Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#61354

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed paru miesięcy. Miałam z komputerem dziwny problem - sam się wyłączał w najbardziej strategicznych momentach jego używania. Praca licencjacka za pasem, niebagatelna suma na ewentualną naprawę uzbierana i zabieram komputer do serwisu.
Serwis duży, piękny, na rynek wszedł ze sto lat temu. Zadowolona - skoro interes się kręci, to mojego potwora też naprawią - mówię o problemie. [P]an patrzy na mnie jak na kogoś, kto potrafi jedynie odpalić kompa i włączyć Internety.

[P] Więc co z nim jest?
[J] Wyłącza się sam, gdy jest tylko trochę obciążony. Czy to program graficzny, czy film, czy pisanie czegoś...
[P] Rozumiem, więc naprawa...
I tutaj chyba powinnam była zakończyć rozmowę grzecznym pokiwaniem główką, ale coś mnie podkusiło, by podzielić się swoimi spostrzeżeniami.
[J] Działo się to rzadko, z raz na tydzień, a teraz kilkanaście razy dziennie. Podobno może chodzić o grafikę... (Pan zapisał coś na kartce), ale z drugiej strony komputer nie ma za wiele pamięci RAM (znowu jakiś zapis).
[P] Mi się wydaje, że pewnie dysk twardy jest zawirusowany, po takich objawach.
[J] Tak, to całkiem możliwe. (Pan poczynił kolejny zapis na karteczce).
[P] To my się nim zajmiemy, potrwa to najwyżej 2-3 dni. Proszę potwierdzić zlecenie.
[J] Zależy mi, żeby go dostać jak najszybciej. Wie pan, studia, te sprawy, nie mogę za długo zostać bez.

Pan ze zrozumieniem pokiwał głową i wyciągnął w moją stronę karteczkę, na której pisał. I co się w niej znalazło?
- Wymiana grafiki - xxx zł
- Dodanie pamięci RAM - xxx zł
- Wymiana dysku twardego - xxx zł
A później kilka minut wyjaśniałam, że nie chcę wymiany tych wszystkich elementów, tylko sprawdzenia hardware'u i naprawę tego elementu, który jest zepsuty. Pan najwidoczniej był niezadowolony, że cena za usługę spadła z paru ładnych stów do pięćdziesięciu, które bierze za diagnostykę. No ale nadal miały to być najwyżej dwa dni, a może nawet skończy tego wieczoru. Zerknął jeszcze na naklejkę na obudowie mojego maleństwa.

[P] Ten komputer chodzi ma systemie X?
[J] Niestety tak.
[P] To ja chętnie wymienię na system Y! Nowszy, lepiej pracuje i kosztuje tylko...
[J] System to chyba teraz najmniejszy problem. Pomyślę nad zmianą, jak będzie go na czym instalować.
[P] Ale to może być wina systemu!
[J] W takim razie niech Pan sprawdzi hardware. Jeśli wszystko tam w porządku, to zmienię ten system.

Dwa dni. No dobrze, kolejna wymówka, by sobie odpocząć od pracy licencjackiej. Wieczorem dnia trzeciego dzwonię do Pana o komputer. Dowiedziałam się, że "jest w trakcie testów" i najpewniej jutro, najpóźniej pojutrze, będzie już całkowicie zdiagnozowany. Kolejne trzy dni - cisza. Zdenerwowana zadzwoniłam, prosząc o wyjaśnienia o stanie komputera. Zdziwiona Pani oświadczyła, że komputer zostanie "niebawem zdiagnozowany", bo "mają spory ruch". Kiedy powiedziałam, że podobno od sześciu dni komputer jest testowany, zaczęła nieskładnie tłumaczyć, że chyba pomyliła komputery i jutro mogę przyjeżdżać, to go wyczyszczą i oddadzą. Tylko żebym przyjechała po południu.

Rano kolejny telefon, że jeszcze z dobę to zajmie, bo system mam tragiczny i nie chce współpracować. Co ma system do sprawdzenia sprzętu - nie pytajcie, nie jestem za dobra z informatyki. I chyba nie tylko ja. No to czekam dalej, bo jestem wyjątkowo wyrozumiałą osobą.
Po około jedenastu dniach od dodania, kiedy telefon wciąż milczał, dzwonię że muszę zabrać komputer, skoro dalej nie jest sprawny. Kiedy po niego przyjechałam, Pan już nie był taki przyjemny. Napisał krótką notatkę o tym, co zostało w komputerze poczynione i że wcześniejszy odbiór z winy klienta. Tak więc w domu zagłębiłam się w lekturę, której już jednak nie przytoczę. Dowiedziałam się z niej tylko, że w systemie nie zauważono większych nieprawidłowości, a cały sprzęt jest sprawny. Ponadto, ponoć Panom z serwisu ani razu się nie wyłączył. Nie dziwię się, skoro prawie go nie ruszali. Sprawdzenie komputera pokazało, że jednak coś zrobili - w dniu, kiedy telefon odebrała kobieta, Panowie wgrali mi do systemu kilka aktualizacji. Nie, nie pomogły, komputer już pierwszego dnia odmówił mi posługi.

Zgodnie z obietnicą, znajomy zmienił mi system. Również nie podziałało, wyłączał się jeszcze częściej, chociaż gry chodziły sprawniej. Niesłychane.

Na szczęście jest to historia z happy endem. Oddałam komputer do innego serwisu, gdzie w dwa dni wykryli zepsutą płytę główną. Jej wymiana zadziałała, a sprzęt chodzi bez zakłóceń po dziś dzień. Wiem tylko, że do tamtego serwisu więcej nie zawitam.

serwis komputerowy

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 366 (438)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…