Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63695

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Jak ze smutnego wydarzenia zrobić cyrk? Bardzo prosto!
Pogrzeb i stypa. Podniosłe, smutne sytuacje podczas których każdy powinien się pogrążyć w zadumie, wspominać zmarłą osobę, albo chociaż zachować powagę.

Jednak nie wszyscy to rozumieją. Nie dla całej rodziny logicznym jest, że na taką uroczystość dzieci się po prostu nie bierze. Co chwilę biegający maluch darł się w kościele. Trumna, po bokach gromnice i przelatujący raz miliardowotysięczny trzylatek. I za każdym razem zabójcze spojrzenia na Rodziców Roku, którzy nie wezmą dzieciaka do ławki "bo Tymeczek się wierci".
Gdy w końcu któryś z dziesięciu tysięcy wujków "ciotki matki ojca syna kochanki kuzynki z obu stron" wziął dzieciaka za szmaty i usadził obok siebie, mały był zbyt zdziwiony, żeby oponować. W przeciwieństwie do Rodziców Roku, którzy jednak mieli na tyle oleju w głowie, żeby rozmówić się z wujkiem PO POGRZEBIE.

Następna piekielność to osiedlowe Moher Commando. Jak wspominałam, w miejscu zamieszkania babci działa oddział Moherowych Beretów, z którym babcia miała niewiele wspólnego. Nie przeszkodziło im to przyjść na pogrzeb i mielić ozorem. O ile pohukiwania i oburzenie latającym bachorem są zrozumiałe, o tyle gadanie w najlepsze podczas obrządku zakłóconym jedynie nimi, nie ma żadnego uzasadnienia jak tylko chamstwo.

Może to nie aż taka piekielność, ale zauważyłam to także. Wiecie co najbardziej boli po śmierci? Uświadomienie albo złudne wrażenie że jest się opuszczonym. A wiecie co się powtarzało w kondolencjach?
"No kochanieńka, współczuję Wam. Jesteście teraz sami, tylko we trójkę. Jesteś już sierotą i nie masz rodziców." - tak, po tym wielce optymistycznym tekście widziałam po raz pierwszy od wielu lat moją mamę zalaną histerycznym płaczem. Mimo to, nadal się powtarzał.

Stypa. Co może tu pójść nie tak?
A może. Bo stypa po zmarłej zamieniła się w biesiadę. Mimo że nie był zamówiony alkohol, parę wujków i ciotek zakupiło go w barze restauracyjnym. Hulaj dusza! Olać zmarłych! Lepiej siedzieć nad wódą czy piwskiem i opowiadać sobie dowcipy o blondynkach, nie zwracając uwagi na gospodyni łkającą w kącie i pocieszającego ją gospodarza.
Jeszcze doszły coraz śmielsze pytania o moje prywatne sprawy, typu "Kiedy sobie wreszcie chłopaka znajdę?" poparte pijackim cieszeniem japy.

Nie wytrzymałam. Wydarłam się na balującą rodzinkę, traktującą czyjś pogrzeb jak zjazd rodzinny. Zwyzywać nie zwyzywałam, jedynie zwróciłam uwagę na ich niestosowne zachowanie i zostawienie mojej matki, która przez ten cały czas żyła jak zombie, teraz siedząc dobita przez "kondolencje" kochanej rodzinki. Wtórował mi płacz Tymeczka, który szczęśliwym zrządzeniem losu, przygrzał głową w blat.
Oczywiście wyszło że to ja mam problem. Bo problemu nie ma. I sama sobie go wytworzyłam, a właściwie to psuję atmosferę i jestem gówniarą oraz nie mam prawa, żeby na starszych od siebie się drzeć. Bo starszym można wszystko. Nawet wychylić kielona w dzień czyjegoś pogrzebu.

Towarzystwo się zebrało po jakimś czasie, oczywiście zabierając wszystko co zostało: ciasta, zupę. Nawet ktoś był tak "januszowaty", żeby ziemniaki kazać sobie spakować. Moja mama nie odzywa się od dwóch dni. Ojciec lata koło niej od czasu stypy, jako priorytet postawił sobie, żeby najpierw doszła do siebie, potem rozmówi się z "rodzinką".
"No przecież nic się nie stało." Nie?

kochana rodzinka

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 418 (714)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…