Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#61945

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przygody z NFZ-em.
Słowem wstępu - jeszcze nie jestem pełnoletnia, choć to już niedługo, także do lekarza muszę chodzić z rodzicem.

Mama zapisała mnie do endokrynologa na kasę chorych. Zapisała, wykonując w okolicach kwietnia/maja telefon do przychodni, mówiąc, że chce zapisać córkę. Pani z rejestracji poprosiła o numer PESEL-u. Mama podała. Termin? 4 września. Około pięciu miesięcy czekania - norma.

A więc 4 września wychodzę godzinę szybciej ze szkoły, zadowolona, że to nareszcie ten dzień, kiedy być może zdiagnozują mi jakąś chorobę tarczycy (wierzcie lub nie - naprawdę się cieszyłam, bo objawy schorzeń tarczycy są uciążliwe). Przybywam na miejsce, parę osób w poczekalni, siadam, czekam.

Były dwa pokoje. W jednym była jakaś rejestracja (ale nie taka normalna, tamta była wcześniej, ta wyglądała jak typowy gabinet lekarki, więc nie wiem, o co chodziło), w drugim czekała pani endokrynolog. Zostałam z mamą poproszona do pokoju pierwszego. Wchodzimy.

— Starsza czy młodsza? — pyta pani w pokoju.
— Młodsza — odpowiada mama.
— To proszę sobie usiąść... — odpowiada pani i nagle ją oświeca: — A ile ma lat?
— Siedemnaście — odpowiadam.
— A to ja nie wiem czy pani doktor cię przyjmie... — Zmartwiona mina. — Bo my nie mamy kontraktu z NFZ-em na leczenie dzieci. Ja pójdę zapytać, no ale wątpię...

Wgniotło mnie w krzesło. Łzy w oczach. Miałam nadzieję, że w końcu przestanie mi być non stop zimno, że przestanę być niemal ciągle zmęczona i nie będę już chudnąć sama z siebie. A tu nic z tego.

Pani wraca.
— No tak jak mówiłam, my mamy kontrakt z NFZ-em na leczenie tylko dorosłych... Ale możemy cię zapisać na termin, kiedy będziesz już pełnoletnia. Kiedy masz urodziny?
— W styczniu — odpowiada mama za mnie. Ja siedzę z zaciśniętymi ustami, byleby nie puścić w nerwach wiązanki.
— No to zapiszemy cię na luty... Tak? Zapisać?
— Nie, to my już sobie poradzimy inaczej — odpowiada mama i wychodzimy.

Co za idioci z ulicy siedzą w tej rejestracji, że nie umieją policzyć wieku, mając numer PESEL? Straciłam pięć miesięcy czekania na lekarza, do którego nie zostałam przyjęta, bo jakaś noga z matmy siedzi w rejestracji i nie mogła skojarzyć, ile mam lat.

Cóż, pieniędzy od NFZ-u nie dostaną, za to dostanie lekarz prywatny, do którego zapisałam się jeszcze tego samego dnia. Termin czekania? 2 tygodnie.

I pytanie: czy taka sytuacja nadaje się do napisania skargi? Miałabym wielką ochotę taką wystosować, zwłaszcza, że był to drugi oddział tej samej przychodni, w którym byłam, i to drugi, w którym nie potraktowano mnie jak należy.

Toruń WOMP

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 18 (312)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…