Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63526

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o piekielnej sąsiadce.
Razem z chłopakiem, psem i kotem przeprowadziliśmy się w zeszłym roku, mieszkanko w kamienicy, prawie w centrum miasta, świetna okazja, właściciele bardzo w porządku, nie robili problemów z faktu posiadania zwierząt (nie ukrywam nigdy tego szukając mieszkania do wynajęcia - bo a nuż właściciel wpadnie na kontrolę i będzie afera).

Pies jest dość lękliwy, nie bardzo lubi obcych i hałasy, więc ze względu na niego nie urządzam w domu żadnych imprez. Odbyła się tylko jedna "impreza" - przyszła do mnie przyjaciółka, wypiłyśmy wino i o 21:10 ruszyłyśmy na miasto :)

Zaczęło się od liścików w skrzynce na listy - że hałas, że prosi bardzo o ciszę, że słychać nawet włączenie światła (!!!!) i to bardzo przeszkadza. Spoko. Może mogłabym nawet jakoś się do tego odnieść, przeprosić i porozmawiać gdyby nie to, że liściki były anonimowe i nie miałam pomysłu kto może je zostawiać.

Potem zaczęła mnie dopadać na klatce schodowej. Że jesteśmy okropnie głośni, że pies tupie (!) i ona wezwie policję. Przeprosiłam, pomyślałam że może faktycznie, nie mam w końcu dywanów na podłodze i zakupiłam takowe.
Nie pomogło. Okazało się że pani nie jest chyba do końca normalna.

Któregoś dnia mój chłopak zabrał psa i pojechał do swojej mamy na wieś. Na weekend. Dopadła mnie kiedy wychodziłam z domu, wrzeszczała tak, że pewnie obudziła całą kamienicę (w sobotę rano). Że ten cholerny pies tupie, że ona nie może spać, że mam go wyprowadzać na dłuższe spacery, bo to na pewno moja wina.
W końcu dorwała od kogoś numer do właściciela i jemu zrobiła awanturę. Wpadł do mnie wczoraj i powiedział żeby się nie przejmować, bo babeczka ma jakiś problem ze sobą.

Nie mogę się doczekać aż wezwie policję do tupiącego psa.

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 596 (642)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…