Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63748

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Trafiłem na tą stronę przypadkiem czytając Mistrzowie.org ale po przeczytaniu jednej z historii też chciałbym się podzielić podobną historią. Zresztą bardzo podobną.

Mam już swoje lata (38) a co za tym idzie życie raczej ustabilizowane. To dosyć ważne w kontekście dalszej części opowieści. W każdym razie mam rodzinę, dobrze się ubieram i z racji wykonywanego zawodu cieszę się raczej sporym szacunkiem.

Traf chciał, że z powodu choroby babci musiałem się nią przez pewien czas zająć. Przyjechałem do miasta, w którym mieszkała i z racji tego, że musiałem zorganizować całodobową opiekę zatrzymałem u wyżej wspomnianej mamy mojej mamy.

Blok był z typowych budowanych w latach 70-ych a jego mieszkańcy to było urocze grono emerytów mieszkających razem chyba od dnia przyznania im tych mieszkań w latach 60-ych.

No i zaczęło się. Jako, że byłem „obcy” to już pierwszego dnia dowiedziałem się, że pewnie jestem tym, o których mówią w telewizji, że okradają staruszki. To bym jeszcze zrozumiał bo rzeczywiście byłem w garniturze ale potem było już tylko lepiej.

Wtorek zaczął się dla mnie już o 7:00 rano. Ubierając się usłyszałem pukanie. Otworzyłem drzwi i moim oczom ukazał się patrol policji. Podjęta wobec mnie interwencja spowodowana została donosem o ekstremalnych hałasach dobywających się z łazienki mojej babci i to już od 6 rano! Panowie byli mili. Szybko okazało się, że problemem było wzięcie przeze mnie porannego prysznica (fakt! do tej pory babcia się około 6:00 nie kąpała więc mógłby to być pewnego rodzaju szok dla sąsiadki). Plusem sytuacji było, że miałem okazje poznać Panią B, która to jak się później okazało odpowiadała ze terroryzowanie mieszkańców. Pani B w trakcie interwencji wyskoczyła na klatkę i poinformowała policję o wszystkich ciężkich przestępstwach, których się dopuściłem.

To był jednak dopiero początek dnia. Po powrocie z miasta zastałem w drzwiach kartkę z prośbą o kontakt z tutejszym dzielnicowym (babcia nie wstaje z łóżka). Zadzwoniłem i okazało się, że jest zgłoszenie przestępstwa popełnionego przeze mnie i czy w tej sprawie nie chciałbym złożyć wyjaśnień. Pan dzielnicowy nie wydawał się zbyt przejęty, co mnie dosyć zaciekawiło. Zaproponował, że zjawi się osobiście.

Okazało się, że skoro poranna interwencja nie przyniosła rezultatu to Pani B udała się osobiście na komendę i dokonała dwóch dodatkowych zgłoszeń. Pierwsze było dosyć oczywiste bo dotyczyło znęcania się nad babcią. Drugie zaś wzbudziło już pewne rozbawienie. Pani B widziała jak wychodząc z klatki rano dokonałem kradzieży! I to nie byle czego! Ukradłem i spakowałem do teczki tablicę wiszącą na klatce, na której to podana była nazwa ulicy oraz numer. Przyznam, że absurd sytuacji mnie nawet rozbawił. Wyjaśniłem co trzeba chociaż człowiek trochę głupieje i nie wiadomo jak się bronić w tak głupiej sytuacji. Dodam tylko, że nie były to żadne anonimy. Oba zgłoszenia były w formie pisemnej oraz podpisane z imienia i nazwiska.

Straciłem lekko cierpliwość ale że babcia w mieszkaniu miała pozostać a wiadomo, że z sąsiadami „od zawsze” wygrać się nie da, a dodatkowo za kilka dni i tak wracam do domu to nic nie zrobiłem.

Minął tydzień czy dwa i dostałem wezwanie. Tym razem z Urzędu Skarbowego. Oczywiście z miejsca zamieszkania babci (mieszkanie jest na mnie). No cóż. Dwa dni wolnego i w drogę. Na miejscu okazało się, że nie dość że rozrabiam, kradnę i biję starszą kobietę to jestem przestępcą skarbowym. Pani B doszła do wniosku, że skoro właścicielem mieszkania jestem ja a mieszka tam babcia to jest to najem bez umowy! Ergo: ukrywam przychody i nie płacę podatków. Ponownie wyjaśniłem co trzeba. Pokazałem dokumenty, które trzeba było i udałem się do mieszkania.

Tym razem jednak nie wytrzymałem. Złapałem na klatce Panią B (nie jestem zwolennikiem przemocy) i w prostych żołnierskich słowach przekazałem jej co zrobię jak jeszcze kiedykolwiek będę musiał brać udział w jakiejkolwiek szopce z jej powodu. Oczywiście były to groźby ale bez świadków. Okazały się chyba jednak na tyle skuteczne, że od tam tej pory mam spokój.

Dziwi mnie w tym wszystkim jedno. Mieszkańcy klatki znali się od stu lat. To że mogą być animozje to jasne. To że obcy facet może budzić jakieś tam zainteresowania a może i niechęć, też jestem w stanie zrozumieć, ale złożenie donosu do US na swoją kilkudziesięcioletnią sąsiadkę (panie żyły obok się drzwi w drzwi) to już mi się w głowie nie mieści. Może to z nudów.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 761 (845)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…