Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#64178

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Urodziłem się i wychowałem w małej mazurskiej wsi, gdzie więcej jest krówek niż mieszkańców, we wsi tej przeszedłem przez podstawówkę oraz osławione gimnazjum. W czasach gimnazjalnych postawiłem, że zostanę honorowym krwiodawcą, zawsze uznawałem to za piękna inicjatywę, możliwość uratowania komuś (mimo, że pośrednio) życia zawsze napawała mnie dumą, oraz uważałem to za pewnego rodzaju "moralny obowiązek", bo młody jestem, przeszkód do oddania krwi nie odnotowano. Gdy przyszedł czas, wyprowadziłem się do "wielkiego miasta" (30tys mieszkańców), by wraz z towarzyszami zamieszkać w pociesznym miejscu zwanym internatem.

W mieście tym nie było RCKiK, jednakże raz na jakiś czas jednostki terenowe w.w. instytucji przyjeżdżały do naszej metropolii. Kolejki były wtedy naprawdę spore, więc zwykle cała procedura oddawania krwi potrafiła zając do 4 godzin. Razem z kolegami z internatu postanowiliśmy, że razem solidarnie pójdziemy oddać nasze pierwsze 0,5 litra krwi, ich skusił dzień wolny, mnie perspektywa pomocy drugiej osobie (oraz czekolady :)). Wstaliśmy o godzinie 6:30, szczęścili i przestraszeni zarazem, obraliśmy odpowiedni azymut, by jak najwcześniej wpisać się na listę. Jak wiadomo, oddanie krwi poprzedzone jest kilkoma innymi czynnościami, wypełnianie ankiet, wizyty u lekarzy, mierzenie hemoglobiny etc.. Ze starostwa (tam pobierano krew) wyszliśmy grubo po 11, szczęśliwi, z czekoladami i zwolnieniem, ale, ktoś zapyta gdzie tu piekielność, przejdźmy do dnia następnego.

Moją wychowawczynią była pani od niemieckiego, bogata pani od niemieckiego, corvetta, iphone i te sprawy, typ około "nowobogacki". Tego dnia akurat mieliśmy z nią zajęcia, więc uradowany poszedłem dać jej zaświadczenie, myślałem, że pochwali te szlachetną inicjatywę, ale jakże się zdziwiłem! Nasza kochana Wychowawczyni kazała ustać mi na środku klasy, po czym dostałem taki opier... ochrzan, jakiego jeszcze nigdy nie miałem okazji dostać, dzięki niemu dowiedziałem się, że:

- Poszedłem oddać krew TYLKO I WYŁĄCZNIE dla dnia wolnego.
- Pani mi tego nie usprawiedliwi, "Bo NIE".
- Po oddaniu krwi miałem, a wręcz miałem obowiązek (sic!) wrócić do szkoły, co z tego, że prawnie mam wtedy dzień wolny, miałem przyjść i tyle!
- Oddawanie krwi zajmuje co najwyżej 20 minut (gdy oddawanie miało miejsce w szkole nauczyciele wpuszczani byli bez kolejki).
- Jestem bumelantem, który szuka tylko sposobu by do szkoły nie iść.
- W pracy oduczą mnie takiego zachowania.
- Jestem pierwszym w Polsce NIEHONOROWYM dawcą krwi.

Panią serdecznie pozdrawiam, teraz, gdy studiuje w mieście które ma siedzibę RCKiK, chodzę oddawać krew regularnie, do tej pory udało mi się nazbierać 3l, niestety legitymacji nie-honorowego dawcy krwi nie otrzymałem, what a shame...

szkoła

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 467 (571)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…