Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#61089

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sąsiedzi, sąsiedzi, sąsiedzi tak bardzo, bardzo... czyli o tym jak człowiek z wiochy wyjdzie, wiocha z człowieka nigdy (pod pojęciem wiocha mam na myśli mentalność nie miejsce zamieszkania czy urodzenia).

Od jakiegoś roku mam na osiedlu nowych sąsiadów (całe szczęście nie w tym samym bloku) - rodzinka przez ten okres zdołała chyba wszystkim krwi napsuć.
W kwestii wyjaśnienia - osiedle zostało oddane do użytku jakieś 4 lata temu - piekielni bohaterowie niniejszej historii kupili z tego co wiem mieszkanie, które ktoś kupił na inwestycje i nawet go nie wykańczał.

Akt 1 - remont.
Na remont mieszkania najlepszym okresem są weekendy, należy przyjechać z teściem i szwagrem w piątek po południu, "robotę" zacząć od zrobienia paru piwek/flaszki i omawiania donośnie do późnych godzin sytuacji rodzinnej przy otwartych oknach. Wszyscy mieszkańcy muszą wiedzieć, że szanowni majstrzy rozpoczęli pracę w sobotę rano (ca. 7) - najskuteczniejsza metoda pootwierać okna/balkon i ile mocy w tranzystorach koncert piosenki biesiadnej/discopolo.
Wszelki prace pylące najlepiej wykonuje się na balkonie, chociaż klatka schodowa też jest dobra.
Regulamin wspólnoty, który wyraźnie mówi o zakazie głośnych prac remontowych w niedzielę, należy traktować jako luźną sugestię.

Akt 2 - śmieci
Chyba tylko mieszczuchy nie wiedzą, że śmierdzące śmieci przed wyniesieniem na śmietnik muszą nabrać mocy urzędowej przed drzwiami na klatce - minimum 12h.

Akt 3 - dzieci
Dzieci (trójkę z których najstarsze na oko ma 7-8 lat) muszą się wyszaleć - najlepiej w soboty i niedzielę tak od 6:30 - 7:00 na tzw. patio pomiędzy budynkami, przy okazji z balkonu od piekielnych lecą takie panie lekkich obyczajów, że zakład szewski to przy tym filharmonia.

Akt 4 - pies
Należy sprawić sobie psa - najlepiej yorka, ale yorki powinno się strzyc, a to kosztuje - tak więc yorczek piekielnych radośnie niestrzyżony paraduje sobie umazany we własnych fekaliach (pies jest tak zarośnięty, że nie może załatwić swoich potrzeb bez ..... się).
Małemu psu wystarczy jeden spacer dziennie - to psa się na całe dnie wywala na balkon gdzie ten załatwia swoje potrzeby - w ciepłe dni tajemnicza woń roznosząca się wokół balkonu piekielnych przyprawia o mdłości i łzawienie oczu.

Akt 5 - babcia
Piekielni jako opiekunkę do dzieci na wakacje ściągnęli babcię - typowy wróbel-komentator balkonowy, swoimi całodziennymi spostrzeżeniami dzieli się donośnie wieczorami z rodzinką (tak więc sąsiad jeżdżący Mercedesem to na pewno mafioso albo alfons).
Ostatnio wracając ze spaceru z psem, gdy wyrzucałem produkty psiej przemiany materii do kosza (nota - bene postawionego do tego właśnie celu), "zdybała mnie na tym procederze" piekielna babcia - wywiązał się między nami mniej więcej taki dialog.
[P]iekielna [B]abcia, [J]a

[PB]- Hej, hej, hej gdzie to wyrzuca, do domu niech zabierze, to tu mi śmierdzieć będzie.
[J] - Słucham?
[PB] - Wyraźnie mówię, do domu niech se te psie gówno weźmie, a nie wszystkim smrodzić.
[J] - Proponowałbym zastosować się do tej rady odnośnie państwa balkonu.
[PB] - Ty ch.., ty gówniarzu, jeszcze pyskować mi tu będzie, ja zaraz na policje i do SM zadzwonię.
[J] - Czekam z niecierpliwością.

Ilość skarg na piekielnych u administratora i w zarządzie wspólnoty ma już podobno objętość segregatora - podobno mają wszcząć kroki prawne - zobaczymy.

Sąsiedzi

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 485 (553)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…