Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63943

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio oglądałem powtórkę TVN-owskiego serialu paradokumentalnego przedstawiającego losy uczniów jednej z krakowskich szkół. Przedstawiona była tam historia dziewczyny udzielającej się charytatywnie w hospicjum. Swoim postępowaniem wzbudziła podziw i zyskała wielu przyjaciół. Cóż, na podstawie własnych doświadczeń mogę stwierdzić, że "przyjaciele" tak wyrozumiali nie są.

Jakiś czas temu udzielałem się w pewnej fundacji-świetlicy. Podczas roku szkolnego dzieciaki przychodziły tam odrabiać lekcje, rysować, uczyć się itp. Podczas wakacji, ferii czy innej dłuższej przerwy organizowano wyjście na lodowisko, wyjazd za miasto, zwiedzanie - wszystko w zależności od pory roku i możliwości.
Fundacja brała pod swoje skrzydła przede wszystkim dzieci rodzin, którym nie wiodło się najlepiej. Nie zawsze były to problemy z używkami, czasem po prostu z tej czy innej przyczyny w domu było ciężko. Zajęcia na świetlicy miały choć trochę polepszyć pomóc dzieciakom i odciążyć rodziców.

Jakoś tak się złożyło, że trafiłem do tej fundacji jako wolontariusz, akurat z tym nie wiąże się żadna epicka historia. Dopasowałem sobie plan zajęć na uczelni tak, żeby nic z niczym nie kolidowało i oddałem się pracy z dziećmi. Dodam, że pokazywałem im podstawy sportu, który sam trenuję od kilku lat. Fundacja zdobyła pieniądze na potrzebny sprzęt, dzieciaki miały oryginalne zajęcie, a ja uczyłem się pracy z dziećmi, w dodatku robiłem dobry uczynek. Co może pójść nie tak?

Jak nietrudno się domyślić, "nie tak" była opinia znajomych. Zaraz po zajęciach byłem umówiony ze znajomymi z liceum, kolegą i koleżanką, z którymi od czasu zakończenia szkoły utrzymywałem luźny kontakt. Widzimy się we trójkę, gadka-szmatka, co u ciebie, blablabla... I dochodzimy do mnie i moich życiowych wyborów.

[J] - ja
[P] - piekielna koleżanka
[K] - kolega

[K] - A ty, co robisz? Bo mówiłeś, że z jakichś zajęć wracasz.
[P] - Obcymi dzieciakami się zajmuje. Za darmo! (kiedyś wspomniałem jej o tym w luźnej rozmowie)
[K] - Serio? Co tam robisz?
[J] - Raz w tygodniu jadę i uczę ich podstaw [tu nazwa sportu]. Myślałem, że będzie gorzej, ale dzieciaki są bardzo fajne. Oczywiście czasem jest ciężko, ale jestem zadowolony.
[K] - I serio robisz to za darmo? A nie myślałeś, żeby pogadać z nimi o tym, żeby ci płacili? Przecież poświęcasz swój czas, dojeżdżasz i w ogóle.
[P] - No, frajera z ciebie robią!
[J] - W czwartki i tak nie mam zajęć, a dojeżdżam w sumie za darmo, bo mam kartę miejską. Poza tym do fundacji chodzą dzieciaki, którym w domach naprawdę się nie przelewa. Skoro już coś umiem, to dlaczego miałbym nie pomóc?
[P] - Moim zdaniem powinieneś się postawić. Rodzice tych dzieciaków pewnie mają kupę szmalu, a ty jeszcze za darmo tymi bachorami się zajmujesz. Ja, gdybym miała robić coś takiego, żądałabym godnego wynagrodzenia za wykorzystywanie mojego talentu.*
[K] - Widzisz, przez tyle lat wydajesz masę kasy na swoje zajęcia i nawet nie potrafisz potem na tym zarobić.

Jakoś niespecjalnie chciało mi się kontynuować tą rozmowę, więc odpuściłem. Potem temat zszedł na owego kolegę, któremu ponoć śmieciarka zostawiła rysę na klapie bagażnika, więc ten postanowił znaleźć sprawcę na monitoringu poświęcając 2 dni i zdobywając astronomiczną kwotę 75 zł. Chwalił się też, że każe ojcu (administratorowi 4-piętrowej kamienicy) płacić 10 zł za wymianę każdej przepalonej żarówki. Koleżanka była zachwycona, że potrafi walczyć o swoje.

* - Kiedy "koleżanka" miała w liceum problemy z chemią i poświęciłem niemało czasu na objaśnienia, zapisy reakcji czy rysowanie wzorów do nazywania jakoś nie miała takich problemów.

Wyrozumiali przyjaciele

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 475 (589)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…