Empatia lekarzy.
Szanuję pracę lekarzy. Zdaję sobie sprawę jak trudne to studia, jak ciężka to praca. Niestety w zeszłym roku miałam okazję przekonać się też, do jakiego stopnia niektórzy z nich minęli się z powołaniem, co najsmutniejsze dotyczy to młodych lekarzy, tak z kilka lat po studiach.
Mama w wieku 67 lat dostała udaru. Bardzo rozległego. Nie chodziła, świadomość miała mocno ograniczoną. Po 1,5 miesiącu i dwóch hospitalizacjach zaczęły się problemy z podbrzuszem. Bolesność, zbyt suche pieluchy nawet po nocy. Po kilku dniach stan był taki, że wezwałam pogotowie, które zdecydowało o przewiezieniu do szpitala. Było dość późno, okolice północy, co ważne - dzień czy dwa przed "majówką".
Rzecz się dzieje w mieście Miedzi, w całkiem (podobno) niezłym szpitalu.....
Lekarz: Wyniki nie wskazują na żaden poważny problem, jest lekko podwyższone CRP, wystarczy Duomox, a w ogóle to nie jest stan do wzywania pogotowia, lekarz rodzinny by sobie poradził.
Ja: Przepraszam, ale na lekarza trzeba czekać kilka dni na wizytę domową, a poza tym stan Mamy się zaczął pogarszać gwałtownie, traciła kontakt i coraz bardziej ją bolało.
L: Te bóle to takie urojone po udarze, tak naprawdę nie ma prawa jej nic boleć, bo nic jej nie jest, w wynikach widać, a poza tym to teraz badałem jej brzuch i nie skarżyła się na ból.
Ja: Tak, ale jeszcze godzinę temu płakała jak tylko dotykałam brzucha, może USG dla pewności czy coś Pan zrobi, bo naprawdę coś się dzieje, stan się pogarsza
L: Za bardzo Pani się przejmuje, po udarze mogą być urojone bóle.
Ja (już lekko wkurzona): to jak Mama będzie się z płaczem łapać za serce, to też mam uznać, że tak naprawdę nic się nie dzieje??? (Mama chorowała na serce).
L: Tak!
...dodatkowy smaczek: Mama niechodząca. Pielęgniarka z dyżuru wielce zdziwiona że ja sama Mamy nie zabiorę i musi karetkę transportową wzywać.....
5 dni później, Mama półprzytomna, brzuch spuchnięty jak w 9 miesiącu ciąży. Pogotowie, szpital. Dobiegam do Izby przyjęć, chwilę później inny młody lekarz wywołuje mnie, i na dzień dobry słyszę:
L: Pani zgłaszała że bóle brzucha, a Mama od 20 minut u mnie jest na obserwacji i się nie skarżyła na ból!
I tu mnie szlag trafił. Mama po udarze NIE MÓWIŁA!!!!! Wbiegłam do sali, dotknęłam brzucha, zawyła z bólu. Dopiero wtedy lekarz się zainteresował. Kazał założyć cewnik. 10 minut wycia Mamy z bólu, bo panie nie umiały trafić. Miałam ochotę kogoś zabić. Po założeniu cewnika zeszło w 2 minuty 2 LITRY ROPY!!!! Jeszcze chwilę i.....
Te kilka dni wcześniej to były początki!!! A gówniarz debil w białym kitlu uznał, że starsza pani i nie ma się co wysilać!!!! Albo, że chcę opchnąć Mamę na majówkę do szpitala!
Serdecznie pozdrawiam lekarzy z MCZ Lubin!!!
Szanuję pracę lekarzy. Zdaję sobie sprawę jak trudne to studia, jak ciężka to praca. Niestety w zeszłym roku miałam okazję przekonać się też, do jakiego stopnia niektórzy z nich minęli się z powołaniem, co najsmutniejsze dotyczy to młodych lekarzy, tak z kilka lat po studiach.
Mama w wieku 67 lat dostała udaru. Bardzo rozległego. Nie chodziła, świadomość miała mocno ograniczoną. Po 1,5 miesiącu i dwóch hospitalizacjach zaczęły się problemy z podbrzuszem. Bolesność, zbyt suche pieluchy nawet po nocy. Po kilku dniach stan był taki, że wezwałam pogotowie, które zdecydowało o przewiezieniu do szpitala. Było dość późno, okolice północy, co ważne - dzień czy dwa przed "majówką".
Rzecz się dzieje w mieście Miedzi, w całkiem (podobno) niezłym szpitalu.....
Lekarz: Wyniki nie wskazują na żaden poważny problem, jest lekko podwyższone CRP, wystarczy Duomox, a w ogóle to nie jest stan do wzywania pogotowia, lekarz rodzinny by sobie poradził.
Ja: Przepraszam, ale na lekarza trzeba czekać kilka dni na wizytę domową, a poza tym stan Mamy się zaczął pogarszać gwałtownie, traciła kontakt i coraz bardziej ją bolało.
L: Te bóle to takie urojone po udarze, tak naprawdę nie ma prawa jej nic boleć, bo nic jej nie jest, w wynikach widać, a poza tym to teraz badałem jej brzuch i nie skarżyła się na ból.
Ja: Tak, ale jeszcze godzinę temu płakała jak tylko dotykałam brzucha, może USG dla pewności czy coś Pan zrobi, bo naprawdę coś się dzieje, stan się pogarsza
L: Za bardzo Pani się przejmuje, po udarze mogą być urojone bóle.
Ja (już lekko wkurzona): to jak Mama będzie się z płaczem łapać za serce, to też mam uznać, że tak naprawdę nic się nie dzieje??? (Mama chorowała na serce).
L: Tak!
...dodatkowy smaczek: Mama niechodząca. Pielęgniarka z dyżuru wielce zdziwiona że ja sama Mamy nie zabiorę i musi karetkę transportową wzywać.....
5 dni później, Mama półprzytomna, brzuch spuchnięty jak w 9 miesiącu ciąży. Pogotowie, szpital. Dobiegam do Izby przyjęć, chwilę później inny młody lekarz wywołuje mnie, i na dzień dobry słyszę:
L: Pani zgłaszała że bóle brzucha, a Mama od 20 minut u mnie jest na obserwacji i się nie skarżyła na ból!
I tu mnie szlag trafił. Mama po udarze NIE MÓWIŁA!!!!! Wbiegłam do sali, dotknęłam brzucha, zawyła z bólu. Dopiero wtedy lekarz się zainteresował. Kazał założyć cewnik. 10 minut wycia Mamy z bólu, bo panie nie umiały trafić. Miałam ochotę kogoś zabić. Po założeniu cewnika zeszło w 2 minuty 2 LITRY ROPY!!!! Jeszcze chwilę i.....
Te kilka dni wcześniej to były początki!!! A gówniarz debil w białym kitlu uznał, że starsza pani i nie ma się co wysilać!!!! Albo, że chcę opchnąć Mamę na majówkę do szpitala!
Serdecznie pozdrawiam lekarzy z MCZ Lubin!!!
Ocena:
543
(621)
Komentarze