Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#61094

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przedwczoraj w nocy mój chłopak został pobity. Mniejsza o okoliczności, efekt jest taki, że ma uszkodzone żebra (najprawdopodobniej złamane), szyję (ma problemy z oddychaniem, odkrztuszaniem, przełykaniem etc), siniaki, coś mu strzela w barku i parę innych.
Wrócił do domu o własnych siłach i wydawało się, że jest tylko trochę poobijany, ale jak adrenalina opadła zaczął się skarżyć na ból głowy, żeber, mdłości, na moment stracił przytomność. Zadzwoniłam po taksówkę, pojechaliśmy na najbliższy SOR (teraz szczerze tego żałuję, mogłam nie być tak praworządna i dzwonić po karetkę).
Na SORze standardowo poczekaliśmy kilkanaście minut (mimo, że był środek nocy i poza nami żywej duszy). Wreszcie lekarz przytoczył swój szanowny zad... i kompletnie olał sprawę. Nie wykonał żadnych badań, nic, ani RTG, no nic, zero, null, nawet nie poprosił chłopaka o zdjęcie koszulki, nawet mu k*rwa ciśnienia nie zmierzył. Ocenił go swym uczonym okiem, nacisnął jego mostek i stwierdził "stłuczenie klatki piersiowej". A jako przyczynę urazu podał "pobicie po spożyciu alkoholu", co jest absolutnym kuriozów, bo owszem alkohol został spożyty, ale było to jedno piwo koło 15, a cała rzecz rozgrywała się w nocy. Kwestia tego, że facet miał objawy wstrząsu mózgu nie została rozpatrzona. Na pytanie co z obolałą krtanią odpowiedział, że od trzeba się zgłosić do laryngologa "w miejscu zameldowania". Ogólnie miał straszne pretensje, że chłopak nie zgłosił się do szpitala "w miejscu zameldowania" - widać koleś żyje jeszcze w czasach przed przemianami ustrojowymi i brak rejonizacji nie przebił się do jego świadomości. Co najlepsze to święte "miejsce zameldowania" znajduje się w tym samym mieście, tylko dzielnica inna.
Ten SOR już wcześniej poznaliśmy z nie najlepszej strony, więc pogodziliśmy się z porażką, poczekaliśmy kilka godzin i poszliśmy do rodzinnego licząc na jakieś wskazówki.
Rodzinny się przejął. Niestety przyjmuje w malutkiej przychodni, gdzie nie ma możliwości wykonania wszystkich badań, więc wystawił pilne skierowanie do chirurga i laryngologa, zasugerował konsultacje neurologiczną. W celu wykonania badań polecił iść do poradni znajdujących się w tym samym szpitalu co ten piekielny SOR, ewentualnie do przychodni C.
W szpitalu pańcie w rejestracji stwierdziły, że do poradni pilnie nie ma, do poradni to trzeba na zapisy, najbliższy termin za milion lat. Jak pilnie to niech idzie na SOR. Na SORze, cóż za zaskoczenie, twierdzą, że to sprawa dla poradni, oni nie robią obdukcji, skierowanie to przyjęcie planowe, i tak w sumie, to mają to wszystko w dupie.
W przychodni C. twierdzą, że:
a) nie ma pilnie, najbliższy termin za milion lat;
b) oni nie przyjmują jakichś tam buraków z ulicy, trzeba być do przychodni "zapisanym". Przez "zapisanie" rozumieją złożenie tam deklaracji dotyczącej wyboru lekarza POZ. Nie wiem, czy takie coś jest w ogóle zgodne z prawem, mam wrażenie, że nie.
Cała sprawa najprawdopodobniej skończy się na leczeniu prywatnym. Na które, na dobrą sprawę, niespecjalnie nas teraz stać.

Nie będę retorycznie pytać kim trzeba być, żeby traktować pacjenta jak ten lekarz z SORu. Ani, czemu mimo wielu lat płacenia składek chory człowiek nie może się dostać się do lekarza jak tego potrzebuje. Nie interesuje mnie też dokąd ten system zmierza, bo jak na dłoni widać, że do katastrofy.
Zamiast tego zapytam konkretniej i dosadniej: co my teraz mamy k*rwa zrobić?

słuzba_zdrowia

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 101 (213)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…