Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#61265

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam Piekielnych,

Tym razem historia o Panu Żulu, oczywiście piekielnym. Może nie tyle sam Pan Żul był piekielny. Iście piekielny był "splot niefortunnych zdarzeń z udziałem wspomnianego"...

Jechałem autobusem na rozmowę kwalifikacyjną do firmy znajdującej się na obrzeżach miasta.

Autobus kursuje 1 max 2 na godzinę i to głównie po to aby zawieźć ludzi do zgromadzonych w rejonie wielu zakładów pracy. Produkcja AGD, spedycja, logistyka i tego typu...

Do celu naszej podróży zostało jakieś 20 minut jazdy. Przejeżdżaliśmy przez teren na którym znajdowało się kilka gospodarstw, widać też było jakiś sklepik. Typowa wioska lub mała mieścina wchłonięta przez miejską aglomerację.

Na jednym z przystanków wtoczył się Pan Żul. Nie zauważyłem go bo czytałem gazetę ale nie poczuć "aromatu" jaki roztaczał się nie dało...

Pan Żul ledwo i z wielkim wysiłkiem ulokował się na siedzeniu a trzymaną przez siebie reklamóweczkę z wielki trudem próbował umieścić pod siedzeniem.

W końcu mu się udało jednak reklamóweczka bezwładnie turlała się pod siedzeniem Pana Żula. Zapach Pana Żula już był piekielny w dodatku mieliśmy dość wysoką temperaturę.

Wsadziłem nos w gazetę aby trochę się odizolować od tego smrodka. Upłynęły może 3 minuty gdy pasażerowie zaczęli coś mocno narzekać a do moich nozdrzy dotarł smród spirytusu.

Okazało się, że Pan Żul w reklamóweczce miał zapas "Błękitu Paryża" czyli denaturatu.

Ten ów "Błękit..." zaczął ochoczo wyciekać z reklamóweczki a Pan Żul nie był w stanie zareagować (nie wiem czy spożywał i nie zakręcił czy po prostu butelczyna pękła pod siedzeniem...

Zrobiła się spora kałuża, smród Pana Żula ze smrodem denaturatu byłą straszna jednak to nie była największa piekielność owej sytuacji.

Pasażerowie mocno już krzyczeli do Pana Żula, kałuża była naprawdę spora a całą sytuacją zainteresował się kierowca. Na kolejnym przystanku wyszedł z kabiny, usunął Pana Żula z autobusu.

I właściwa piekielność jaką nam Pan Żul zgotował. Kierowca stwierdził, że to wysoce palny alkohol a kałuża była naprawdę duża i on nie może kontynuować jazdy i prosi wszystkich o opuszczenie pojazdu.

Ludzie nawet za bardzo nie protestowali, jak by rzeczywiście alkohol się podpalił to mogło by być źle. Ja natomiast spóźniłem się na rozmowę a większość ludzi do pracy.

Dziękujemy Panie Żulu!!!

żul

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 69 (235)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…