Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#61526

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia kudlatymaxy o pracy nad morzem (http://piekielni.pl/61101) przypomniała mi o moich dość świeżych przeżyciach.
Uwaga,będzie długo!

Pod koniec lipca bieżącego roku wybrałam się do pracy wakacyjnej,do Ustki. Pracę załatwił mi przyjaciel,który pojechał tam tydzień wcześniej.

Warunki raczej kiepskie,płaca słaba (50zł/dzień),o umowie ktoś coś wspomniał, ale szybko temat się urwał; domki, w których mieszkaliśmy śmierdziały wilgocią,na suficie grzyb..
No ale nie narzekamy,zawsze tam coś zarobimy,posiłki są,a i do morza blisko.. Poza tym,zawsze to z przyjacielem,więc pomysły na spędzanie wolnego czasu były :)

No właśnie.. Tylko z tym wolnym czasem tak nie do końca wyszło. Zaczynaliśmy pracę ok 7,przed 20 nie kończyliśmy. Zdarzało się w ciągu dnia,że mieliśmy jakąś godzinkę lub dwie na krótką drzemkę, ale szefowa szybko znalazła nam inne zajęcie. Nadal nie narzekamy, w końcu wiedzieliśmy,że praca będzie ciężka - jak to w sezonie.

Opuszczając teren ośrodka po zakończeniu pracy, trzeba było zameldować szefostwu,że się wychodzi - raz nawet nie nam nie pozwolono, po 20 musieliśmy jeszcze zbierać pety wyrzucone na terenie ośrodka!

Byliśmy pracownikami kuchni,a robiliśmy właściwie wszystko - najbardziej absurdalną rzeczą(poza szorowaniem podłogi w kuchni na kolanach trzy razy), którą musiał robić mój przyjaciel było PRZERZUCANIE śmieci z mniejszego do większego kontenera,codziennie. Tu już zaczynamy się denerwować, ale zaciskamy zęby i byle do końca.

I tu pojawia się problem: brak szacunku do pracownika. Szefowa poproszona o zaliczkę (wypłata:koniec miesiąca;za czerwiec zarobiłam ok 150 zł, więc w połowie lipca pusto w portfelu,a oboje palący:) zgodziła się i następnego dnia miała nam wypłacić jakieś grosze chociaż. Niestety,mija dzień,drugi, trzeciego dnia pani Szefowa w dość niemiłych słowach stwierdza, że jednak nic z tego,mamy poczekać jakiś tydzień jeszcze,a to,że nie mamy pieniędzy jej nie interesuje. Czara goryczy przelała się. Postanowiliśmy zrezygnować z pracy. Szefowa niepocieszona, ale do wiadomości przyjęła. I tu zaczyna się piekielność: ona nam nie zapłaci należnego nam wynagrodzenia. Po przeliczeniu wszystkiego,razem, dwóm osobom do zapłacenia miałaby jakieś 1400zł.

Niestety ani prośbą ani groźbą nie udało nam się wyegzekwować naszej zapłaty. Kolega dzwonił nawet na policję, ale oni nie mogli nam pomóc i odesłali do PIPu. Tam też nie uzyskaliśmy pomocy, więc wybraliśmy się do radcy prawnego,już w naszej miejscowości, napisaliśmy wezwanie do dobrowolnej wypłaty wynagrodzenia, wysłaliśmy to listem poleconym ZPO, po 7 dniach od odebrania przesyłki mieliśmy skierować sprawę do sądu, ale czy warto?

Do tego już pierwszego dnia zostałam okradziona. Ktoś (zdychaj w piekle!) włamał mi się do domku i zabrał wszystko, co miałam najcenniejszego: laptopa,telefon,torebkę z portfelem i dokumentami, a nawet 50 zł ze stolika.
Wiem,że powinnam dostać odszkodowanie od właścicieli,sami zresztą o tym mówili; wiem, że zostało to zgłoszone do ubezpieczalni, macie jakiś pomysł jak dostać od właścicieli to co mi się należy?

ustka ośrodek wczasowy

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (24)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…