Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#65140

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
I ja musiałam, założyć konto by opisać to co mi się przytrafiło.

Piątkowe popołudnie, mój M odbieram telefon od sąsiada wujka, który informuje go, że właśnie znaleźli wujka w jego mieszkaniu, leżał na podłodze w kuchni i już nie żył. Policja wezwana, ale ktoś z rodziny musi być, więc jesteśmy tam po chwili luby zostaje, a ja jadę po siostrę zmarłego a mamę mojego M.

Policja przyjeżdża 15.45 dość szybko po wezwaniu, faktycznie potwierdzają to co już wiemy wujek nie żyje, zawiadamiają centrale, że potrzebny lekarz by stwierdził zgon i żeby powiadomić w razie czego prokuratora, bo wujek mieszkał sam, panowie wykluczyli by brały w tym osoby trzecie, raczej była to śmierć naturalna, ale takie procedury.

I tu zaczyna się jak dla mnie piekielna część opowieści. Zmarły leży tak jak zmarł w kuchni, my przechodzimy do pokoju i tam wraz z dwoma Panami policjantami oczekujemy przyjazdu lekarza. Dowiadujemy się kilku ciekawych rzeczy o swoich sąsiadach i interwencjach w naszych miejscach zamieszkania, ot lekka rozmowa, ale zaczynamy się niecierpliwić, bo mijają dwie godziny, a lekarza jak nie było tak nie ma. Dodam tylko, że w okolicy 4 przychodnie w której przyjmują lekarze rodzinni. No nic zaczynamy robić zakłady o której w końcu ktoś się zjawi, choć wcale nie było nam do śmiechu. Po 18 policjant dzwoni do przychodni z której miał przyjść lekarz i odbiera Pani sprzątająca i ona nic nie wie, mówi tylko, że został lekarz dziecięcy, ale ma dużo pacjentów. Zaczynają się ponaglenia, prokurator chce wiedzieć czy ma się udać na miejsce zbrodni, my nie możemy powiadomić zakładu pogrzebowego dopóki nie będziemy mieć papierka o zgonie, no istny cyrk na kółkach. I tak nam mijają kolejne dwie godziny jest już po 20 i nagle o 20.15 pojawia Pan doktor. Mówi nam to co już wszyscy wiem, wujek zmarł, nie miał żadnych obrażeń, wykluczył udział osób trzecich, najprawdopodobniej był to zawał. Z rozmowy wynika, że lekarz jest z miasta oddalonego od mojego o jakieś 10 km i dopiero po 19 został poinformowany przez centrum zarządzania kryzysowego, że ma przyjechać stwierdzić zgon. Całe te badanie i wypisywanie papierków trwało około 15 min.

Na koniec dodam, że nie mieszkam w dziurze zabitej dechami tylko w 70tys mieście oddalonym od miasta wojewódzkiego o 5km. Panowie policjanci musieli z nami siedzieć, bo takie procedury, a z zakładu pogrzebowego przyjechali po 30 min od zgłoszenia.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (215)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…