Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#64702

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam
Czytając historię użytkownika obserwator, odnalazłam w swojej pamięci podobną.

Swego czasu byłam szczęśliwą posiadaczką golfa 3 Gt (swoją drogą do dziś za nim tęsknie). Samochód ten miał dość nietypowy lakier, ponieważ na co dzień był w kolorze bardzo ciemnej śliwki, ale w pogodę pod tzw. zbitym psem stawał się buro granatowy, przez co w zależności od pogody miałam inne autko. Tyle tytułem wstępu.

Pewnego deszczowego dnia udałam się owym pojazdem do rodziców. Zaparkowałam równolegle pod blokiem, na parkingu było niewiele aut.
Po 2 może 3 godzinach wyszłam z ploteczek u mamy, a pogoda była jeszcze gorsza niż w chwili przyjazdu, zacinał marznący deszcz.
Co zrobić, rozłożyłam parasol i walcząc z wiatrem udałam się do auta.

Zasłaniając twarz parasolem trzymanym w jednej ręce, drugą przeszukuję studnie bez dna zwaną potocznie kobiecą torebką. Po chwili walki odnalazłam kluczyki, naciskam guziki na pilocie a tu nic. Wkładam kluczyki do zamka i również drzwi się nie otwierają.
Już nieźle przemoknięta, zmarznięta i wkurzona 126 próbą otwarcia, rzuciłam rzeczy na ziemię, skopałam auto w opony i drzwi klnąc przy tym jak szewc, zrezygnowana prostuję swoją postawę i w głowie kotłuje się tylko jedna myśl "od kiedy k...a wożę w samochodzie fotelik dla dziecka ?? "

Tak dobrze się domyślacie. Przez około 20 minut próbowałam się włamać do nieswojego auta, po czym je zwyzywałam i skopałam.

A finałem tej historii jest to, że moje auto stało dokładnie obok
pechowo skopanego pojazdu. Dwa identyczne buro granatowe golfy serii 3.

osiedlowy parking

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (173)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…