkę, a w tempie kolarza (czyli z 40km/h) wcale nie jadą. Jadą bowiem w tempie dwa razy wolniejszym, skutecznie hamując ruch drogowy.
To, co dzisiaj zobaczyłem razem z ojcem osiągnęło apogeum kretynizmu.
Czworodebilna (osobami ich nie nazwę) ferajna (bo nie wiem czy rodzina) dumnie jechała drogą. Dumnie, ponieważ nie mieli kasków ani chociażby rowerów kolarskich szosowych, a zwykłe górale. Tak więc jadą sobie drogą, jadą, obok ścieżka, rondo, też jadą drogą (śmiesznie to wygląda), pasy, mogliby wjechać na ścieżkę bez wytracania prędkości, ale co tam. W końcu do nich podjechaliśmy, i mój ojciec zasugerował ostatniemu debilowi zjechanie na ścieżkę. Debil pokazał na 50-metrowy odcinek, gdzie ścieżki nie ma (bo po drugiej stronie jest przystanek i tam chodnik był już wcześniej) i każe mojemu ojcu spie*dalać. Dobra, teraz najlepsze.
Wiecie kto prowadził grupkę debili?
Ojciec, dumna głowa rodziny...
... z wózkiem na dziecko przypiętym z tyłu (nie takim wcale zwykłym, tylko obniżonym, dwukołowym wózku przystosowanym do rowerów i do bezpieczniej jazdy).
Jedzie sobie drogą, narażając to dziecko, kiedy obok ma ścieżkę, no ale przecież on jest samobójcą bohaterem super kolarzem, nie potrzebuje kasku, rozumu nie ma i tak.
Najlepsze jest to, że ten wózeczek miał przypiętą wysoką flagę jak dziecięce rowery. Na pewno pomogłoby to w spotkaniu ze zderzakiem samochodu. Bo ścieżką nie opłaca się jechać.
Wracając z orlika samochodem pokonuję około ośmiokilometrowy odcinek. Obok drogi rok temu ukończono znaczną część ścieżki rowerowej/chodnika, coby dzieci z mojej miejscowości do szkoły mogły dojechać rowerem lub nawet dojść, jeżeli mieszkają gdzieś bliżej. Niestety, z gminnego daru wciąż nie potrafią korzystać KOLARZE (?). KOLARZE to ludzie, którzy tłuką się drogą, kiedy mają obok siebie ścieżkę, a w tempie kolarza (czyli z 40km/h) wcale nie jadą. Jadą bowiem w tempie dwa razy wolniejszym, skutecznie hamując ruch drogowy.
To, co dzisiaj zobaczyłem razem z ojcem osiągnęło apogeum kretynizmu.
Czworodebilna (osobami ich nie nazwę) ferajna (bo nie wiem czy rodzina) dumnie jechała drogą. Dumnie, ponieważ nie mieli kasków ani chociażby rowerów kolarskich szosowych, a zwykłe górale. Tak więc jadą sobie drogą, jadą, obok ścieżka, rondo, też jadą drogą (śmiesznie to wygląda), pasy, mogliby wjechać na ścieżkę bez wytracania prędkości, ale co tam. W końcu do nich podjechaliśmy, i mój ojciec zasugerował ostatniemu debilowi zjechanie na ścieżkę. Debil pokazał na 50-metrowy odcinek, gdzie ścieżki nie ma (bo po drugiej stronie jest przystanek i tam chodnik był już wcześniej) i każe mojemu ojcu spie*dalać. Dobra, teraz najlepsze.
Wiecie kto prowadził grupkę debili?
Ojciec, dumna głowa rodziny...
... z wózkiem na dziecko przypiętym z tyłu (nie takim wcale zwykłym, tylko obniżonym, dwukołowym wózku przystosowanym do rowerów i do bezpieczniej jazdy).
Jedzie sobie drogą, narażając to dziecko, kiedy obok ma ścieżkę, no ale przecież on jest samobójcą bohaterem super kolarzem, nie potrzebuje kasku, rozumu nie ma i tak.
Najlepsze jest to, że ten wózeczek miał przypiętą wysoką flagę jak dziecięce rowery. Na pewno pomogłoby to w spotkaniu ze zderzakiem samochodu. Bo ścieżką nie opłaca się jechać.
"rowerzyści"
Ocena:
26
(314)
Komentarze