Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#62247

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka dni temu załatwiałam ostatnie sprawy w moim dziekanacie i tak mi się przypomniał istny cyrk sprzed kilku miesięcy...

Zanim zacznę, historia częściowo będzie dotyczyła systemu USOS. Informuję tych, którzy go nie znają - jest to system informatyczny poprzez który zarządza się tokiem studiowania; zapisami na zajęcia, wpisywaniem ocen, itd... Kiedy dostaje się oceny na koniec semestru, muszą się one znaleźć na karcie egzaminacyjnej, w indeksie i w usosie właśnie (tę także uzupełnia prowadzący).

Kiedy rekrutowałam się w 2011 roku na Uniwersytecie Wrocławskim na mój pierwszy kierunek, wymogiem było, by do końca licencjatu zdać angielski na poziomie B2 II.
Rok później, rekrutowałam się na mój drugi kierunek. Zostałam przyjęta, a także zrezygnowałam z pierwszego kierunku; wciąż jednak kontynuując język angielski.
Będąc na 3. semestrze drugiego kierunku, zdałam egzamin z języka i zakończyłam jego naukę.

Na 5. semestrze po rozmowach ze znajomymi, a potem po sprawdzeniu regulaminu studiów zauważyłam, że mój kierunek wymaga zdanie angielskiego na niższym poziomie, niż zdałam - B2 I. Pomyślałam sobie jednak, że nie ma problemu, skoro zdałam wyższy poziom, wszak ten niższy zawiera się w nim. Poza tym, kiedy oddawałam kartę egzaminacyjną w semestrze 3. był na niej mój poziom, ocena z egzaminu i nikt wtedy nie zgłosił żadnych zastrzeżeń, kiedy sprawdzali ją w dziekanacie. O ja naiwna ;)

Jest semestr 6, ostatni, tuż przed licencjatem. Zanim dziekanat wydał nam karty egzaminacyjne, sprawdzałam w usosie, czy wszystko się zgadza, czy jestem zapisana na wszystkich zajęciach, bo to z systemu dziekanat drukuje karty. Wszystko było ok.
Dostaję kartę. Patrzę - ostatnia rubryka: "Język angielski poziom B2 I"... Zaczynam czuć nadchodzące problemy. Uderzam do dziekanatu i tłumaczę, pytam - czy po prostu nie wystarczy, żeby dziekanat przepisał mi jedną ocenę jako drugą, skoro zdawałam wyższy poziom? Pani jednak stwierdza: "mnie nie obchodzi, co pani zdawała, tylko co jest w usosie i to ma być na karcie!"

Wkurzam się, ale co zrobić?

Kilka dni potem pędzę do instytutu językowego, stoję godzinę w kolejce do z-cy kierownika, by poprosić, żeby wpisała mi ocenę z wyższego poziomu jako ocenę z niższego. Pani nie widzi problemu, ale wpisuje mi ocenę podwyższoną o pół (w efekcie 4,0), bo stwierdza, że skoro na wyższym poziomie mam 3,5, to na niższym miałabym ocenę wyższą.

Występuje jednak drugi problem - każdą ocenę trzeba mieć także w usosie. Ona mi oceny w usos jednak nie może dać, bo nie jestem aktualnie na żadnej liście zajęć z angielskiego - ocenę w takim wypadku przepisuje dziekanat.

Drugiego dnia lecę do dziekanatu. Pani twierdzi, że ona nic nie wpisuje, że to osoba z Instytutu Językowego ma mi wpisać tę ocenę...

Zaczynam wariować.

Biegnę do doktor zajmującej się sprawami studenckimi. Mówi mi, że się dowie, o co chodzi i tym zajmie, mam do niej wrócić za dwa dni.

Dzień przed ponowną u niej wizytą zaglądam w jakiejś innej sprawie do usosu, i co widzę? Ocena z angielskiego jest wpisana! Niestety, nie ma się z czego cieszyć - jest to ocena 3,5...
(Hmmm, czyli jednak dziekanat mógł przepisać tę ocenę?).

Na karcie jednak mam 4,0, a oceny muszą się zgadzać!

Wracam więc znów do instytutu językowego. Tłumaczę o co chodzi. Pani się śmieje, maże mi po karcie i indeksie, daje parafki, wpisuje w końcu to 3,5.


Uff...

UWr

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (244)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…