Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65189

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Policjanty to fajne chłopaki. A może ja po prostu mam do nich szczęście, albo właściwe podejście. Ci dwaj byli uroczo piekielni. Ale od początku.

Byłem w odwiedzinach. Samochód zostawiony przy średnio oświetlonej uliczce osiedlowej (osiedle domków jednorodzinnych). Zaparkowałem po lewej stronie, częściowo na chodniku. Kilkadziesiąt metrów wcześniej była zatoczka parkingowa, ale zastawiona przez pojazdy uczestników jakiegoś nabożeństwa, czy też Mszy.
Kolegę, którego odwiedzałem, pożegnałem chwilę przed północą - w obawie, żeby mój pojazd nie zamienił się na powrót w dynię.

O tej porze ulica była już mocno opustoszała, żeby zatem nie kombinować zanadto, uznałem za słuszne wykorzystać do zawrócenia wspomnianą wyżej zatoczkę. To cofam. Patrzę w lewe lusterko, żeby zidentyfikować punkt zakończenia krawężnika. Jest. Kręcę w lewo. I już, już niemal osiągnąłem idealną trajektorię... Taaa... Idealną, żeby zatopić samochód, który zaparkował po prawej stronie. E tam, zaraz zatopić, nieco nadwerężyć lakier na poszyciu. Konkretnie spowodować niewielkie (maksymalnie 5cm długości i 1 cm głębokości) wgniecenie na lewym przednim błotniku. Mi odpadła plastikowa osłona zderzaka. Znaczy mojemu samochodu. Do samodzielnego zamocowania choćby na Super Glue.
Pan uszkodzony też odwiedzał, na co wskazywały tablice spoza województwa.

Skruszony przyznałem się do gapiostwa i na wyciągniętej dłoni tuż obok serca położyłem niezbędną dokumentację i chęć spisania oświadczenia. Niestety, Pan nie podjął. Wydarł na mnie to, co miał 'między czapeczką a kołnierzykiem' robiąc ze mnie złodzieja, oszusta i coś tam jeszcze, ale nie słuchałem zbyt uważnie. Wezwał policję. Patrol musiał drzemać na jakimś pobliskim parkingu, bowiem rozbudzeni zjawili się stosunkowo szybko. Przypomnę - okolice północy. Musieli śnić o czymś przyjemnym, gdyż nie wyglądali na zadowolonych koniecznością opuszczenia objęć Morfeusza. Sprawę zakończył taki mniej-więcej dialog między mną (BZL) a piekielnym policjantem (PP).

[PP] Przecież to DROBIAZG. Nie mogli Panowie tego między sobą załatwić?
[BZL] Mogli, nawet chcieli, ale nie wszyscy.
Tu popatrzyłem wymownie na Uszkodzonego.

PP pomruczał chwilę pod nosem, wziął moje dokumenty, wypisał najniższy możliwy mandat i tak rzecze:

[PP] Proszę to (osłona zderzaka) zabezpieczyć i może pan jechać. A tutaj - zwrócił się do uszkodzonego - nie jestem pewien, czy nie doszło do uszkodzenia układu jezdnego (Taa... Taka rysa może narobić ciężkich szkód i jest zagrożeniem dla życia, a nawet zdrowia, czy jakoś tak), dlatego poproszę o dowód rejestracyjny. Pan pojedzie na stację diagnostyczną i z zaświadczeniem, że wszystko w porządku odbierze Pan sobie papiery w Wydziale Komunikacji.
Mina uszkodzonego - jak w reklamie kart kredytowych - bezcenna.

policja parking

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 551 (659)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…