Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62719

przez (PW) ·
| Do ulubionych
kilka historii z piekielnymi/zagubionymi pasażerami z lotniska w Pyrzowicach/Katowice Airport. Niektóre sprzed kilku lat, inne świeże :)

1. Sytuacja sprzed kilku lat. Pełnię dyżur na informacji, podchodzi do mnie facet. Na oko 22-25 lat, w różowej koszulce, kolczyk w uchu, na głowie bejsbolówka. Próbuje do mnie powiedzieć coś po włosku. Niestety nie mówię w tym języku, więc próbuję po angielsku i łamanym hiszpańskim. Pan nie reaguje. Pokazuje mi dokumenty z których wynika, że powinien mieć wylot do Bolonii z lotniska w Krakowie. Staram mu się wytłumaczyć, że jest na złym lotnisku, a koleś ... zaczyna płakać.
W końcu nie wiedząc co z nim zrobić, zadzwoniłem do włoskiej ambasady.
Pani wytłumaczyła mu co i jak, a następnie poprosiła o odprowadzenie do taksówki i polecenie kierowcy dostarczenia go na wskazany adres :)
Podróżując samotnie po obcym kraju, jakieś podstawy języka, albo chociaż angielski wypada chyba znać?

2. Kolejny dyżur w info. Podchodzi do mnie Pani z 16-letnim chłopakiem. Po czym pyta:

[P] - Pani,
[CH] - chłopak

[P] - Przepraszam, bo wnuczek leci do Dortmundu, czy po drodze są przystanki, czy on będzie wiedział, gdzie wysiąść?
[CH] - Babciu... zlituj się...

Mina chłopaka i troska babci bezcenne :)

3. Praca już w biurze podróży, około 2 lat temu. Czekam na ostatnich pasażerów (z niemowlakiem), dzwonię do nich, za chwilę ma się zakończyć odprawa. Już są, już dojeżdżają do lotniska. Check - in już powinien zostać zamknięty, ale uprosiłem kierownika handlingu o jeszcze 5 min. Wpadają, tzn. ona, mąż parkuje samochód. 2 walizki pod ręką + niemowlak, który przez ten pęd rodziców, cały w wymiotach. Babka podbiega do odprawy i nie wiedząc co zrobić z dzieckiem, przekazuje mi go na ręce bez pytania i zaczyna ładować bagaże na taśmę. W międzyczasie dzieciak puszcza na mnie pawia i zaczyna płakać ;)

4. Typowo piekielny klient.
Praca na informacji, przekierowany samolot z Warszawy z powodu mgły w stolicy. Nie chcę nikogo obrażać, ale każde miasto może lądować w Katowicach i nie ma problemu, dla mieszkańców Wawy zawsze to jest dramat nie do opisania. Niemiłe sytuacje bywały na porządku dziennym.
Samolot przekierowany, pasażerowie wychodzą, a między mną i takim delikwentem wywiązuje się taki dialog.
[P] - pasażer
[J- - ja

Po angielsku:
[P] - Dlaczego tutaj wylądowaliśmy?!
[Ja] - W Warszawie są złe warunki, w Krakowie to samo. Pilot jako lotnisko awaryjne wybrał Katowice. Autokary, które zawiozą Państwa do Warszawy już są organizowane.

Nagłe przejście klienta na francuski, którego nie rozumiem. Coś jednak nie dawało mi spokoju w jego akcencie, aż w końcu zapytałem.
[Ja] - Czy jest Pan Polakiem?
Szyderczy uśmiech i dalej nawija do mnie po francusku. Powtarza w kółko to samo. Nie znam francuskiego, jedynie kilka podstawowych słów i zwrotów. Powiedziałem mu więc, że udzielę mu informacji w języku polskim lub angielskim.

Pasażer dalej po francusku:
[P] - Dlaczego? I powtarza to 10 razy pod rząd.
W końcu nie wytrzymałem. I powiedziałem mu po angielsku:
[Ja] - Możemy porozmawiać po angielsku ponieważ to jest język międzynarodowy lub po polsku ponieważ w tym kraju się znajdujemy, jeżeli to Pana nie satysfakcjonuj,e to niestety nie mogę pomóc.

Pan się zapowietrzył i tyle go widziałem :)

5. Nieźle było też jak wybuchł wulkan na Islandii, a ludzie mimo oficjalnych komunikatów w TV i radiu o zamkniętej przestrzeni powietrznej dzwonili do nas i pytali czy coś ląduje i kiedy będzie ta przestrzeń otwarta, bo my na bank coś wiemy, tylko nie chcemy powiedzieć. No i małe samoloty latają, te na śmigła, więc dlaczego reszta nie może?! W ciągu dnia pracy (8h) odbierałem po 300 telefonów z tym samym pytanie. Ocipieć można.

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 511 (689)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…