Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62594

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Clemci (http://piekielni.pl/62457) opisująca samolubność starszych pań, przypomniała mi bardzo przykrą sytuację, której niestety miałam okazję być uczestniczką.

Jestem młodą pielęgniarką - staż dopiero rok i ciut, ale piekielność pacjentów ubodła mnie już niejeden raz i nieraz ze łzami w oczach schodziłam z dyżuru, ale dopiero historia, którą postanowiłam tu opisać, zabolała mnie tak, że długo trawiłam myśl, że jednak istnieją tacy złośliwi i egoistyczni ludzie.

Zdarzenie miało miejsce kilka miesięcy temu, ale nadal aż mną trząsa na samo wspomnienie. Na moim oddziale leżała młoda (ok 24-letnia) dziewczyna (nazwijmy ją X), z bardzo poważną chorobą. Była trochę histeryczna i przeżywała aż nadto każde ukłucie i odklejanienie plasterka, ale z czasem jej dość długiego pobytu, ja i moje koleżanki przyzwyczaiłyśmy się do jej wrażliwości, a i sama pacjentka w miarę przywykła do wszelkich "atrakcji" hospitalizacji. W każdym razie dbałyśmy o nią najlepiej jak mogłyśmy i smucił nas jej z każdym dniem pogarszający się stan.

Pewnego nocnego dyżuru, X poczuła się bardzo źle, zaczęła zgłaszać nam duże duszności, mdłości, bóle, dostała ataku paniki. Na czteroosobowej sali istotnie było duszno, jak mawiają, siekiera w powietrzu stawała, więc ja niewiele myśląc ruszyłam otwierać okna by choć trochę ulżyć pacjentce. No i się zaczęło. Pozostałe pacjentki (nobliwe panie emerytki) podniosły wielkie larum, że jak to, że po co, że one się zaziębią, że jakim prawem, że one spać spokojnie chcą etc etc. Na moją spokojną próbę wyjaśnienia że, przyniosłoby to ulgę dla X i że przyniosę koce, jeśli im chłodno, i że niech mają trochę litości dla biednej dziewczyny (nie leżały z nią tam pierwszy dzień, wiedziały co nieco o jej stanie zdrowia), panie dostały oślego uporu. Nie, nie, bo zimno, bo zapalenia płuc dostaną, bo przyszły tu tylko na trochę i chcą spokojnie ten czas w szpitalu przeleżeć. X cała we łzach, zaczyna przepraszać że takie kłopoty robi, ale bardzo jej słabo. Proponuję więc pani leżącą od strony okna, że przewiozę jej łóżko na drugą stronę sali, a łóżko X pod okno, które otworzę, i staruszce wiać już nie będzie. A skąd! Na taki pomysł, pani złapała się kurczowo parapetu, wykrzykując, że jest tu jej WYGODNIE i się tu rozstawiła, i nie zamierza się ruszyć nigdzie.

Koleżanka poszła po radę do lekarza dyżurnego, który (a to siurpryza) olał nas i narzekania (duszność, mdłości) pacjentki skomentował, zacytuję "z dzusności się jeszcze nikt nie zrzygał" i rzekł, byśmy "nie robiły cyrków". Podałyśmy tylko X tlen, trochę ją powachlowałam, dałyśmy jej leki przeciwbólowe, a okno tylko trochę uchyliłyśmy. Teraz żałuję, że wtedy jako najżółtsza z żółtodziobów na oddziale nie postawiłam się starym megierom (przepraszam za określenie, ale inaczej takich nieczułych kobiet nazwać nie mogę) i bez ceregieli nie pootwierałam tych okien na oścież. X jakoś się uspokoiła, a mi się serce krajało na widok jej zbolałej miny i tekstów w stylu "ja nie chciałam robić kłopotów, przepraszam, przepraszam". Starsze panie przestały kwękać i usnęły.

Historia jednak bez happy endu, X tydzień czy dwa później, już nie na moim oddziale, niestety odeszła.
I tak się trafiło, że jakiś czas później jedna z pacjentek z tej sali, powróciła do nas na oddział. I nie wiem czy sumienie ją ruszyło, czy z ciekawości, zapytała o X, co się z nią stało, jak się miewa, itd. Ponieważ nie mogę udzielać takich informacji, pytanie zbyłam. Ciekawe, jak bardzo ruszyłoby ją to, że X już nie ma z nami, a jedne ze swoich ostatnich chwil spędziła w strachu, niezrozumieniu i otoczona egoizmem innych pacjentek.

ochrona_zdrowia

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 555 (669)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…