Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#61383

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po przeczytaniu o podkradaniu owoców w Zapomnianej Dolince postanowiłam, że napiszę, jak to jest budować dom w podobnym miejscu.

Kilka lat temu trafiła nam się okazja - działeczka 3000 metrów w dobrej cenie w rodzinnej wsi mojej mamy. No to wio - kredyt, kupno, papiery do zabudowy, budowa, wykańczanie... ogólnie dom stoi w połowie wykończony i jesteśmy w trakcie zagospodarowywania. Nowa nieruchomość stała się atrakcją, którą przez ostatnie lata żyła cała wieś:

1. Wyklęci jeszcze przed wprowadzką.
Pierwszy na scenę wchodzi proboszcz, który postanowił wykląć "nowych parafian" podczas mszy za to, że nie wpuścili go na kolędę mimo usilnego napierniczania w drzwi (wg sąsiada z naprzeciwka). Gdyby proboszcz zerknął przez okno tuż obok drzwi zauważyłby, że nie tylko nas nie było, ale i że dom wygląda jak gotowy, ale tylko z zewnątrz (w środku nawet ścian nie było).

2. Wycieczki turystyczno-krajoznawcze.
Muszę przyznać, przez całą budowę nie zginęło nic z materiałów (chyba, że ktoś przytulił coś na tyle niepotrzebnego, że nawet nie zauważyliśmy straty). Jednak, kiedy domek był w końcowym etapie budowy (przed montażem drzwi i okien) rodziców spotkała niespodzianka. Jak co kilka dni wybrali się po pracy na działkę, by obejrzeć postępy w budowie. Okazało się, że w domu ktoś już jest - koleś schodził właśnie z piętra. Na pytanie "co tu do jasnej ciasnej wyprawia" odpowiedział: "a bo wie pani bo tu się tacy jedni budują i to dom podobno cały z drewna i sobie przyszedłem popatrzeć". Pominę pełną wymianę zdań - podsumowując, koleś był oburzony faktem, że właściciele mogą nie życzyć sobie wycieczek po ich domu.

3. Procesja.
Jako że nie uczestniczymy w życiu kościoła, to wszelkie święta, tak jak inne wolne dni, przeznaczaliśmy na pracę w wykańczaniu domu. Tak się zdarzyło, że koło naszego domu przeszła procesja. Widok z okna wydał mi się dość zabawny - na przedzie szedł ksiądz i cedził swoje wywody a wszyscy za nim, zamiast pokornie słuchać, zapuszczali żurawia na nasz dom - niektórzy nawet wychodzili z grupy żeby lepiej się przyjrzeć budowli. Raczej nie było to spowodowane hałasem (akurat malowanie nie jest zbyt głośne) a samochód zdradzający naszą obecność stał za domem. W procesji uczestniczyła ciocia, która później powiedziała nam, że inne domy nie wzbudzały takiego zainteresowania. Co ciekawszego od wywodów proboszcza jest w zwykłym piętrowym domu? Zaczęłam zastawiać nad sprzedażą biletów i oprowadzania wycieczek.

4. Parking.
Dziękuję wszystkim, którzy w większe kościelne święta (zwłaszcza święto zmarłych) robili sobie parking na naszej działce. Czasami przestrzeń przed domem była zastawiana do tego stopnia, że nie mogliśmy dostać się do własnego domu. Ludzie po prostu uznali, że skoro nie ma jeszcze płotu, to fakt, że na działce stoi dom wcale nie świadczy o tym, że to prywatny teren. Rozwieszenie taśmy też nie dało wiele – część samochodów zastawiała wjazd a resztę postawiono tak, że taśma była napięta do granic wytrzymałości. Na prośbę przestawienia samochodu: „noszzzz kur… z jakiej racji?”. A z takiej, że nie prowadzimy strzeżonego parkingu i mamy prawo wjechać na własną działkę. Dziwne, że jak działka była przez lata pusta, to nikt nie pomyślał by tam parkować.

5. Rolnictwo.
Również z czasów przed postawieniem porządnego płotu. Pewien rolnik z jakiegoś powodu postanowił zawrócić pod naszym domem. Pół biedy, gdyby traktorem , ale pan szanowny zawracał wielkim kombajnem (tzw. bizon). Nie przejmował się nami stojącymi obok i dającymi upust nerwom, ani tym, że o mało co nie zerwał nam dachu. A mógłby zawrócić jadąc zgodnie z pierwszeństwem do okoła doliny – nadrobiłby najwyżej kilometr a zajęło by mu to mniej czasu niż manewry rozjeżdżające nam podjazd.
Zabawnych i piekielnych historii było więcej a jeszcze się nie wprowadziliśmy… Strach pomyśleć co dalej…

Wsi spokojna wsi wspaniała

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (337)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…