Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#64714

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Rodzice roku, albo przynajmniej miesiąca.
Moja uczelnia (zresztą jak większość zapewne) znajduje się w kampusie studenckim, gdzie znajduje się kilka budynków i akademiki. Obszar ten zamyka się w pobliżu parku tj. Obszar budynków od A do F jest na terenie kampusa, który jest zamknięty, a wyjątek stanowi budynek D, który znajduje się w ww. parku. Teren ogrodzony, otwarte dwie furtki dla studentów, którzy idą z przyległego parkingu przy uczelni lub tych co idą z Akademika, plus otwarta głowna brama dla samochodów. Oczywiście - na terenie uczelni (po minięciu bram) ulica, po której samochody jeżdżą. Tyle tytułem wstępu i próby przybliżenia terenu. Oprócz tego przed każdą bramą i furtką wielka informacja, "Wstęp TYLKO dla studentów i pracowników uczelni" etc.*
Historia właściwa:
Chwilę po siódmej rano, ciemno jak diabli. W oddali widać mały, biały punkcik, który okazuje się czapeczką na oko 2-3 letniego dziecka, które jest na sankach ciągnięte przez mądrego tatusia (ubranego na czarno)...środkiem ulicy. Punkcik staje się widoczny dla kierowcy samochodu zdecydowanie zbyt późno.
W pewnym momencie dzieciak się buntuje; Uznaje, że z sanek nie zejdzie, nie wstanie, bo "nie i już". I tak siedzi buntownik mały, a rodzice czekają, aż dziecko zechce zejść. Oczywiście wszystko ciągle na środku ulicy.
Jeden samochód hamuje z piskiem, drugi odbija gwałtownie w prawo, trzeci w ostatniej chwili dostrzega malucha i cudem, nie dochodzi do tragedii.
Kierowca zaparkowała i wysiadła zwracając uwagę rodzicom, że omal dziecku nie stała się krzywda, że jak można tak na środku ulicy pozwolić by dzieciak się bawił.
Reakcja Tatusia Roku: Weź mnie nie wku....wiaj. Przecież nic się nie stało!
Reakcja Mamusi Roku: JEŹDZICIE JAK ŚWIĘTE KROWY TO NIE AUTOSTRADA, UWAŻAJCIE JAK JEŹDZICIE, TO JEST PARK!

Tak, bo przecież zamknięty teren szkoły wyższej to park do zabawy dla dzieci. Przecież to nie rodzice mają uważać, a my - studenci i pracownicy uczelni. Bo dzieci się bawią " w parku".
Druga piekielność jaką zobaczyłam tego samego dnia? Dość podobna.
Ta sama uczelnia, ten sam zamknięty teren, te same informacje o zakazie wstępu.
Opuszczamy instytut, a pomiędzy instytutem w którym studiuję, a Intytutem Prawnym są wyżej położone tereny uczelni, po których dzieciaki uwielbiają zjeżdżać na sankach. Za wyjątkową frajdę uważają zjeżdżanie z najwyższego wzniesienia wprost do znacznie (naprawdę znacznie) niżej położonych terenów uczelnianych podziemi.
Czekam na wrzask jakiegoś mądrego rodzica, który puści dzieciaka samopas na teren uczelni, by sobie "pozjeżdżał", a dzieciak prosto z górki wjedzie w wysokie schody i spadając w dół rozpieprzy się u drzwi piwnic.
Nie moje dzieci, a jednak mną trzęsie.

* Zakazy są związane tylko z osobami całkowicie postronnymi. Nie dotyczy to żadnych osób związanych z uczelnią, zaproszonych gości, lub członków rodziny studentów/pracowników uczelni.
A teren jest ogrodzony, ponieważ kilkaset lat temu należał on do prywatnych osób, które były właścicielami budynków i obszaru obecnej uczelni :)

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (214)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…