Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#64684

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dziś opiszę historię o swojej naiwności (a może nawet głupocie) i niebezpieczeństwach czyhających na głupiutkie nastolatki... Będzie długo, ale w dobrej wierze.

Miałam kiedyś 15 lat (nie tak dawno...) i bombardowana ze wszystkich stron poradami z gazetek i programami telewizyjnymi marzyłam o chłopaku - nie o żadnym księciu na koniu, tylko o kimś o podobnych zainteresowaniach. Gdy więc poznałam przez wspólnych znajomych Adama, który mieszkał 200 km ode mnie (kuzyn sąsiada brata kolegi z klasy mojej sąsiadki czy coś w podobnym guście), byłam wniebowzięta. Opiszę to tak - był dresem, zachowywał się jak dres i wyglądał jak dres, w dodatku niezbyt urodziwy, po początkowej niechęci zaczęliśmy ze sobą rozmawiać godzinami przez telefon i Skype'a - rozmawialiśmy o literaturze (ja rozmawiałam - on słuchał i cały czas odwoływał się do swojej ulubionej lektury, później okazało się, że to była jedyna, jaką kiedykolwiek przeczytał), czytał mi książki (cały czas tę jedną "ulubioną"), recytował mi wiersze i ogólnie rozmowa bardzo się nam kleiła. Parę razy przy okazji dalszych wyjazdów się spotkaliśmy, poszliśmy na pizzę, kawę, zwiedzaliśmy, po jakimś czasie postanowiliśmy się umówić.

Adam był trochę starszy - 18 lat, uczeń technikum, dorabia w firmie budowlanej u wujka, jego rodzina mieszkała w dość luksusowej dzielnicy domków jednorodzinnych, w garażu dość dobry samochód, do tego wspólne zainteresowania, chłopak jakby uszyty na wymiar.
Tak nam na "chodzeniu" i gruchaniu minęły dwa miesiące, aż się zaczęło: niemal przez każdą toczoną rozmowę Adam był pod wpływem, na każdym naszym spotkaniu pił piwo (nie jedno, nie dwa, a po kilka), zaczął opowiadać o swoich licznych imprezach i tym jak podrywał dziewczyny, a jednocześnie zaczął okazywać chorobliwą i irracjonalną zazdrość - bo jakiś chłopak polubił mi zdjęcie na facebooku, bo wysłałam komuś wiadomość z "całuskiem" i inne takie pierdoły, żadnego realnego zagrożenia. Zdarzało się, że mnie szarpał (do faktycznych rękoczynów nie doszło) lub robił awantury.
Po długich rozmyślaniach stwierdziłam, że Adam nie jest tym, na kogo wyglądał i czas się rozstać. Był to początek listopada, poinformowałam go o tym i... Zaczęłam dostawać setki SMS-ów, maili i połączeń telefonicznych. Ignorowałam je, więc wziął się na sposób - zwrócił się do wszystkich wspólnych znajomych o pomoc, przedstawiając mnie w złym świetle, że rzuciłam go bez powodu, że chłopak musi sobie wypić itp.,itd. Zaczęli do mnie pisać. Kilkanaście osób! Ugięłam się, wróciłam do niego... I tak parę razy, po prostu uległam presji znajomych i myślałam 'zmieni się', w końcu cały czas do mnie pisze, więc mu zależy. Punkt kulminacyjny nastąpił w sylwestra - spędziliśmy go razem, ale jakiś czas wcześniej zapowiedziałam Adamowi, że ma być absolutnie trzeźwy albo to będzie koniec, ale tym razem naprawdę. Był napruty jak bela, zerwałam z nim i wróciłam do siebie.
Nazajutrz zaczął się (znowu) SPAM. Po 2 tygodniach, kiedy zauważył, że tym razem błagalne SMS-y i proszenie o pomoc znajomych nie działa, zaczął pisać wiadomości z groźbami - schemat wyglądał tak: rano (trzeźwy) "błagam, wróć do mnie", później (pijany) "ty *** ****)(&*^%^&%$%%^(". Blokowałam kolejne jego numery, usuwałam kolejne maile, pisałam kolejnym znajomym, że mają się ode mnie odwalić, a on dalej był nakręcony (na szczęście nie miał dokładnego adresu, zawsze odbierałam go z przystanku i jakoś tak wyszło). Znajomi, których prosiłam o pomoc, radzili mi, żebym poszła na policję - ale ja nie chciałam, wstydziłam się, miałam te 15 lat... Po jakimś czasie się uspokoił i dostawałam tylko kilka SMS dziennie.
W czerwcu Adam z facebooka dowiedział się, że jestem w związku z kimś innym i zaczął od nowa. Wtedy mój chłopak do niego zadzwonił, zwyzywał i ostrzegł, że jeszcze raz spróbuje nawiązać ze mną kontakt to go pobije i/lub pójdzie na policję. Wcześniejsze moje straszenie policją nic nie dawało... Łącznie męczyłam się z nim ponad rok (wliczając okres chodzenia).

Tutaj apel.
Drodzy rodzice! Wiem, że w dzisiejszych czasach dzieciom daje się swobodę, ale jeśli Wasza pociecha znajdzie sobie nową sympatię, zaproście go na obiad, poznajcie, zainteresujcie się... Uświadomcie, że nie każdy chłopak ma dobre intencje! Nastolatki często są bardzo naiwne (dziś to przyznaję, wtedy uważałam, że pozjadałam wszystkie rozumy i mogę sama wybierać chłopaków).
I co ważniejsze... Dziewczyny, nie popełnijcie takiego samego błędu jak ja ;)

Dla mnie skończyło się to dobrze, ale kto wie, co by się stało, gdyby któryś znajomy podał mu mój adres? Co by się stało, gdyby pewnego dnia przegiął z alkoholem? Wolę o tym nie myśleć... Mam nauczkę na przyszłość i wszyscy powinni uczyć się na moim przykładzie.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (41)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…