Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65355

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak ludzie potrafią być wspaniali i bezgranicznie bezinteresowni.

Pracuję w niewielkim sklepie sportowym (konkretna dziedzina sportu) w stolicy. Pewnego dnia, zimą, koło godziny 17.30 odwiedziła nas [K]lientka, od progu mówiąc bardzo miłym głosem:

[K] - Dobry wieczór. Ja w takiej, dość nietypowej sprawie. Znalazłam w pobliskim centrum handlowym portfel. Są w nim pieniądze, dokumenty, prawo jazdy, dowód rejestracyjny, karty bankomatowe, ale nigdzie nie ma na kontaktu do człowieka, który go zgubił. Znajduje się w nim również "karta stałego klienta" waszego sklepu, więc pomyślałam, że może macie bazę danych i mógłby Pan pomóc.

Spojrzałem na Panią, wiek około 40 lat, pomyślałem: dobrze wydedukowała, choć przypominała bardziej osobę lubiącą tanie trunki niż Sherlocka Holmesa :-)

[Ja] - Oczywiście, prowadzimy taką bazę, zaraz sprawdzę, czy klient podał numer telefonu.

Szczerze mówiąc nazwisko nic mi nie mówiło (jak wspomniałem wcześniej, mimo, że sprzedajemy dość drogie akcesoria dla niemalże zawodowców, nie sposób przecież spamiętać wszystkich), ale jak najbardziej był numer, nawet adres, ale zachowując pełen profesjonalizm oraz dobre wychowanie zaproponowałem, że to JA zadzwonię i przedstawię sytuację. Tym bardziej, że zabieraliśmy się powoli do zamykania sklepu.

[Ja] - Mamy numer, czy możemy się umówić tak, że zostawi Pani ten portfel i my przekażemy zgubę? - w przypadku gdyby Pani chciała go zostawić to, żeby Pan nie posądził nas o kradzież zapytałem również - Ile jest pieniędzy w gotówce?
[K] - 50 zł, ale nie, nie, nie... Ja bym chciała osobiście, wie Pan ile kosztuje wyrobienie dokumentów, kart... Ile to pieniędzy, ile straconego czasu. Ja mogę nawet do domu zanieść. - odpowiedziała stanowczo, lecz cały czas przyjemnym, miłym tonem. Tak słodkim, że mało nie zwymiotowałem i miałem przebłysk, że "coś" jest nie tak.
[Ja] - No dobrze, w takim razie (mimo wszystko) zadzwonię do klienta i zapytam o zgodę na przekazanie Pani numeru.

Dzwonię, po krótkiej rozmowie okazało się, że klient dopiero ode mnie dowiedział się, że zgubił portfel(!), jest w tej chwili poza Warszawą, zaproponował (podobnie jak ja), żeby zostawiła portfel w sklepie, ale oczywiście zgodził się też, żeby podać jego numer telefonu znalazcy...

Kobieta powoli kierując się do wyjścia dzwoni, a moja intuicja po raz kolejny okazała się nieomylna, bo słyszę, znów głosem przemiłym do granic możliwości:

[K] - Dobry wieczór, nazywam się tak i tak, znalazłam Pana portfel, są tam dokumenty... (bla, bla, bla), a ja wiem jak dużo teraz kosztuje wyrobienie dokumentów, ile czasu się traci w kolejkach w urzędach... (bla, bla, bla)... - chwila ciszy. Domyśliłem się, że właściciel portfela po raz kolejny proponuje zostawienie go w sklepie, ponieważ poważny, zamożny człowiek nie ma czasu na umawianie się, itd. Byłem przekonany, że będzie chciał go odebrać u nas "przy okazji"... Klientka praktycznie zamyka za sobą drzwi, mówiąc już nieco innym tonem:
[K] - Cooo? Pięć dych to sama mogę sobie wyciągnąć bez latania, a dokumenty i resztę wypier...ę do kosza! Dawaj trzy stówy...
W tym momencie zamknęła za sobą drzwi.

Niestety nie wiem jak wszystko się skończyło. Nie wiem również jak mam skomentować całą sytuację, spojrzałem tylko wymownie na moją szefową, która w międzyczasie włączyła się w "akcję". Nigdy nie znalazłem, ani nie zgubiłem portfela, ale nikomu nie życzę trafienia na tak "bezinteresowną" Panią...

sklepy

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 474 (552)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…