Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#64894

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam wszystkich, jako że pracuje (w sumie to za kilka dni już nie będę pracował) w sklepie komputerowym, do moich obowiązków należy sprzedaż, doradztwo oraz serwis komputerów (serwis polega głównie na formatowaniu komputerów, instalacji systemów, wymianie podzespołów oraz drobne usługi elektroniczne takie jak przelutowanie różnych rodzajów gniazd, zazwyczaj zasilających. Grubsze problemy wysyłamy do zaprzyjaźnionego serwisu). Poza komputerami Zajmujemy się sprzedażą i serwisem kas fiskalnych.

Chciałbym poinformować również o kilku zasadach panujących w miejscu pracy. W sumie będzie to krótkie streszczenie dwu miesięcznego okresu pracy gdzie już zostawałem sam na sklepie.

Przyjęcie sprzętu serwisowego wygląda następująco:
Przychodzi klient np. z jednostką centralną, przyjmujemy ten sprzęt wystawiamy poświadczenie wraz z regulaminem serwisu, dwa podpisy, pieczątka, podpis klienta. Jedna kopia dla klienta, druga dla mnie. Klient podpisując - zgadza się na warunki ujęte w regulaminie. W regulaminie jest uwzględniony punkt informujący o tym, że obowiązuje kolejka w serwisowanym sprzęcie i jeżeli jest coś już serwisowane, powinienem to skończyć, dopiero rozpocząć następne zlecenie (wyjątek jest wtedy, gdy nie ma zleceń serwisowych – wtedy od razu zabieram się do pracy). Ale wyjątków jest mało, ponieważ głównie z zleceń serwisowych sklep, w którym jeszcze pracuje się utrzymuje. Zazwyczaj byłem wstanie równolegle serwisować 3 jednostki. (Jeżeli chodzi o np. instalacje systemów to rekordem było 6 komputerów, bo nie miałem możliwości podpięcia większej ilości pod zasilanie).

Sklep jest otwarty od godziny 10 do godziny 17 – Ja już bywam od godziny 9:00 aby wysłać pocztę, ogarnąć allegro, i posprzątać.

Na sklepie od 2 miesięcy jestem sam, sporadycznie pokazuje się szef. Głównie pojawia się, gdy sprawy dotyczą „ufiskalnienienia” kas fiskalnych. Poza tym ogarnia prace w terenie.

Historia będzie o klientach, bo o Szefostwie nie mogę złego słowa powiedzieć.

Klient typu „to Panu chwilę zajmie”:

Jak wspomniałem wcześniej serwisowanego sprzętu nie brakuje i obowiązuje „kolejka”, lecz przychodzi Pan XYZ z uszkodzonym np. laptopem. Ja przyjmuje sprzęt, wypisuje, podpisuje, wbijam pieczątki i daję klientowi do podpisania poświadczenie. Następnie informuje, że po diagnozie będę dzwonił z wyceną i jak klient się zgadza to wtedy informuje o czasie trwania serwisu (zazwyczaj 24-48h, jeżeli wadliwy sprzęt jest dostępny – w sporadycznych sytuacjach czas się wydłuża, ale wtedy, co tydzień jest telefon do klienta z informacją czy jeszcze sprzęt może być u nas czy nie). Po wszystkich formalnościach odkładam laptopa na półkę i zazwyczaj żegnam się z klientem. Ale wiele razy klient jest zdziwiony, że musi tyle czekać i czemu tego nie zrobię „na poczekaniu”. Zazwyczaj wystarcza powiedzieć, że obowiązuje kolejka w serwisie i nie mogę opóźnić wcześniejszych zleceń. Ale zdarzają się klienci, co myślą, że „ tu i tam nacisnę i będzie działać” – Otóż nie.

Klient „dużo pytam „kupię w następnym tygodniu””:

Przychodzi klient pyta o najróżniejsze szczegóły, chodzi o zestaw komputerowy, robię jedną, drugą, trzecią wycenę zestawu. Klient się zastanowi i „przyjdzie” w następnym tygodniu. Zazwyczaj nie przychodzi, ponieważ klient chcący coś kupić zazwyczaj na miejscu wpłaca zaliczkę i wtedy zamawiamy.
Klient „Znajomy Szefa”:
Przychodzi „ZS”, którego pierwszy raz widzę na oczy, pyta o różne rzeczy w końcu coś mu odpowiada i chciałby to zamówić, Ja wtedy informuje klienta o jakiejś zaliczce, aby uniknąć sytuacji, że zamówimy towar a później będzie kwitł na półce. Klient odpowiada, że on jest znajomym szefa i że bez problemu zamawiał wszystko bez zaliczek. Ja odpowiadam, że to, że jest znajomym szefa to dla mnie nic nie znaczy, ponieważ go widzę pierwszy raz na oczy i nie mam na to wpływu. Później nie chcę mieć potrąconego z wypłaty sprzętu. ZS wtedy zaczyna psioczyć, że już tu nie będę pracować itd. On na mnie się poskarży szefowi, na co podaję z miłą chęcią do szefa numer telefonu. Sytuacja kończy się tym, że ZS wychodzi z trzaśnięciem drzwi ze sklepu. Po rozmowie z szefem dostaję pochwałę, że mam tak robić, bo jak Szefa nie ma na sklepie to ja jestem sobie szefem.

Klient „Znajomy Szefa 2”:

Jak w którejś historii o próbie wyłudzenia towaru na tzw. Fakturę przelewową czy tam „WuZetkę”.
Przychodzi prawdziwy znajomy szefa bierze towaru sporo na „WZ”, luźna rozmowa a w między czasie przychodzi „ZS2” (w tym momencie poprzedni klient wychodzi) i mówi od razu, że na Fakturę przelewową, (czyli na fakturę z numerem konta i terminem płatności – „kredyt kupiecki”). Proszę o dane ZS2, aby zweryfikować czy już było coś brane na taki typ płatności a tu psikus brak klienta w bazie danych, no to pytam się o NIP, bo ponoć na firmę, sam NIP już podejrzany, ponieważ zazwyczaj obsługujemy firmy z swojego rejonu i początek NIPu jest zazwyczaj w każdej miejscowości inny – trzeba sprawdzić myślę sobie. (Jeżeli chodzi o NIP wygląda to tak jak aktualnie są znakowane tablice rejestracyjne w danym mieście powiatowym jest inny początek). Sprawdzam w GUS’ie – firmy brak. Informuje ZS2, że nie ma klienta w bazie i nie mogę mu tak wydać towaru. Na co zostałem zwyzywany od najgorszych i on się poskarży szefowi. (myślę droga wolna niech robi co uważa, ja zapisałem sobie dane które podawał aby zweryfikować z Szefem i się pośmiać z próby wyłudzenia) – jak wiadomo już się nie pokazał.
Znajomych szefa mógłbym wypisać więcej, ale dotyczyłoby to tych samych piekielności.

Klient „Potrzeba na „juSZ””:

Wpada klient pyta się o zabytkowy tusz do zabytkowej drukarki, sprawdzam w magazynie – brak towaru, sprawdzam w hurtowniach jest, ale cena dość wysoka – o wszystkim informuję KPSZ. Klient wyciąga gotówkę, Ja powtarzam, że na stanie nie mam, bym musiał zamówić a dostawa pojutrze by do nas dotarła. Klient zebrał gotówkę i wyszedł ze sklepu oburzony, że nie posiadam tuszu do jego drukarki bo on potrzebuje na juSZ. (Ogólnie na sklepie nie trzyma się wszystkich tuszów ze względu na brak zbytu zamawiamy najczęściej kupowane. A był to tusz do drukarki z 2002r. – i tak jestem zdziwiony, że jeszcze ta drukarka działa. Nawet, jeżeli chodzi o części do komputerów to nie opłaca się też sprowadzać sprzętu, ponieważ ceny z tygodnia na tydzień potrafią się o 10% nawet 20% zmienić).

Klient Zapominalski:
Dzwoni telefon, odbieram, klient się przedstawia mówi, jaka sytuacja, że oddał komputer do serwisu a go jeszcze nie odzyskał (ja się dziwie…. O czymś zapomniałem? Może rzeczywiście coś zagubiłem czy ktoś pod moją nieobecność przełożył komputer na magazyn) zapytałem się czy ma kartkę poświadczającą, że sprzęt jest u nas, odpowiedział, że owszem i posiada tą kartkę, pytam się o datę zlecenia (na podstawie daty jestem w stanie zweryfikować, co jest i gdzie to jest w magazynie). Odpowiedź była dla mnie szokująca a był to Marzec 2014r. poprosiłem o numer telefonu wyjaśniając, że muszę przeszukać magazyn, ponieważ pracuję od niedawna i zgłoszenie było realizowane długo przed moją kadencją w tym sklepie. Następnie poszedłem szukać w czeluściach magazynu komputera, po wielokrotnym przekopaniu się przez obudowy, płyty główne, laptopy, akumulatory, zasilacze w końcu dotarłem do całych „złomowanych” komputerów, pierwszym, który sprawdzałem okazał się komputer od KZ, sprawdzam, co dolegało pacjentowi a mianowicie: komputer po zalaniu – Uszkodzone: CPU, GPU, płyta główna, zasilacz. Klient zakupił nowy komputer. Dzwonię do klienta, informuję go, że przecież zakupił komputer a stary pozostawił w ramach utylizacji, oraz że jak chce go odzyskać to zapraszam, ale tu nie ma, co odzyskiwać, bo wszystko jest uszkodzone, chyba, że zależy mu na starej obudowie. Klient pomarudził i rzekł „No w sumie myślałem, że zostawiłem tam u was inny komputer, z którym by szło coś zrobić, ale w takim bądź razie dowidzenia”, po czym się rozłączył.
Ja się do tej pory dziwie jak można zapomnieć, że oddawało się coś do serwisu a po diagnozie kupowało nowy komputer.

Klient „Bo jak pan już jest to mnie obsłuż, oraz zabrudzę całą podłogę”:

Jak też w innych historiach wspominane jest o totalnej ignorancji ludzi na napisy o treści:
Otwarte od: xx:xx do xx:xx.

Jak wspomniałem na początku sklep jest otwierany dopiero od godziny 10, natomiast ja już urzęduje w nim od godziny 9. Tak zwana godzina na wysyłkę paczek/listów, ogarnięcia papierów, uporządkowanie sklepu. Na początku mi nie przeszkadzało to, że ktoś przyjdzie i coś szybko kupi głównie, że listopad i grudzień należał do miesięcy bez opadów i wystarczyło zamieść sklep, aby było czysto. Ale przyszedł styczeń oraz luty gdzie mokro, syf się wnosi jak cholera a jak na złość, gdy umyłem podłogę ledwo, co wycofałem się do stanowiska serwisowego, aby spokojnie przeczekać aż wszystko wyschnie a tu wchodzi kobieta i jak by było mało zamiast wytrzepać buty z błota przed wejściem to zrobiła to w sklepie (a posiadamy wycieraczkę z kratownicą, aby nadmiar błota/śniegu lub mieszanki pozostał na zewnątrz). Jako że się lekko zagrzałem z bicza wystrzeliłem, że jeszcze zamknięte, otwieramy o 10. Na co ona, że jak już jest a ja siedzę i nic nie robię to mogę ją obsłużyć. Na natomiast dalej idę w zaparte, że musi poczekać do godziny 10. W tym momencie obróciła się na pięcie wyzywała mnie jak burą sukę, i wyszła trzaskając drzwiami. Od tego dnia zamykałem sklep na klucz do godziny 10:00. A co do „nic nie robienia”, instalacja sterowników na nowym systemie może wyglądać tak jak bym rzeczywiście nic nie robił.

Widzę, że trochę się rozpisałem, zatem nie będę męczył was następnymi klientami. Może w następnej historii. Bo do końca pracy pozostało kilka dni.

Praca sklep usługi

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 146 (304)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…