Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#63698

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o 18-stkach przypomniała mi co działo się u mnie w liceum. Moja klasa nie była jakoś wyjątkowo zżyta, ale chłopak, który jako pierwszy wyprawiał urodziny wpadł na pomysł, by zaprosić całą klasę. Pomysł okazał się świetny i cała grupa, wręcz wycieczka, udała się na urodziny i bawiliśmy się naprawdę świetnie. Kto chciał to przyszedł, kto nie to nie. Potem kilka osób też zapraszało całą klasę (kto miał takie warunki), kilka robiło imprezę w gronie najbliższych znajomych, część nie świętowała w ogóle. Atmosfera w klasie była świetna, bo co i raz wspominaliśmy co się u kogo działo i nawet wychowawczyni zauważyła, że nasze relacje się poprawiły.

Wszystko się zmieniło w momencie, gdy miały nadejść urodziny Olki. Była ona lubiana w klasie, trzymała się w zasadzie ze wszystkimi i na brak znajomych nie narzekała. Oleńka postanowiła zrobić ze swoich 18-tych urodzin prawdziwe wydarzenie, które wymagało odpowiedniej oprawy i doboru odpowiednich gości. Selekcja była ostra i nie miała za wiele wspólnego z przyjaźnieniem się z tą czy inną osobą. Liczyła się pozycja osoby w szkole i poza, zamożność, obycie i jeszcze wiele wiele innych czynników. W związku z tym na imprezie nie było miejsca dla osób, z którymi Oleńka tak świetnie się bawiła na innych 18-tkach (bo okazały się kujonami i wieśniakami i tylko obciachu by jej narobili przed jej znajomymi spoza szkoły). Podobnie pewien chłopak nie mógł liczyć na zaproszenie, chociaż należał do jej klasowej paczki, a powodem była otyłość i ogólnie niezbyt atrakcyjny wygląd. Jedna koleżanka Oleńki dostała zaproszenie, ale tylko dla siebie, bo wg solenizantki jej chłopak nie pasowałby do imprezy… Równocześnie mile widziana była dziewczyna, z którą Oleńka nie za bardzo się lubiła, ale za to stanowiąca piękną ozdobę jej 18-stki, bo początkująca fotomodelka.

Oleńka chciała, żeby jej impreza była tajemnicą, ale równocześnie ciągle mówiła o tym kto będzie, co będzie, gdzie i za ile. Szeptów nie było końca, a Oleńka, zaślepiona chyba stworzeniem idealnej imprezy, nie widziała co się dzieje w klasie. Wiadomo, że każdy ma prawo zapraszać kogo chce, ale nie zachowywać się w taki sposób. Oleńka nie wykazała się taktem, bo potrafiła podejść na przerwie do grupki osób, poprosić dwie wybrane, odejść z nimi kawałek i zaprosić :), przy równoczesnym pominięciu koleżanki, z którą wspólnie organizowała Sylwestra. Najwyraźniej miała osoby do lubienia i do zapraszania :)

Finał historii był do przewidzenia i nie powiem, nawet się w klasie ucieszyliśmy, że tak wyszło. W poniedziałek, po imprezie Oleńki, wszyscy w szkole dowiedzieli się, że było beznadziejnie, że nudno, że niemrawo i sztucznie, że niby wszystko było (wynajęty lokal, dobra muzyka i alkohol, odstawiona solenizantka), ale jakoś nie wyszło. Było tak kiepsko, że goście zaczęli wychodzić około północy, ku wielkiemu niezadowoleniu Oleńki, w wyniku czego kolejne osoby ulatniały się bez pożegnania, by uniknąć nieprzyjemnych sytuacji.

Oleńka, zła jak osa, deklarowała, że impreza była udana.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (361)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…