Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63797

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Słowem wstępu:
Jestem studentem, ze względu na swój stan zdrowia (niepełnosprawność) zdecydowałem się odsunąć w czasie wymarzone studia i przekonać się jak w ogóle sobie poradzę na lokalnej uczelni. Dzięki czemu nie muszę się martwić o zamieszkanie, dojazdy ani dodatkowe dziwne formalności. Test wypadł bardzo pozytywnie toteż mam nadzieję, że w przyszłym roku akademickim zacznę studia na Collegium Medicum.
Póki co jednak kończę spokojnie mój licencjat.

Z tego też względu, w późnych godzinach popołudniowych, znalazłem się w autobusie nr. 0.
Zmęczony, po 10 godzinach zajęć wsiadłem do autobusu, schowałem do plecaka papierek od wcześniej spożytego batonika, postawiłem plecak na podłodze i przystąpiłem do szukania drobnych, żeby zapłacić za bilet w biletomacie (dzięki dotacji zawsze jest min. jeden w każdym autobusie).

Kiedy ustawiłem się już niemalże przy samym urządzeniu i miałem dokonać płatności, zostałem przez kogoś zawołany. Grzeczność nakazuje odwrócić się w kierunku rozmówcy. A ponieważ usłyszałem także coś o bilecie, uznałem, że po prostu jakaś kolejna staruszka potrzebuje pomocy przy zakupie biletu, co jest zupełnie normalne i powszechne na tej konkretnej trasie.
Planowałem po prostu odwrócić się, powiedzieć że zaraz pomogę, tylko sam kupię bilet.

O jak fatalnie się pomyliłem. Tym kimś nie była miła staruszka, tylko kontrolerka biletów i zdecydowanie nie potrzebowała pomocy z zakupie...
Kobieta nie pozwoliła mi się już odwrócić, tylko zażądała biletu, którego siłą rzeczy jeszcze nie miałem. Nie wyraziła również zgody na jego zakup i zażądała dokumentów.

Dalej poszło już mniej więcej tak:

1. Wraz z dowodem osobistym i legitymacją zgarnęła również moją kartę miejską. Opieprzyła mnie, że bilet jest nieważny od 24.12 - argumentacja, że miałem wolne od zajęć do 6.01, a karty na razie nie doładowałem i WŁAŚNIE DLATEGO kupowałem bilet jednorazowy niestety nie trafiła.
2. W pewnym momencie przeszła ze mną na ty, mimo że ja trzymałem się formy grzecznościowej (więc teraz już nie muszę :)
3. Poczyniła publiczną insynuację, według której oszukuję na biletach już od 24 i na pewno jeździłem: "po śledzie czy po karpia do miasta".
4. A w trakcie kłótni, w której odmówiłem przyjęcia mandatu, używała słów uważanych powszechnie za wulgarne.

Koniec końców wziąłem ten cholery mandat z uwagą, że nie tylko się odwołam, ale także złożę skargę. Z perspektywy czasu widzę, że to był błąd, brać ten świstek, jednak to moja pierwsza taka sytuacja i mandat w ogóle, więc nie byłem pewny na co mogę się pozwolić.

Jeśli się nie uda, to całe moje stypendium rektorskie z tego miesiąca idzie się kochać.

PS.
Zdarzenie miało miejsce dzisiaj w Płocku, na ulicy Padlewskiego, autobus nr. 0.
Do autobusu wsiadłem o 17.02, godzina na mandacie to 17.03, więc miałem niecałą minutę na zakup.
Mam długie, czarne kręcone włosy i byłem ubrany w ciemną kurtkę.
Jeśli znajdzie się tu przypadkiem świadek tych wydarzeń, to będę bardzo wdzięczny za kontakt. Czteropak gwarantowany :)

PSS
Jeśli akurat kupujecie lub macie zamiar dokonać zakupu biletu, absolutnie ignorujcie resztę wszechświata. Bo jak nie, to dowiecie się, że wcale nie mieliście zamiaru dokonać płatności i jesteście złodziejami.

komunikacja_miejska

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 406 (536)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…