Kilkanaście lat temu studiowałam na uczelni, która przyjmowała też studentów zagranicznych (głównie jacyś Arabowie, czasem Hindusi). Zawsze żyliśmy w dobrych relacjach. Nie dochodziło do żadnych incydentów, traktowaliśmy się z szacunkiem. Żadnej dyskryminacji, bez względu na skórę, płeć, religię.
Dwa tygodnie temu na tej samej uczelni musiałam przejść przez korytarz z "wąskim gardłem" na około dwa metry szeroki, żeby dostać się na salę wykładową. Z naprzeciwka szła grupa "arabska" sześciu mężczyzn. Nie zrobili mi żadnego przejścia, nie zwrócili w ogóle uwagi na to, zostałam szturchnięta i wypchnięta za drzwi.
Czy w przeciągu kilku lat lat tak się zmienili ludzie? Z ciepłych relacji, podejście pełne pogardy? Czy we własnym kraju mam ustępować miejsca obcokrajowcom, bo u nich jest takie prawo? Coś jest chyba nie tak.
Dwa tygodnie temu na tej samej uczelni musiałam przejść przez korytarz z "wąskim gardłem" na około dwa metry szeroki, żeby dostać się na salę wykładową. Z naprzeciwka szła grupa "arabska" sześciu mężczyzn. Nie zrobili mi żadnego przejścia, nie zwrócili w ogóle uwagi na to, zostałam szturchnięta i wypchnięta za drzwi.
Czy w przeciągu kilku lat lat tak się zmienili ludzie? Z ciepłych relacji, podejście pełne pogardy? Czy we własnym kraju mam ustępować miejsca obcokrajowcom, bo u nich jest takie prawo? Coś jest chyba nie tak.
uczelnia obcokrajowcy adult
Ocena:
661
(787)
Komentarze