Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#63604

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przydługawa historia w dwóch aktach o pewnej sieci telefonicznej i przedterminowym rozwiązaniu umowy.

Akt I - Łódź

Lipiec 2014. Korzystając z chwili wolnego czasu, wdepnąłem do losowego salonu wspomnianej sieci w celu rozwiązania mojej umowy o świadczenie usług telekomunikacyjnych przed upływem terminu. Wszystko pięknie; na koniec naszej rozmowy Pani poinformowała mnie o wysokości kary umownej, o wygaśnięciu umowy wraz z rozpoczęciem następnego okresu rozliczeniowego oraz o tym, że w chwili obecnej nic płacić nie muszę, bo kara zostanie mi doliczona do ostatniej faktury.
Wyszedłem zadowolony, bo wszystko poszło jak trzeba. Jedynym mankamentem było być może to, że Pani próbowała usilnie poznać powody mojej rezygnacji z umowy, no ale pal licho, może mają takie wytyczne. O sprawie zapomniałem.

Sierpień 2014. Na fakturze śladów rozwiązania umowy brak, za to dzwoni rodzicielka, by przekazać mi, iż przyszło pismo z sieci, w którym to w płaczliwym tonie informują mnie, że otrzymali moje zgłoszenie, oraz o tym, że jeżeli nic z tym nie zrobię, to moja umowa wygaśnie w lipcu 2015 roku (czyli de facto miesiąc przed jej "terminowym" zakończeniem). Nieco zdziwiony datą pomyślałem, że to może siakiś błąd w druku. No przecież chyba nie pomyśleli, że przychodzę do nich na rok przed wygaśnięciem umowy w celu zgłoszenia chęci rozwiązania jej na miesiąc przed owym wygaśnięciem. No i podana mi przez Panią wysokość kary umownej wyglądała sensownie, więc raczej na pewno zrozumieli, o co mi chodzi. W głębi duszy jednak przeczuwam tragedię.

Wrzesień 2014. Faktura dalej milczy na temat rozwiązania umowy, chwytam więc telefon i dzwonię na infolinię. Pani potwierdza moje obawy: "zaksięgowano" moją chęć rozwiązania umowy na lipiec 2015. Na pytanie, jaki moje działanie według niej mogło mieć sens, nie odpowiedziała, ale w sumie posiadanie takiej wiedzy nie leży w zakresie jej obowiązków. Uzyskałem za to odpowiedź na pytanie, co można z tym zrobić: ano nic, należy udać się do salonu raz jeszcze.

Akt II - Warszawa

Listopad 2014. Podobnie jak poprzednio, losowy salon w stolycy. Kolejki brak, wszystko załatwione w 5 minut. Informacje podane przez Panią z Warszawy pokrywają się z tym, co usłyszałem od Pani z Łodzi: następny okres rozliczeniowy, wysokość kary (nieco niższa niż poprzednio), a sama kara umowna doliczona do faktury.
Wyszedłem zadowolony.

Grudzień 2014. Początek miesiąca. Dostaję SMS o zmianie taryfy, telefon milknie. Jednakże na fakturze śladów rozwiązania umowy wciąż brak. Postanowiłem poczekać, bo przecież o swoich pieniądzach na pewno nie zapomną.
3 tygodnie później, a dokładnie 17 grudnia, dzwoni mama, że przyszło kolejne pismo, w którym to JUŻ, TERAZ i NATYCHMIAST domagają się zapłaty kary umownej za przedterminowe rozwiązanie umowy, pod groźbą zgłoszenia mnie do KRD, KRS, IPN i Sanepidu. Ostateczny termin płatności to (uwaga!) 19 grudnia. List śladów "polecenia" nie nosi, więc gdyby zaginął, pewnie byłbym teraz nieświadomym dłużnikiem.

Po wiedzy wyniesionej z Aktu II stwierdzam, że w Akcie I ktoś musiał się trochę wysilić, żeby sierpień 2014 "pomylić" z lipcem 2015. Zastanawia mnie również kit o doliczaniu kary umownej do faktury oraz termin zapłaty tejże kary, wynoszący zawrotne 3 dni. Być może liczyli na to, że Polak przed świętami biedny i na pewno nie zapłaci, więc wpadną jakieś odsetki.

uslugi

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (27)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…