Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63425

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Normalnie czuję jak mi ciśnienie skoczyło.

Moje studenckie mieszkanie miało jeden mankament. Drzwi do dużego, czyli mojego pokoju zostały przerobione na eleganckie przejście bez drzwi. Z właścicielem się na początku października ugadywałam, że drzwi wstawi. No ale tu nie było czasu, tu to, tu tam tego, bo mnie nie ma, bo kolor drzwi i żeby słoje były takie jak i na pozostałych i tak dalej w ten deseń. W końcu wynalazł znajomego który pracuje w firmie zajmującej się produkcją i montażem drzwi. Na początku listopada przyjechał ten facet od drzwi, mierzy. Ja cała szczęśliwa, zaraz będę miała drzwi, nie będę musiała oglądać mojej współlokatorki (temat na co najmniej pięć historii) więcej niż to konieczne.

Pan od drzwi: No, to tu szerokość X, wysokość Y... Dobra.
Ja: Ile to czekania będzie, jak to pod wymiar?
Pan od drzwi: Nooo... Około miesiąc.

Około miesiąc później przyszedł ten pan po raz kolejny, wymierzył jeszcze raz, no niby się zgadza, ale są jakieś centymetry różnicy... (Co przy takich sprawach jest istotne, no bo przecież ściana się nie rozstąpi jak za wąskie coś jest.) Ościeżnica gotowa ALE NIE, trzeba odesłać bo nie taka. Znów przyjechał i drugi raz pobrał wymiary, zapewniając mnie że na sto procent takie są i że będzie ok.

Nastąpił dzień dzisiejszy. Wpada mi do mieszkania kolejny człowiek od drzwi, dzierży wszelkie narzędzia i moją upragnioną ościeżnicę (drzwi zostały kupione gotowe, ja taka szczęśliwa że myślę, chyba do kościoła pójdę z tego powodu).

Montuje. Burdel niesamowity, ale myślę, warto. Odgrodzę się jak marzyłam odkąd się wprowadziłam. Pracownik wyszedł zatelefonować do szefa. Oho, problemy.
Słyszałam tylko urywki. Że szerokość ościeżnicy znów nie taka, że za wąskie, a drzwi dokładnie 82cm, no i przecież mu nie zostanie miejsca na piankę montażową. A ościeżnica już została zamontowana we wnęce.

Pracownik: No, przykro mi, ja tu już więcej nic nie zrobię.
Ja: Telefon do szefa proszę (szef to ten znajomy właściciela).
Dzwonię. Tu mi się pan szef gorączkowo tłumaczy, że jutro transport, to może uda się w tym tygodniu to jeszcze załatwić, ale on mi nic obiecać nie może, bo ruch, bo gwiazdka zaraz i kolejne takie farmazony...

Pan pracownik natomiast cały szczęśliwy i uśmiechnięty pozbierał swoje narzędzia, zostawił mi opiłki drewna z listewek które przycinał, jakieś kartony i styropiany po ościeżnicy, błoto z buciorów...
Ja: A przepraszam, to?
Pokazałam na stertę śmieci.
Pracownik: Aaaaa... Zaraz po to przyjdę, proszę się nie martwić.
I poszedł znieść te swoje klamoty.

...Nie przyszedł.
Czy to naprawdę takie trudne jest pobrać właściwe wymiary jednej cholernej futryny, która ma być zrobiona na zamówienie pod wymiar i myśleć przy jej zamontowaniu? Czy to po prostu wewnętrzny polski partacz się w tych ludziach odezwał?

Dom

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 335 (435)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…