Na początku października zapisałam się do szkoły policealnej na jednoroczny płatny kurs. Kierunek - dekorator wnętrz.
Dwa dni przed planowanym pierwszym zjazdem wciąż nie było wiadomo, kto będzie wykładał - dopytywałam o nazwiska, ale ciągle słyszałam, że jeszcze trwają rozmowy "ponieważ chcą wybrać najlepszych". Dzień przed zajęciami zjazd odwołano "z powodu choroby wykładowcy".
Drugi zjazd.
Zajęcia odbywają się w salach szkoły podstawowej, w ławkach przystosowanych dla najmłodszych dzieci.
Kolejny zjazd.
W planie publikowanym na stronie internetowej zajęcia od 8:00, wieczorem dwa dni przed zjazdem godzinę zmieniono na 13:00, nie zaznaczając nigdzie ani nie informując o przesunięciu.
Następnego dnia nauczyciel, z którym mieliśmy mieć trwające od 8:00 do ok. godziny 14 zajęcia, spóźnia się już pół godziny, a pracownik szkoły mówi, że nie wie dlaczego i żebyśmy już nie czekali. Obiecuje postarać się o zwolnienie z jednej raty w ramach zadośćuczynienia (do tej pory nikt tego nie potwierdził).
Nauczyciel zjawia się po zakończeniu trwania pierwszej lekcji (45 minut po czasie) i jakby nigdy nic informuje zastane pod szkołą 5 osób (na kurs uczęszcza ponad 20), które zatrzymały się by przedyskutować sytuację, że wracamy do klasy i mamy zajęcia. Na uwagę, że zajęcia już odwołano i większości grupy nie ma, a chyba nie za takie usługi płacimy, reaguje irytacją i tekstem "proszę wrócić do klasy, inaczej postawię nieobecność". Mimo że wciąż siedzimy w ławkach pierwszaków, nie dajemy się skołować tonem wypowiedzi i nie maszerujemy dwójkami do sali.
Projektowanie, które miało być wspomagane komputerowo - pierwsze zajęcia bez komputerów, mamy teorie. Dziś miałam mieć projektowanie do 14:35 - zajęcia skrócono do 10:25, znów z powodu braku programu, na którym można by pracować.
Podsumowując - w ciągu dwóch miesięcy odbyło się niewiele ponad 50% zapowiadanych zajęć.
Kiedy podpisywałam umowę, pani sekretarka powiedziała, że jeżeli zechcę zrezygnować jest możliwość przeniesienia na czas wypowiedzenia na bezpłatny kurs. Kiedy poszłam spytać o tę opcję po drugim zjeździe, powiedziano mi, że mogłam to zrobić zanim rozpoczęły się zajęcia.
W umowie widnieje zapis, że obowiązuje mnie trzymiesięczny okres wypowiedzenia (raty po 99 zł) oraz, że jeżeli zerwę umowę będę musiała zwrócić 598 zł - promocję z której skorzystałam nie płacąc wpisowego oraz dwóch rat - za lipiec i sierpień (miesiące, w których zajęć nie było!).
Czyli zerwanie umowy to przyjemność w cenie niemalże 900 zł.
Usługa jest wykonywana nieprofesjonalnie, a zerwanie umowy na ich warunkach bardzo kosztowne.
Sprawę zgłosiłam do rzecznika praw konsumenta i w moim imieniu wysłano już pismo, ale zastanawiam się, czy jest jeszcze coś, co mogłabym zrobić.
Dwa dni przed planowanym pierwszym zjazdem wciąż nie było wiadomo, kto będzie wykładał - dopytywałam o nazwiska, ale ciągle słyszałam, że jeszcze trwają rozmowy "ponieważ chcą wybrać najlepszych". Dzień przed zajęciami zjazd odwołano "z powodu choroby wykładowcy".
Drugi zjazd.
Zajęcia odbywają się w salach szkoły podstawowej, w ławkach przystosowanych dla najmłodszych dzieci.
Kolejny zjazd.
W planie publikowanym na stronie internetowej zajęcia od 8:00, wieczorem dwa dni przed zjazdem godzinę zmieniono na 13:00, nie zaznaczając nigdzie ani nie informując o przesunięciu.
Następnego dnia nauczyciel, z którym mieliśmy mieć trwające od 8:00 do ok. godziny 14 zajęcia, spóźnia się już pół godziny, a pracownik szkoły mówi, że nie wie dlaczego i żebyśmy już nie czekali. Obiecuje postarać się o zwolnienie z jednej raty w ramach zadośćuczynienia (do tej pory nikt tego nie potwierdził).
Nauczyciel zjawia się po zakończeniu trwania pierwszej lekcji (45 minut po czasie) i jakby nigdy nic informuje zastane pod szkołą 5 osób (na kurs uczęszcza ponad 20), które zatrzymały się by przedyskutować sytuację, że wracamy do klasy i mamy zajęcia. Na uwagę, że zajęcia już odwołano i większości grupy nie ma, a chyba nie za takie usługi płacimy, reaguje irytacją i tekstem "proszę wrócić do klasy, inaczej postawię nieobecność". Mimo że wciąż siedzimy w ławkach pierwszaków, nie dajemy się skołować tonem wypowiedzi i nie maszerujemy dwójkami do sali.
Projektowanie, które miało być wspomagane komputerowo - pierwsze zajęcia bez komputerów, mamy teorie. Dziś miałam mieć projektowanie do 14:35 - zajęcia skrócono do 10:25, znów z powodu braku programu, na którym można by pracować.
Podsumowując - w ciągu dwóch miesięcy odbyło się niewiele ponad 50% zapowiadanych zajęć.
Kiedy podpisywałam umowę, pani sekretarka powiedziała, że jeżeli zechcę zrezygnować jest możliwość przeniesienia na czas wypowiedzenia na bezpłatny kurs. Kiedy poszłam spytać o tę opcję po drugim zjeździe, powiedziano mi, że mogłam to zrobić zanim rozpoczęły się zajęcia.
W umowie widnieje zapis, że obowiązuje mnie trzymiesięczny okres wypowiedzenia (raty po 99 zł) oraz, że jeżeli zerwę umowę będę musiała zwrócić 598 zł - promocję z której skorzystałam nie płacąc wpisowego oraz dwóch rat - za lipiec i sierpień (miesiące, w których zajęć nie było!).
Czyli zerwanie umowy to przyjemność w cenie niemalże 900 zł.
Usługa jest wykonywana nieprofesjonalnie, a zerwanie umowy na ich warunkach bardzo kosztowne.
Sprawę zgłosiłam do rzecznika praw konsumenta i w moim imieniu wysłano już pismo, ale zastanawiam się, czy jest jeszcze coś, co mogłabym zrobić.
centrum edukacyjne nova Olsztyn
Ocena:
467
(521)
Komentarze