Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#62443

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam, to moja pierwsza historia, więc się przedstawię. Jestem technikiem farmacji, pracuję w aptece całodobowej w średniej wielkości mieście w zachodniej Polsce. Pracuję jako technik za pierwszym stołem ponad 2,5 roku, wcześniej jako pomoc albo dermokonsultantka. W tej historii chciałabym się skupić na pacjentach, bo kontakty z pracodawca i zespołem są w normie. Większość pacjentów też jest całkiem w normie, ale część się mocno stara, aby ciśnienie mi podnieść.

Pacjent nr 1 - ma stałe leki, wie kiedy mu się skończą i odpowiednio wcześniej idzie do przychodni po recepty, a potem do apteki po wykupienie. Jeżeli jakiegoś leku nie ma to albo wyraża zgodę na odpowiednik, albo czeka aż jego lek przyjedzie z hurtowni (zazwyczaj na następny dzień). Wie że leki czasem dużo kosztują i nie drze się z tego powodu na całe gardło "RABAT!!! Jestem STAŁYM klientem!!!". Jak kupuje leki bez recepty, to albo wie czego konkretnie chce, albo współpracuje z farmaceutą przy wyborze odpowiedniego specyfiku. Często jeśli mają jakieś leki które jadą do apteki dłużej niż dwa dni dzwonią albo przychodzą i zamawiają z wyprzedzeniem. Wbrew pozorom całkiem spora grupa pacjentów, aż miło pomagać takim ludziom.
Pacjent nr 2 - ma stałe leki, kiedy zostaje mu zapasu na 1 albo 2 dni (albo w ogóle)idzie do przychodni po RP, a w aptece szok : NIE MA. Jakim cudem nie ma JEGO leku? Czemu apteka się nie postarała i nie domyśliła że ON akurat DZISIAJ będzie potrzebował tego leku? Pół biedy jeśli jest to coś bardziej dostępnego to przyjedzie na następny dzień. Ale w przypadku części specyfików trzeba czekać tydzień albo dłużej. "Pani, ale ja NIE MAM leku", w takim razie mogę jedynie zaproponować rajd po aptekach z małą szansą powodzenia albo czekanie bez leczenia. Bywa że żądają rabatu, nawet za leki z urzędową ceną.
Pacjent nr 3 - zbliżony do pacjenta nr 2 ale przychodzi do apteki jak kończy mu się jednocześnie zapas leku i ważność recepty (zazwyczaj 30 dni). Dyskusja w przybliżeniu wygląd tak:
- Niestety recepta się Panu jutro przeterminuje.
- Ale jak to?
- Kiedy lek przyjdzie jutro/za 3 dni/za tydzień to zapłaci Pan za niego 100% ceny urzędowej, czyli 2 zł/100 zł/500zł drożej, chyba że poprawi Pan receptę u lekarza, to będzie refundowane.
- Ale czemu mam tyle płacić?Jestem ubezpieczony!
- Recepta na ten lek jest refundowana przez 30 dni, jak lek przyjdzie to mogę go sprzedać za 100%, chyba że Pan poprawi receptę u lekarza.
- To niech Pani sama sobie poprawi!
- Namawia mnie Pan do fałszowania dokumentów.
- Jakich dokumentów, co Pani mówi, JA JESTEM UBEZPIECZONY!
...
itd itp zapętlajcie sobie dowolnie. Typ roszczeniowy, żąda cudów, np żeby 24 grudnia sprowadzić na następny dzień jakąś super mega hiper ultra niedostępną szczepionkę na żółta febrę, bo Pani w styczniu jedzie w ciepłe kraje i potrzebuje. Często chcą też rabatów na leki z listy refundowanej, bo on jest STAŁYM KLIENTEM i "jak to się nie da? W aptece X się da tylko Pani nie chce się!" Taka zmora się trafia dość rzadko, ale potrafi humor na cały dzień zniszczyć.
Oczywiście trafiają się typy mieszane, np typ 1 z przeterminowaną receptą (nie ma problemu, poprawia u lekarza) bądź typ 3 z zapasem leku i dobrą receptą, ale kto to widział że on 2 razy po leki musi chodzić i w ogóle czemu tak drogo, przecież on jest KLIENTEM i w aptece X ten sam lek refundowany jest tańszy...
Kochani pacjenci, jeśli traficie na zgorzkniałego farmaceutę, to niestety zazwyczaj praca go do tego doprowadza. Bądźmy dla siebie ludźmi, bo przez takich pacjentów kilku mi znanych farmaceutów powoli ma dość. Większość z nas naprawdę chce wam pomóc ale po paru takich osobach zaczynamy was szufladkować.

Jak się spodoba, to następnym razem opiszę komiczne i tragikomiczne sytuacje z pracy za pierwszym stołem.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 29 (285)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…