Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#6490

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałam w sklepie z upominkami, kartkami i akcesoriami papierniczymi. Nasz sklepik mieścił się w osiedlowej galeryjce handlowej, sam też był malutki, a jako, że rzeczy w nim raczej drogie, to grono stałych klientów znałyśmy bardzo dobrze.
Pewnego dnia przyszła właśnie jedna ze stałych [k]lientek, zrobiła u nas małe zakupy, po czym zapytała:
[k]: Mogłyby mi panie przechować moje siatki? Bo chciałam jeszcze wejść na „Sam” (supermarket) a tam zlikwidowali szafki, ciężko mi będzie z tym latać...
[kol]eżanka: Wie pani, raczej nie mamy miejsca tutaj, proszę spojrzeć...
[k]: Ale tam za ladą na kilka minutek no bardzo panie proszę!
[kol]: No dobrze, ale tylko w drodze wyjątku, jako że pani jest naszą stałą klientką
Klientka poleciała na „sam”, wraca, my oddajemy torby, ona stara się z tym wszystkim zabrać i nagle wypala:
[k]: A gdzie moja torba z laptopem?!
[kol]: To wszystkie torby, jakie nam Pani dała, jesteśmy tego pewne, może nie brała Pani dzisiaj laptopa z sobą, albo zostawiła Pani gdzie indziej?
[k]: Co mi pani tu bezczelnie wmawia! Brałam laptopa, na pewno go tu zostawiałam! Proszę go natychmiast oddać! Myślałyście, że się nie zorientuję?!
[ja]: Proszę pani, proszę się uspokoić, my Pani zrobiłyśmy przysługę, nawet nie zaglądałyśmy do toreb żeby wiedzieć co w nich jest, za ladę nie wchodził nikt obcy, na pewno wszystko Pani oddałyśmy.
[k]: Jesteście zwykłymi złodziejami! Dzwonię na policję! Komputer wart 5tys, nie wywiniecie się, ja tego tak nie zostawię, ostatni raz tu zakupy robię i wszystkim znajomym powiem, że tu pracują dwie złodziejki!
W tym momencie wezwałyśmy ochronę, próbując wyjaśnić sprawę przez telefon, pani oczywiście starała się nas przekrzyczeć „Złodziejki! Kłamią! Ukradły!”. Kiedy przyszła [O]chrona, jako, że byłyśmy z nimi w dobrych stosunkach a moja koleżanka miała już czerwone od płaczu oczy (mimo, że nasz sklep był drogi, to zarabiałyśmy mało), to starali się uspokoić Panią i naprowadzić ją gdzie ostatnio widziała swój komputer. Niestety pani się zacięła na swojej wersji, że oddawała nam i koniec, ciągle powtarzała, że jeśli ochrona go nie znajdzie, to ona dzwoni na policję i wszyscy odpowiemy za to. Po dobrej godzinie awantury i przeszukiwań (wyraziłyśmy zgodę, spuściłyśmy roletę i wywiesiłyśmy kartkę o przerwie).
[k] do ochroniarza: Niech panowie popilnują, ja muszę iść do samochodu po psa, nigdy go na tak długo nie zostawiam!
[o] To ja pójdę z panią.
[k] Ale po co? Ja eskorty nie potrzebuje, złodziejek lepiej pilnujcie!
Ochroniarz się jednak uparł i poszedł z panią. Po dosłownie minucie wrócili, bez psa, jednak [k] była w wybitnie złym humorze. Okazało się, że laptopa zostawiła w samochodzie razem z psem. Nie usłyszałyśmy nawet przepraszam, ani żadnego wytłumaczenia, poza słowami:
[k] Jakby panie straciły taki drogi laptop, to też by się panie tak zachowały!
Po czym obrażona wyszła szybkim krokiem ze sklepu.

znana

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 691 (875)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…