Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#63164

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na moją pierwszą tutaj opisywaną historię wybrałam tą dotyczącą mojego taty.

Wyjaśniając na wstępie tatko mój jest kierowcą samochodów ciężarowych potocznie zwanych tirami. Zawód swój pełni czynnie od grubo już ponad trzydziestu lat, wiele w tym czasie przeżył, wiele widział i wiele słyszał. Wiedziony wspomnianym doświadczeniem należy do osób spokojnych, które mało co potrafi ruszyć – przynajmniej tak mu się zdawało.

Kilka tygodni temu niby standardowo zjeżdża wieczorem do domu z tak zwanej trasy. Wydaje się wszystko zwyczajnie, zmęczony, nie wyspany, stęskniony za domową kuchnią... ale do tego jakiś, jak to się mówi „nie swój”.
Można powiedzieć troska z byczą dozą ciekawości dała za wygraną i zaczęliśmy się (ja z moją mamą) dopytywać o co chodzi?

I teraz proszę Państwa właściwa historia, którą podzielił się z nami mój ojciec.
Kończąc swoją trasę ostatni jego kurs przewidywał wyjazd za wschodnią granicę i powrót do domu przez jedno z większych (mieszczących się już w naszym kraju) miast. Przejazd przez owe miasto przypadałby w ciągu dnia co nie należy do najprzyjemniejszych manewrów niemałą ciężarówką. Wiecie o co chodzi – korki, ciasno, na światłach trzeba się zbierać nieraz jak wyścigówką a i tak można komuś podpaść. Mając te wszystkie czynniki na względzie tata mój postanowił odczekać. Zgodnie z przepisami jakie go dotyczą odbył dłuższy postój (pauzę) i w nocy wtoczył się do miasta. Jak było przewidziane w mieście pustki, co jakiś czas przechodzień, czasem samochód. Tata ruszył z kolejnych już świateł, jedzie przed siebie nie oszałamiającą prędkością i nagle na CB (kanał ogólny) słyszy „wiązankę” jakiegoś faceta. Klnie na kogoś, wyzywa ile wlezie. Mój ojciec bez reakcji jedzie dalej, nie ucisza nadającego, przecież na dobrą sprawę to go nie dotyczy – eh nawet nie wiedział w jakim jest błędzie.
I jak w filmach – ledwie tak pomyślał w radiu „pieniacz” odzywa się z dedykacją i tekstem:
„Hej ty! Do ciebie mówię! Ty o numerze – (i podaje numer rejestracyjny naczepy należącej do mojego ojca). Ty ch*** j*****..... itp.
Mój ojciec dalej się nie odzywa... nie chciał nakręcać „pieniacza”, bardziej go zastanowiło co mógł tamtemu zrobić żeby zasłużyć na taką audycję. Ale nie mógł nic wyłuskać, w końcu specjalnie wybrał nawet czas aby jechać pustymi ulicami, nikt nie zatrąbił, nie hamował z piskiem opon... enigma po prostu.
Ale „pieniacz” się nie poddaje i drze twarz dalej, tyle że uderzył w deseń z deka nieprzyjemny wykrzykując na radiu:
„Żebyś się k**** rozbił, zdechł, nie dojechał do domu j***** c****.....”
Nie chodzi tu o przekleństwa, te człowiek może wszędzie usłyszeć, chodzi o życzenie wysłane przez tego człowieka. Uwierzcie proszę czegoś takiego nikt nie chciałby usłyszeć, zwłaszcza gdy już nie raz widział taką „ostatnią podróż”. Samochód w rowie, na drzewie, czasem coś co trudno nazwać samochodem gdyż wcale go nie przypomina, wycinanie przez straż pożarną ludzi z metalowej puszki i gorsze widoki. To zapada w pamięć jak i ludzie, których się traci, a takich też ma i mój tata.
Słysząc tę tyradę tata mój udzielił się w tej rozmowie następującymi słowami, które postaram się przytoczyć:
„Kolego (zawsze tak zaczyna rozmowę), nie wiem co ci zrobiłem, że mnie tak mieszasz z błotem. Jeżeli coś zawiniłem to przepraszam, ale przykro się robi gdy takie życzenia mi ślesz... Wiesz ja właśnie jadę do domu i tobie też życzę żebyś spokojnie wrócił do bliskich, zobaczył się z rodziną i nigdy nie musiał wiedzieć jak to jest uczestniczyć w wypadku, lub kogoś w nim tracić”.

Głos w radiu ucichł, odezwali się dotychczas (chyba) przysłuchujący się taksówkarze, mieszający z kolei z błotem dzielnego dotychczas „pieniacza”, proponowali mu spotkanie na stacji benzynowej itp. za co jak o tym usłyszałam w pewien sposób byłam im wdzięczna. W każdym razie mój tata już więcej w tym temacie się nie udzielał. Pojechał dalej i po pewnym czasie stracił zasięg prowadzonej za nim rozmowy. Pozostał tylko niesmak.

Podsumowując nie bronię specjalnie kierowców, – jestem jednym z nich (jeżdżę osobówką) i wiem, że każdy popełnia błędy. Niemożliwością jest aby ich nie było, czasem ja się mylę innym razem wymachuję rękami (jak Włoch) na kogoś innego. Ale uwierzcie jak macie już komuś dokopać to pokażcie środkowy palec, „rzućcie mięsem” i koniec... tyle wystarczy bez „pobożnych” życzeń.

Każdy chce jakoś dojechać do celu, czego również i tutaj życzę.

jazda_samochodem

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (32)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…