Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#65207

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wspomnienia Mistle (http://piekielni.pl/65205) o uwagach jakich musi wysłuchiwać dziewczyna/kobieta o dużym biuście wywołała u mnie lawinę wspomnień... postaram się opisać wszystko w naprawdę wielkim skrócie.

Również należę do kobiet, którym szybko zaczęły rosnąć piersi. W czwartej klasie podstawówki musiałam zacząć nosić biustonosz. Niby fajnie (można poczuć się "jak dorosła" itp) ale dość szybko oddałabym wiele aby być tak płaska jak reszta koleżanek w klasie.

Był w klasie jeden... Ananas. W skrócie: przepychany przez nauczycieli z klasy do klasy (żeby jak najszybciej pozbyć się problemu); na lekcjach wiecznie rozrabiał, więc wciąż przesadzany był do pierwszej ławki trzymany pod srogim okiem nauczyciela. Ja z przyjaciółką siedziałam zaraz za nim w drugiej ławce.
Gdzieś w piątej lub szóstej klasie któryś z chłopaków wpadł na "genialną" zabawę - strzelanie ze stanika (łapie się za stanik w miejscu jego zapięcia, ciągnie i puszcza co powoduje "uroczy" dźwięk i czerwoną krechę na plecach ofiary). Początkowo to nie ja byłam celem tej zabawy, ale ponieważ Ananas zapragnął uznania w oczach kumpli i akurat byłam pod ręką, więc nie było dnia abym nie wróciła do domu z czerwonymi plecami. Nauczyciele nie reagowali, więc sama musiałam coś wymyślić. Stwierdziłam, że nie będę ubierać stanika. Gdy Ananas pierwszy raz spróbował strzelić i odkrył, że pod bluzką nic nie mam mina mu zrzedła, a ja zaśmiałam się z triumfem. Niestety, szybko role się odwróciły... mój oprawca wpadł na lepszą zabawę, którą nazwał "radio" - łapał mnie po prostu za piersi (bezczelnie całą dłonią) i udawał, że ustawia kanał radiowy przekręcając gałki...

Trwało to jakieś trzy lata niemal codziennego strzelania ze stanika lub łapania za piersi... nauczyciele kompletnie nie reagowali. Dlaczego? Wydumali, że chłopak pragnie poklasku i uwagi. Nie dając mu tego znudzi się. Taaa... właśnie to go napędzało - mógł zupełnie swobodnie obmacywać cycki nie dostając ŻADNEJ reprymendy (pomimo, że nauczyciel/ka stał trzymając mu rękę na ramieniu).

Jak skończyła się ta historia? Pod koniec drugiej klasy gimnazjum
Ananas rzucił we mnie płonącą zapałką tym samym przepalając mi bluzkę i robiąc wyraźną ranę na skórze. Ponieważ było to tuż przed klasyfikacją końcową nasza wychowawczyni WRESZCIE poszła po rozum do głowy i stwierdziła, że chłopak nie dostanie promocji do następnej klasy za "całokształt" swojej twórczości na przestrzeni lat. Jego matka stwierdziła, że w takim razie przeprowadzą się, bo tutaj został już "napiętnowany"...

EDYCJA: po wielokrotnych sugestiach w komentarzach wyjaśnię - tak, raz dałam mu z liścia. A przynajmniej spróbowałam. On miał lepszy refleks i tylko musnęłam go opuszkami. Od razu odwinął się i ja już nie zdążyłam się odchylić na krześle i dostałam w twarz. Ogólnie fizyczne oddawanie mu nie miało racji bytu, bo on odruchowo ZAWSZE i KAŻDEMU oddawał. "Bezpieczniej" było na niego krzyknąć, ale to oczywiście niczego nie rozwiązywało, ale przynajmniej nie uderzał.
Może jeszcze nadmienię, że zanim zaczęła się cała ta sytuacja miałam "fazę" na częstsze trzymanie się z chłopakami niż z dziewczynami. Zakumplowałam się z nim (mieszkał o rzut beretem ode mnie, więc często wracaliśmy razem ze szkoły), odwiedzaliśmy się nawzajem w domach, chodziliśmy na spacery. Po kilku miesiącach "faza" mi przeszła i coraz rzadziej z nim rozmawiałam (nie było żadnej sytuacji, która napięłaby stosunki między nami. Po prostu kontakt się rozluźnił, bo żadne z nas o niego nie zabiegało).

szkoła

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 34 (216)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…