Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63380

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Osiedle, na którym wynajmuję mieszkanie, zostało kilka dni temu ogrodzone. Pomyślicie, że przecież przy tym nie może być nic piekielnego. I o ile samo grodzenie przeszło bez echa o tyle lokatorzy 'nasi' i 'nie nasi'... cóż, przeczytajcie.
Osiedle mieści się przy głównej ulicy, obok dużego Tesco otwartego 24h. Dużo osób przyjeżdżając na zakupy parkuje auto nie na parkingu pod Tesco a zajmuje miejsca parkingowe dla mieszkańców, pod blokiem lub blokuje wjazd do garażu lokatorom. Stąd też pomysł z ogrodzeniem - wyobraź sobie, że przyjeżdżasz o 22 z pracy i chcesz wjechać do garażu, ale nie możesz, bo ktoś ci go zastawił.

Pierwszej piekielności doświadczyłam w owym Tesco, gdy poruszyłam przy kasie temat ogrodzenia ze znajomą kasjerką. Odezwała się kobieta za mną. Usłyszałam, że jestem samolubna, bo ona teraz będzie musiała nadrabiać drogi (oo tak, całe 20 metrów więcej do przejścia obok ogrodzenia), a jest taka schorowana, te nogi i plecy. Zupełnie nie myślą te młode o starszych!
Nie skomentowałam. Kilka minut później ja się jeszcze pakowałam przy wyjściu, a owa schorowana kobiecina przegoniła mnie z 5 siatami wypełnionymi po brzegi.

Do furtek w ogrodzeniu trzeba mieć klucz, myślałam, że może będzie to ten sam co do klatki, więc podeszłam sprawdzić. Dodam, że osiedle jest częściowo ogrodzone, nadal nie ma bramy wjazdowej, więc na osiedle można wejść, ale jak nie masz zamiaru skakać przez płot, to do sklepu za nim się nie dostaniesz idąc przez nasz teren. Wszędzie na furtkach i przy bramach są kartki z napisami, że nie ma przejścia, że teren prywatny, że klucze do furtki do odbioru w tym i tym dniu o tej i o tej, tu i tu. Stoję przy furtce i kolejno sprawdzam klucze. Podchodzi kobieta i wywiązuje się dialog:

K- Mogę przejść?
J- Umm... no jak Pani ma klucz to proszę.
K- Nie, Ty masz klucz to mi otworzysz.
J- No raczej nie jesteśmy na Ty, a klucza nie mam (tu stukam w kartkę z informacją, że będą do odbioru za 2 dni), sprawdzałam czy któryś z obecnych nie pasuje.
K- Ty kłamiesz! Bezczelnie! Widziałam Cie jak szłam, że zamykałaś furtkę za sobą, przejść musiałaś!
I tu następuję coś czego nie przewidziałam, Pani puściła smycz z psem i do mnie pcha się z łapami, łapie za 'smycz' od kluczy, które miałam w ręce.
J- Chyba Cie Bóg babo opuścił. Żegnam.

Odbiór kluczy. Akurat byłam po siłowni, włosy w koku w nieładzie, twarz czerwona od zimna, wszak pora wieczorowa a do domu mam kawałek. Może to wyzwoliło w jednej z kobiet (tak, baby mnie nie lubią >:D ) piekielność bowiem jak tylko mnie zobaczyła zaczęła donośnie prawić, że żadnym koleżankom, przechodniom nikomu kluczy nie użyczać, nie wpuszczać itp. Przy tym wzrok utkwiony we mnie jak głodna małpa w banana. Myślę o co jej biega, bo kobietę pierwszy raz w życiu widzę, nie jest z mojej klatki ani klatki obok (klatki małe, po 8 mieszkań w klatce, siłą rzeczy znasz każdego po kilku latach).

Przy odbiorze kluczyka na liście należało się podpisać. Jako że tylko mieszkanie wynajmuję, powiedziałam o tym i podpisałam się obok nazwiska właściciela. W całym pokoju ludzi Piekielna to jednak usłyszała.
P- Ale MY pani nie możemy dać klucza! Przecież pani nie jest właścicielką. My nie wiemy co pani z tym kluczem zrobi!
Widziała, że nic nie wskóra, bo ja już klucz zapięłam na kółko i zbierałam się do wyjścia, podniosła głos jeszcze wyżej:
P- MY pani łaskę robimy, że pani teraz z tym kluczem wychodzi! Pani powinna nam dostarczyć upoważnienie od właściciela, że pani może ten klucz posiadać. To nie może tak być! (tu zwraca się do kobiety z listą i kluczami) Pani COŚ POWIE! ZROBI!

Ludzie się na mnie patrzą, ja już czerwona bynajmniej nie od zimna, ona z żabim uśmiechem na twarzy i tu piekielna staję się ja sama.

J- Właścicielka mieszkania udostępniła mi x lat temu do niego klucze, dostałam klucz do obu par drzwi, do klatki, do skrzynki na listy, do liczników, do piwnicy i do klatki w niej, ale Pani zdaniem przez furtkę do ogrodzenia powinnam SKAKAĆ? To logiczne, że jak każdemu lokatorowi przysługuje mi klucz do nowych furtek i pilot do przyszłych bram i to nie leży w pani mocy by mówić co mogę dostać, a czego nie. Na Gwiazdkę polecam szczepienie przeciw wściekliźnie. Dobranoc.

Na drugi dzień od sąsiada obok usłyszałam, że niezłe poruszenie wywołałam wychodząc w ten sposób. Nie poradzę, że nie cierpię głupoty i bezczelności.

Smaczek na odchodne: na furtce wisi 'zamykać furtkę'. Dla mnie to znaczy tyle co zatrzaskiwać (bez klucza lub kodu już jej po zatrzaśnięciu nie otworzysz). Niestety tak kod, jak i klucz magnetyczny możemy sobie wsadzić głęboko w zad gdy furtka została zamknięta na klucz, a zamek został przekręcony - przez to wielu ludzi rozumie 'zamykać furtkę'.

Czasem naprawdę bym chciała by było coś takiego jak "Noc oczyszczenia". Głowa nie jest po to, żeby fryzjer miał z czego żyć, a czapkę to i na gwoździu można powieść.

osiedle

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 426 (514)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…