Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62939

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Historia z dzisiaj. Zazwyczaj nie należę do osób potrafiących się wykłócać albo rzucić ciętą ripostą, więc zwykle nie wdaję się w pyskówki. Dzisiaj przekonałam się, że najlepiej mieć wszystko i wszystkich naokoło w głębokim poważaniu i chyba nie warto się w ogóle odzywać, nawet w słusznej sprawie, bo można się nasłuchać ciekawych rzeczy o sobie, a szkoda na to nerwów.

Jestem sobie dzisiaj z rodzicami w hipermarkecie francuskiej sieci, popularnie zwanej Oszołomem. Właśnie ruszamy z alejki z artykułami samochodowymi w celu przemieszczenia się do działu z żarówkami, kiedy tuż przed naszym wózkiem wyrasta dziewczynka lat na oko 10, która jak małe, dzikie zwierzę biega po sklepie, szturcha wszystkich, wpada na wózki i generalnie powoduje sporo zamieszania. A przecież w tym wieku dzieciak powinien chyba już umieć zachować się w miejscu publicznym. No ale dobra, raz wlazła przed wózek, tata wyhamował, tragedia się nie stała.
No ale żeby raz. Za drugim razem popchnęła dość mocno moją mamę, w pełnym galopie wymachując łapskami w powietrzu i krzycząc. No ale pobiegła dalej, szerokiej drogi, idziemy po te żarówki.

W czasie gdy moja mama wydziwiała nad wielkością i ilością skrętów w żarówkach, ja znowu zauważyłam tę nieposkromioną 10-latkę, która tym razem znalazła sobie inną zabawę. Otóż nabrała całą garść baterii AA, takich pakowanych w folię po kilka, i zaczęła upychać je na półkach pomiędzy innymi produktami - a bo tak śmiesznie przecież będzie, jak zrobię bałagan! Mama dziewczynki usilnie czegoś szukała na innej półce. Jak już mówiłam, zazwyczaj nie odzywam się, gdy coś mnie nie dotyczy bezpośrednio, ale sobie pomyślałam, że po takim rozpuszczonym dzieciaku jakiś pracownik potem będzie miał dodatkową robotę, żeby wszystko z powrotem na miejsce odłożyć, bo mamusia miała poczynania swojej latorośli w nosie. Zresztą też rozumiem, że rodzic nie ma oczu dookoła głowy i nie zawsze wszystko jest w stanie zobaczyć. A jako że od dwóch miesięcy uczę w liceum (chociaż młoda jestem i pewnie tego po mnie nie widać), odezwał się we mnie instynkt belfra i podeszłam do dziewczynki, odzywając się w te oto słowa:

- A wiesz, że ktoś to będzie musiał po tobie posprzątać?

I tyle.
Dziecko spuściło oczka, baterie zebrało, odłożyło na miejsce i tu sytuacja mogłaby się zakończyć, gdyby mamusia nie zauważyła, że jej córeczka jakaś taka obrażona, rączki na piersi skrzyżowała i usteczka wydęła. Mała się najwyraźniej poskarżyła na złą panią, bo pani mama od razu na mnie z gębą wyskakuje, że, uwaga, dzieciom nie wolno zwracać uwagi (wtf?), że powinnam do mamusi pójść powiedzieć, co robi jej córeczka (tak, i usłyszeć pewnie coś w stylu "odwal się, durna babo") i żebym jej dzieci nie wychowywała. No to ja w takim razie, kompletnie wbrew swoim przyzwyczajeniom, odparłam, żeby może ona sama swoje dzieci nauczyła, jak się należy zachować. Jeszcze mój tata się wtrącił, mówiąc mniej więcej to samo i usłyszał, żeby swoje dzieci wychowywał. Na jego słowa, że swoje już wychował, mając na myśli mnie, usłyszał:

- No właśnie widać!

Czyli jestem niewychowana, bo zwróciłam dziecku uwagę, żeby nie bałaganiło i nie przysparzało innym dodatkowej pracy. I rozumiem, że jak mi w szkole uczeń na lekcji przeszkadza, to mam dzwonić do rodzica, bo dzieciom uwagi zwracać nie wolno! No nóż się w kieszeni otwiera na to bezstresowe wychowanie, w każdym razie w ten sposób przez co poniektórych definiowane.

Na pocieszenie dodam, że przy kasie natknęliśmy się na inną mamę z trzema chłopcami młodszymi od tej bezstresowo wychowywanej dziewczynki. Wszyscy trzej zachowywali się jak należy, reagowali na polecenia mamy, nie krzyczeli, nie biegali, nie potrącali ludzi i nie bałaganili. I nie wyglądali na jakoś specjalnie zestresowanych.

bezstresowe wychowanie

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 398 (550)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…